Dobra, dosyć tego. Leniłem się przez ponad miesiąc i mówiłem sobie, że "jeszcze trochę, jeszcze trochę". Trzeba się w końcu zabrać, zaraz Bydgoszcz. Wybaczcie, że tak długo zeszło. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, zatem przejdę do samej relacji.
Pewnie myślicie: "Zaraz Kubala będzie znowu mówił, że nie ma talii.". Prawda. Bo, niestety, jakoś nie idzie mi składanie i testowanie decków przed Regio. Niby coś grałem, ale to były bardziej fun talie. No cóż... O decku za chwilę.
Jechaliśmy tylko we dwójkę - ja i Wojt. Tak to bywa, większość osób nastawiła się na Warszawę. Ale w Bydgoszczy, mam nadzieję, Trójmiasto nie zawiedzie. Król Cyganów wygrał ostatni lokalny turniej, zatem przynajmniej on był gotowy. W swoim Chaosie zmienił tylko jedno - dorzucił trzeciego Daemon Prince'a. Jak wiemy, odniósł sukces. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Do Wrocławia dojechaliśmy nad ranem. Jechało się w miłej atmosferze. I ogólnie było przyjemnie, mimo miejsc siedzących. Potem niezbyt było co robić na dworcu, więc skoczyliśmy do KFC, zamówiliśmy coś taniego, po czym usiedliśmy do testów. Wojt wygrał większość naszych gier. Ani mój Multi-Wurrzag, ani naporowe Imperium nie dawało rady. Nie wiedząc, co począć, postanowiłem zagrać zwykłym Multiatakiem. Niestety, z wielkim bólem muszę się przyznać, że nie pamiętam dokładnego składu decku. Nie zapisałem go wcześniej, zrobiłem go de facto "na kolanie", przed turniejem. Może Przemo ma jeszcze mój decklist, wtedy bym uzupełnił. Pamiętam to mniej więcej tak:
http://deckbox.org/sets/573229
Na pewno ta restrykcja. Ogólnie to widać - mamy spalić jak najszybciej, ale nie tępo rushując.
Po testach w KFC udaliśmy się na tramwaj. I już podczas podróży komunikacją miejską spotkaliśmy pierwszym znajomych: m.in. Juriego, Michnika, Boreasa czy Stacha. Jak już mówiłem, uwielbiam właśnie te spotkania.
A na miejscu już czekała cała ta wspaniała ekipa. Tutaj chciałbym podziękować wszystkim, którzy byli, grali, pomagali, gadali. Właśnie dzięki wam chce się jeździć na te wyjazdy.
Wszyscy się zapisali - 46 osób, tyle co w Gdańsku. No i lecimy!
Runda 1
vs Michnik, ORC 2:0
Orkowy rush, de facto brak kontroli, a jedynie napór i napór. Grę zrobiły mi Śledzie - dzięki temu ja paliłem, a mój przeciwnik nie. Gry w sumie bez historii, chociaż było blisko. Zadecydowała jedna karta. Dzięki za grę.
Runda 2
vs Drumdaar, DWA 1:2
W jednej udało mi się zamęczyć od początku i spalić. W drugiej kontrola krasnoludzka była nie do przeskoczenia. Na ostatnią mieliśmy mało czasu, nie byłem pewien pod koniec, czy przeciwnik ma Valayę, czy nie, dlatego pająki wystawiłem do obrony. Zabrakło mi obrażeń, a w następnej spłonąłem. Wszyscy naokoło mówili mi potem: "powinieneś napierać, jesteś orkiem". No cóż, było blisko, zabrakło ogrania, skilla, szczęścia, nieważne. Dzięki za grę, czekam na rewanż,
Runda 3
vs Dex, HE 0:2
Tutaj niewiele miałem do powiedzenia, próbowałem atakować, ale Dex dobrał dużo kart, włożył Maga Loeca i było pozamiatane. Potem zaatakował mnie z Sally i spalił (ew atakował przy okazji dobierania ~12 kart). Nie miałem nic do powiedzenia (niemal same jednostki, a ja Rzyga przecież nie miałem).
Runda 4
vs Słońce, CHA 0:2
W końcu spotkałem znanego mi z forum gracza. I, niestety, tyle mogę powiedzieć. Chaos brutalnie mnie zmiażdżył. Byłem za wolny dla tej kontroli. Nie mogłem niestety nic zrobić. Tak odchodzą marzenia o Topce...
Runda 5
vs PrzemekPP, UND 2:0
Udało mi się wygrać, bo najpierw kontrolowałem, ale potem po prostu zacząłem atakować licząc, że przeciwnik nie zdąży. Lobber na akolitę, w odpowiednim momencie eksperymenty - no i druga wygrana tego dnia. Z jednym z dwóch Undeadów.
Runda 6
vs Czarny, ORC 2:0
W przytulnej, małej sali przyszło mi się mierzyć z Czarnym. W Toruniu rok temu pokonałem go, kiedy obaj graliśmy Imperium. Potem, na pamiętnym turnieju w Bydgoszczy, "top deck" Hemmler i kolejna wygrana. Pomyślałem: "do trzech razy sztuka, Czarny na pewno ma lepszy deck i jest ogólnie lepszy". A jednak udało mi się w obu grach wygrać. W pierwszej niemal na styk, ciułałem, aż dopaliłem, mimo Snotlingów u mnie. A drugą grę będę chyba na zawsze zapamiętam: Czarny zaczyna, coś tam wystawia, ja - chyba Scrap i Pająk - za 2 w Pole Bitwy. On się rozbudowywuje ekonomicznie. Ja - devka, rip (Warboss), eksperymenty na pająki, drugi Pająk. Za 9 w jedną, za 7 w napoczęty BF. A stał tam tylko Raider Czarnego. Druga tura, dwie strefy. No cóż, jeszcze trochę musisz poczekać, być może zemścisz się w Bydgoszczy. Ale dzięki wielkie za grę.
Runda 7
vs Ziggy, UND 1:2
Drugie Undeady. Wszystkie zdechlaki ze mną grały, szacun na dzielni.W pierwszej grze weszła legenda, zabiłem ją, po czym, kiedy wróciła, nie bawiłem się w jej zabijanie, tylko paliłem. Udało się na styk. W drugiej wesoła ekipa zajechała mnie. Bloodki, chyba Hydra. W drugiej, mimo walki, stało się to samo. Zabrakło chyba jednej tury, no ale te talie już takie są - albo teraz, albo nigdy. Wielkie dzięki za grę, zrewanżowałeś się za Kraków. Oby jeszcze była okazja do kolejnej rozgrywki.
Z wynikiem 3-0-4 zająłem 28 miejsce. Rok temu było podobne, ale na znacznie więcej graczy. No cóż. Deck składany na kolanie, trochę szkoda, ale grało się przyjemnie. Potem było kibicowanie Wojtowi, który uległ (znowu) dopiero Jaszczurowi, a Jaszczur (znowu) przegrał finał, grając Orderem na Destro. Warszawa, Wrocław, dwa bratanki. Do Inwazji i do Cyganki. Czy jak to tam szło.
Gratulacje dla wszystkim zwycięzców mniejszych i większych (SoS-a, Jaszczura, Johny'ego, Borina, Wojta itd). Pokazaliście klasę.
Potem była integracja i pamiętne kalambury typu Dixit-Inwazja. Kogo nie było, ten ma co żałować. Przebiło to absolutnie wszystko. No i legendarny już tekst Makabrysia "raz w dupę to nie pedał". Kalambury udało się wygrać naszej drużynie z Północy w składzie ALAN, Wojt i Kubala. Potem przyszedł konkurs wiedzy o świecie Warhammera, gdzie udało mi się być w drużynie z Makabrysiem. Było dużo śmiechu, rysowania, pokazywania. Nie wszystko było zrozumiałe, ale niemal zawsze zabawne. Dzięki stokrotne wszystkim organizatorom i uczestnikom tych zabaw.
Zawinęliśmy się ostatni. Juri - wielki szacun za przenocowanie nas. Mamy nadzieję, że deck, który Ci złożyliśmy, nie wypadł tak słabo.
No właśnie, przechodzimy powoli do dnia następnego. Kataklizm. Nowy, ale świetny format. Oczywiście spóźniliśmy się (bo jakżeby inaczej). Usiedliśmy i rozpoczęliśmy grę.
Akurat tutaj deck pamiętam, bo go sobie wcześniej zapisałem. Wyglądał on tak: http://deckbox.org/sets/671801
Działanie jest proste, zdobyć fullcrum i nie oddać.
Wszystkich rund nie pamiętam, zatem opiszę to, co zapadło w pamięć.
Pierwsza gra, z Jurim i Michnikiem, raczej prosto, oni zaczęli coś ekonomicznie, a ja szybko wziąłem fullcrum, a potem tylko go broniłem.
W drugiej Keil poczęstował mnie Vereną. Dosyć długo nam to szło, niestety, kto inny wygrał, ja miałem raptem kilka punktów.
Trzecia, Keil i Dexiu, z Chaosem. Szybko wziąłem Fullcrumy, po czym byłem męczony. 2 zagrania zapadły w pamięć - Brutal Offering Dexa, w odpowiedzi cofam mu Daemon Prince'a na rękę. So close! No i drugie - Keil daje Verenę, Dexiu poświęca DP z Pola Bitwy i coś z boku, żeby zniszczyć mi devkę w Polu Bitwy i jedną Keilowi. W ten sposób ja i Chaos tracimy Pole Bitwy. Keil zabiera mi jeden Fullcrum, a potem wygrywam. Uwaga, gdyby Dex poświęcił jednostki z boku, to miałby DP z żetonami, zabrał by mi drugie Fullcrum i gra toczyła by się dalej, a ja miałbym czysty stół. A tak, mają na stole żadnych jednostek ani wsparć wygrałem stolik.
Finałowa gra. Przemo i Raskoks - będzie ciężko. Musiałbym wygrać chyba 6 punktami nad Krakusem, żeby być pierwszy. Zaczynam bodaj z Kościoła i czegoś, Demoralizację uniemożliwiam Przemowi wzięcie Fullcruma. Raskoks grał z Mustera, zatem w następnej może być ciężko. Przejmuję fullcrum i chronię go. Kościół się przydaję. W następnej biorę następny, umacniam się zasadzkami. W ostatniej turze mam dwa fullcrumy, jednostki z przodu, Kościół na stole, 4 kasy, Rozkaz odwrotu, Dekret, Surrendera na ręcę oraz jednostkę z Ambushem. Wcześniej poszedł Dekret na Wilhelma Przema. Fullcrum spaczający - Raskoks traci kolejną jednostkę. No i udaje się wygrać stół z 10 żetonami dominacji. Raskoks ma tylko 7. A ja jeszcze dostaję 2 punkty bonusowe.
Trofeum Ricardo zostaje w Trójmieście!
Dzięki wszystkim za świetny turniej, który ciągle jest świeży, a zupełnie zmienia podejście i talie. Dzięki temu Inwazja nie umrze.
Potem przyszedł moment pożegnań, następnie Kubala zwiedzał Wrocław, wstąpił do McDonalda, gdzie Trójmiejska ekipa była rok wcześniej, bla, bla, bla. To już was pewnie nie interesuje. Zatem - dzięki wielkie wszystkim za świetny turniej. Organizatorzy - spisaliście się. Poziom gry był, było fajnie, śmiesznie, nie było Skavenów - czego chcieć więcej? Zdjęcia macie.
Do zobaczenia w Bydgoszczy!