czwartek, 21 czerwca 2018

Raise Dead Inwazji - relacja z Galaktycznego Powrotu do Inwazji 2018

Do niedawna miałem jeszcze wytłumaczenie. Nie pojawiły się zdjęcia, a chciałbym je dodać do posta, żeby relacja nie była taka "sucha". Potem Galakta wrzuciła fotki. A ja przecież obiecałem relację... Zatem czas raz jeszcze ożywić tego bloga.

Uwaga, tekst zawiera standardowe elementy relacji Kubali, czyli:
-> narzekanie, że nie widziałem, czym grać
-> tłumaczenie się, że pojechałem nietestowanym deckiem
-> opisywanie mało ważnych (dla większości) elementów tego wyjazdu

Jeżeli nie chcecie tego słuchać, to nie wychodźcie jeszcze. Najpierw chciałbym powiedzieć wszystkim wielkie

DZIĘKUJĘ


Dziękuję wszystkim, którzy w ten weekend stawili się w Krakowie i sprawili, że był to wyjątkowy czas. Dziękuję za każdą rozmowę, za każdą grę, za każdy żart. To dzięki Wam zawsze miałem ochotę jeździć na te turnieje - i nadal będę to robił, jeśli tylko będzie okazja.


Najprzyjemniejsze na turnieju jest ponowne spotkanie tych wszystkich osób.



Dobrze, teraz można przejść do "klasycznej" relacji.

Wiatry z Wiatrów - testy, płacz i biadolenie


Cofnijmy się w czasie, o jakieś 3 miesiące do tyłu. Jeszcze w marcu zaczęliśmy przypominać sobie karty, przeglądać deckboxa, szukać tajnych techów itd.

Tutaj kolejne ogromne podziękowanie: dla WOJTa, Wujtratora i Zygiego za wiele godzin spędzonych na testach i rozkminach. Tak naprawdę samo testowanie potrafi być niesamowicie przyjemne. Zwłaszcza, gdy przy okazji przypomina się sobie, o co w tej grze chodziło. I gdy robi się to ze świetną ekipą.

Moje testy w dużej mierze opierały się na szukaniu decku oraz czytaniu bloga Przema. Miałem ogromną chęć pojechać kombem i szukałem, sam nie wiem, inspiracji, jakiejś iskry, czegoś.

Generalnie w trakcie tych 2,5 miesiąca przed turniejem (od mniej więcej początku marca) przewinęło się przez moje ręce wiele decków. Bardzo wiele, patrząc na to, ile talii testowałem kiedyś przed  Regionalsami. Ale wiadomo, minęły 4 lata, z niczym nie jestem na świeżo, niczego (poza Imperium) nie mam dosyć, więc chętnie spróbowałbym prawie wszystkiego.

Tak, zaznaczę to już teraz: postanowiłem sobie, że nie zagram Imperium. Ani na Singlu, ani na Kataklizmie. Cisnąłem nim na większości dużych turniejów, przez co miałem go serdecznie dosyć. Jedyną rozważaną przeze mnie jego wersją był deck na Voice of Command, prawie bez jednostek - ale wtedy nie ma tam ani Kościołów, ani Dyscyplin, więc w sumie to prawie nie-Imperium. ;)

Ale wracając do testowania, tak mniej więcej wyglądała lista talii, które przewinęły się przez moją głowę/rękę w ciągu okresu przed turniejem (tylko decki singlowe):

1. Chaos na Fluxie
2. Chaos na Skarbrandzie i Lord of Change
3. Chaos Hard Control
4. Krasie na Kazadorze
5. Krasie kontrolne
6. Orki na BDK
7. Orki na Snotach
8. Strollaz Banner Kombo
9. Strollaz Banner Kombo z HT
10. HE na Infiltracji
11. Chaos z Dominacją Slaneesha
12. Imperium na Voice of Command
13. Rush Chaosu
14. Orkowy Double Attack
15. Combo Fisty
16. Deck na Boon of Tzeench
17. Combo Spellsinger
18. Alith

Ułożone mniej więcej chronologicznie co do "pojawienia się pomysłu". Niektóre decki jedynie zacząłem składać, ale odpuściłem, gdy zobaczyłem, że jednak to nie działa/nie mieści się w sensownej liczbie kart/nie chcę się z tym męczyć. Tak skończył np Chaos Flux (czego trochę żałuję), HE na Infiltracji czy deck na Boon of Tzeench.

Z kolei niektóre talie złożyłem i sprawdzałem im startowe ręce, ewentualnie starając się coś zmienić. Potem jednak, gdy widziałem, że "nie bangla", rezygnowałem. Taki los spotkał np Orki na Snotach/na BDK, Combo Fisty czy Chaos na Skarbrandzie i Lordzie.

Kilka decków rzeczywiście wziąłem na testy i grałem nimi przeciwko taliom Cyganów, Wujtratora oraz Basi i Trolla, którzy mieli jechać na turniej, ale ostatecznie nie dali rady. Najdłużej pozostały ze mną: Strollaz Banner Combo (którego zrobiłem z 4 wersje i które bardzo polubiłem, mimo, iż było trudne do odpalenia i generalnie podatne na kontrolę) oraz twardy Kontrolny Chaos. Testowałem też deck na VoC, ale to nie było to. Zabawne jak siądzie, ale w gruncie rzeczy średnie.

Najlepsze kombo Orki, jakie widział świat. Finezja i wiara w serce kart to podstawa.

Jak mówiłem, bardzo chciałem zagrać kombem. Ale Zygi i Wujtrator testowali DE, przez co miałem z wszelkimi synergiami jeszcze trudniej. Karta z ręki, karta z decku, karta z dupy - wiadomo. Wujtrator zaś miał kradzenie jednostek, które mocno bolało np decki z Lord of Change lub Kazadorek.

Tak czy siak wracamy do głównego problemu - nie wiedziałem, czym zagrać. Samo testowanie dało mi frajdę i pozwoliło przypomnieć, o co chodzi w tej grze i np dlaczego nienawidzę DE oraz IMP. Ale dalej byłem w rozterce. Najbardziej kusił mnie Chaos. Ale taki nudny, kontrolny? Chciałem coś finezyjnego.

W tygodniu turnieju - burza mózgów. Rozkminy, Kombo Wiatry, "może jednak wezmę to Imperium?", "czemu to nie działa?" i tak dalej. W końcu w czwartek (!) przed turniejem pomyślałem, że może złożę Alitha. Nigdy nim nie grałem, a zawsze chciałem spróbować. Otworzyłem deck Wojta z Bydgoszczy, pozmieniałem kilka kart, wymyśliłem jakiś sideboard. Okej, jeden deck jest. Poza tym wziąłem do plecaka kontrolny Chaos JAKBY CO oraz kombo na True Mage'u (+ Lelansi, Spellsinger i 2x Dace to Loec)

Teraz wszyscy wielcy deckbuilderzy łapią się za głowę. Nie grałeś Alithem nigdy, a chcesz go wziąć na turniej? To po co Ci były te 2 miesiące testów, skoro i tak grasz nietestowanym deckiem?

Cóz... Macie rację. Nie powinienem tak robić. I wiem, że to było głupie. Znaczy - chyba wolałem wziąć mniej pewną talię, ale "zabawniejszą", niż dosyć ograną, ale w gruncie rzeczy nudną kontrolkę. Jak to się skończyło - przeczytacie za chwilę.

Dobre wsparcie to połowa sukcesu.

Bo tak, w piątek w pociągu zdecydowałem się właśnie na Alitha. Chaos oczywiście też dawał radę - ale jakoś skusiły mnie te zasadzkowe Elfiki. Do True Mage'a nawet nie usiadłem.

Mój deck wyglądał następująco: https://deckbox.org/sets/2036382

W skrócie: trochę mniej naporu względem wersji Wojta (brak Purged by Flame), z kolei trochę więcej kontroli (dorzucenie Demolek). Wyleciały za to Flamesy, zaś pojawiły się Konwokacje, żeby przyspieszyć Alitha. Do tego ja miałem 2 Vaule, kosztem 3 Tiranoców. Dodałem też jedno Planning for War, zaś wywaliłem White Tower Aspirant (Krasie? Phi...).

Ogólnie to przede wszystkim kosmetyczne zmiany - ale deck stracił przez nie tempo, które jest tak ważne. Bo tutaj nie ma czasu na kontrolę, trzeba bić, bić i jeszcze raz bić. Oczywiście karty kontrolne tu są - ale po to, aby jeszcze zwiększać tempo, a nie by stać i robić eko, przycinając przeciwnika. Cóż, ja uświadomiłem to sobie dosyć późno... Ale nie uprzedzajmy faktów.


Basketball czy Blood Bowl?


Tak, skończyłem. Już, popłakałem, teraz kolei na przyjemniejszą część relacji.

Wyruszyliśmy w piątek rano w trójkę - Kubala, Wojt & Wujtrator. Przed nami było 8 godzin w PKP - ale minęło to wręcz zaskakująco szybko i przyjemnie. EIC: bezprzedziałowe wagony, miejsca przy stoliku, więcej miejsca niż w Pendolino, czysto, schludnie, innymi słowy - gra gitara. Był czas na testy, na rozmowy, na wypoczynek. Do Krakowa dotarliśmy pełni sił i głodni wrażeń.

Pierwsza tura - Gory w przód, Devka w Kingdom. Druga - RIP w Blodka, Servantsi, Mutacja, Kairos. W następnej Wola na początku tury. Tak było, nie zmyślam!

Pierwszym punktem programu były tak zwane "Sportowe emocje". W 2014 przed OMP graliśmy w koszykówkę - teraz postanowiliśmy znów tego spróbować. Najpierw zmierzylismy się w pojedynku Północ (ALAN, Kubala, Oreł, Wujtrator) vs Południe (Czarny, Drumdaar, Juri, Stach), gdzie dwukrotnie zwyciężyła ekipa Bydgoszcz & Trójmiasto. Następnie powalczyliśmy z miejscowymi graczami w meczu 5 na 5 na pełnym boisku.

Koszulka z nazwiskiem Curry'ego, którą nosiłem, dodała mi skrzydeł. W pierwszym spotkaniu trafiłem dwie trójki, w tym jedną na zwycięstwo. Chociaż największą zasługę w tej wygranej miał Oreł, który raz po raz punktował spod kosza. W drugiej grze zostaliśmy rozjechani - kilka strat i punktów z kontry, trochę nerwowości i było 1-1 w meczach. W trzeciej grze, poza nadal świetnie grającym Orełem, kilka trafień z dystansu zaliczył Drumdaar. Sporo energii w obronie dał Stach, zaś całością dyrygował ALAN. Wygraliśmy mini-serię 2-1, zatem schodziliśmy z boiska w bardzo dobrych nastrojach.

Po koszykówce wróciliśmy do hostelu - i tutaj warto wspomnieć o miejscówce, w której przyszło nam spać. Express Hostel - rewelacja. Nie dość, że bardzo blisko Hexa (Google Maps mówi 300 m i 4 minuty), to dodatkowo bardzo dobre warunki za niską cenę. I jeszcze duża sala na dole z kuchnią, pralnią oraz stołami i telewizorem. Plus można wyjść na świeże powietrze. Nic dziwnego, że hostel pełen jest gości - zdecydowanie warto. Każdemu polecam (a nikt mnie o to nie prosił, ha!). Link macie tutaj: https://www.expresshostel.pl/index.php/pl/

Zatem: wróciliśmy do hostelu, ogarnęliśmy się i nadszedł czas na integrację na mieście. Wybraliśmy się nad Wisłę, gdzie przy Termach Krakowskich mogliśmy posiedzieć na leżakach, popijać piwo i w spokoju gadać. Jak zwykle: na tematy wszelakie. O ile ulubionym momentem (pojedynczym) wyjazdów jest dla mnie pierwsze spotkanie i przywitanie się z tymi wszystkimi znajomymi osobami, to jako dłuższą czynność uwielbiam (jak chyba wszyscy) właśnie te momenty, kiedy możemy w spokoju odpocząć, powspominać, podyskutować czy powymieniać się doświadczeniami.

Drugi typ wsparcia - nie mniej skuteczny i potrzebny!

Kiedy koło 23 maszerowaliśmy do Expressa myśleliśmy, że na dzisiaj integracja się skończyła. Wujtrator nawet powiedział mi, że "to chyba pierwszy raz od dawna, kiedy wyśpię się na turniej". Jednak, gdy wróciliśmy, okazało się, że przyjechała już Warszawa. Eiiiii! Powitania, oczywiście rzewne i głośne, sprawiły, że o mało nie wyrzucono nas z hostelu. Gdy widzi się po długiej przerwie te wszystkie twarze, to ciężko pamiętać o tym, że w pokojach obok śpią inni goście. Cóż... Na szczęście dzięki urokowi osobistemu poszczególnych członków naszej grupki oraz charyzmie Makabrysia zdołaliśmy utrzymać o włos od spalenia wyrzucenia. Siedzieliśmy zatem w sali na dole, ponownie oddając się przyjemnością płynącym z integracji. Za cały ten dzień wszystkim serdecznie dziękuję! Tak, wiem, że już po raz któryś tam. Ale co poradzę, że jestem wdzięczny za każdy moment w waszym towarzystwie.



Wurrzag, Rzyg, nielegalny deck - jak to było z tym turniejem


Sobota rano. Jestem jedną z tych osób, która lubi wstawać wcześniej rano. Oczywiście nie zawsze mam na to ochotę. Budzę się koło 8 i widzę sms od Tobiaco - "Spisz?". Odpowiadam kulturalnie "Nie, a co?". "Zejdz do jadalni". Tam witam się z braćmi Tobolewskimi (już ciszej niż wczoraj z Warszawą). Składamy wspólnie z Tobiaco Wurrzaga. Zapominając o tym, że Liber Mortis ma "1 per deck", wrzucamy x2. Jak siądzie to spoko, jak nie, to trudno. Deck, jak to Wurrzag, wydaje się silny. Wrócimy jeszcze do niego.

...

11:00. Hex, Kraków. Zaczyna się zabawa! Witamy się ze wszystkimi, zapisujemy, śmiejemy, żartujemy, pierwsza runda, lecimy!


Runda 1
vs Juri, DE 0:2
Sorceress Convent

Pierwsze starcie. Wysoki, drugi stolik. Z Jurim gram pierwszy raz w życiu. Gra kontrolą ręki, palącą Konwentami i atakami (Zwiad!). Przegrywam kość (co było dla mnie standardem na tym turnieju - gdzie kostka programowa ja się pytam?!). W pierwszej jestem dosyć szybko skontrolowany i zostawiony na małej liczbie czegokolwiek. Nie poddałem jednak od razu, bo byłem ciekawy, co przeciwnik ma jeszcze w decku. Nie było tam jednak zaskoczeń (a przynajmniej ja ich nie widziałem). W drugiej szło mi trochę lepiej, coś tam paliłem i rozwijałem się. Jednak Juri też oddawał. Czas powoli się kończył, zaś z minuty na minutę to on był w coraz lepsze sytuacji. Ponownie - grałem zbyt wolno, przez co przeciwnik mógł się rozbudować i zacząć realizować swój plan. Kontrola Alitha jest zbyt wolna! Czas skończył się w mojej turze. Juri, dogrywając swoją, zdołał mnie jeszcze spalić. Nie miałem w sumie czego zrobić, skutecznie wyrzucał mi karty oraz kąsał Konwentami. 0:2. Niestety, jeszcze nie zauważyłem, że źle gram. Uznałem, że to wina kostki i nieogrania. W następnej będzie lepiej. Ale tak czy siak, Juri - dzięki za miłą grę i gratuluję wyniku. TOP 8 to nie byle co. ;)


Runda 2
vs Dashi, EMP 1:2
Kurt Helborg

Byłem już gotowy na kolejne 0:0. Też w Hexie, też przy tym samym stole, rozegraliśmy pamiętny pojedynek, w którym nie skończyliśmy ani jednej gry. Teraz jednak decki inne, gracze chyba po części też. Imperium z Heroic Taskiem, hm... W pierwszej zostałem po prostu skontrolowany i mogłem zbierać karty (Rodryki, Osternachty Rezerwy - klasyka). W drugiej ja narzuciłem tempo, dodatkowo mocno odcinałem Dashiego od dociągu oraz stopowałem Asuryanami. Sam zdołałem zbudować napór - 1:1. Dotarliśmy do trzeciej gry! Już za to powinniśmy dostać jakąś nagrodę! Ale wracając - w trzeciej grze nie byłem w stanie skutecznie kontrolować i powoli traciłem przewagę tempa (znów generowałem za mało presji!). Dashi w końcu odpalił HT - Tarcza Aeonów. Do tego zaraz Młotek. Ups, nie mam co z tym zrobić. Znaczy mam 2 Demolki, ale musiałbym je dobrać. A to też nie rozwiązuje problemu całkowicie. Postanowiłem się zatem bronić (Imperium dobierało dużo kart - spróbuję przewinąć!). Zostały może 3 czy 4 karty (chyba nawet kwestia 1 tury), ale przeciwnik zdołał mnie spalić. Wybrańcy, Panthery, inne takie. Nie dobrał Zbrojnego Zwiadu, ale to nie miało w tym wypadku znaczenia. Mój deck miał za mało obrony, by to przetrzymać. A Imperium, mając 9+ kasy, może spokojnie skontrolować i wystawić napór. Wystarczający napór. 0:2 po dwóch rundach, jak chcę topkę, to muszę się postarać.


Runda 3
vs Oreł, EMP 2:1
Stirland Deathjacks

Znów Imperium. Przeciwnik oczywiście zaczyna, wyrzuca sporo tanich kart - w tym, uwaga, Stirlandzkich Wojowników. Hm, czyżby deck na Warriorach? W pierwszej Oreł skutecznie rozwalał mi prawie wszystkie supporty, które wystawiłem. Ponadto obrywałem Infiltracjami. Zanim zbudowałem cokolwiek zacząłem być palony. W drugiej grę zrobiły Asuryany. Skutecznie blokowały przeciwnika, przez co nie mógł niemal nic wystawić. Ja zaś przeszedłem do naporu. Kolejna trzecia gra. Było znów w miarę wyrównanie, ale nie byłem w stanie zatrzymać Imperialnej ekonomii. Co prawda sam się odgryzałem, ale brakowało obrażeń. Oreł miał mnie na widelcu, ale zdecydował się zrezygnować, bo i tak droppował po tej rundzie, by szukać ALANa. Zatem zapisałem na swoim koncie zwycięstwo, chociaż tak naprawdę przegrałem. Dzięki wielkie za przyjemną grę.


Runda 4
vs Zombie, EMP 1:1
Karl Franz

Eh, trzecie Imperium z rzędu. Cóż... Przynajmniej miałem wreszcie okazję zagrać z Zombiem, którego nie widziałem od wielu, wielu lat. Pierwsza gra to oczywiście dobra kontrola mojego przeciwnika. |Rodriki, Infiltracje... Nie miałem jak tego przejść. W drugiej zagrałem bardzo agresywnie i jak najszybciej zacząłem palić przeciwnika. Wystawił Karola, ale zdołałem go zabić. Potem brakowało mu już sił do obrony. Gramy zatem trzecią. W niej mocno przycinałem przeciwnikowi dociąg, ale samemu nie miałem wystarczającego parcia. Skończył się czas. Remis - ale chyba to sprawiedliwy wynik. Pewnie na dłuższą metę to opponent byłby w lepszej sytuacji, ale nie ma co nad tym rozmyślać. Tak czy siak - dla mnie to pierwszy prawdziwie wywalczony punkt na turnieju!


Runda 5
vs Nilis, EMP 2:0
Peasant Militia

Piąta runda. Czwarte Smerfy... Tym razem jednak (szczęśliwie lub nie) nie było mi dane się z nimi zmierzyć. Nilis, gdy zobaczył mój imba deck rozbrajający uśmiech postanowił poddać grę. Tak naprawdę po części się ucieszyłem. Nie musiałem kolejny raz grać przeciwko Imperium, a ponadto mogłem odpocząć tę godzinę i popatrzeć, jak grają inni. Taka dodatkowa przerwa w trakcie swissa. Zatem już dwa zwycięstwa, ale realnych wygranych na stole de facto brak. 


Runda 6
vs Crane, SKA 1:2
Screaming Bell

W końcu nie Imperium!!!!!!!!!!! O rany, ależ się ucieszyłem. Przyjąłbym z radością niemal każdą inną frakcję (może jeszcze poza DE). W pierwszej grze zbyt wolno się rozwijałem, a przeciwnik wystawił dzwony oraz Misję i spalił mnie dosyć łatwo. W drugiej ja przeszedłem do naporu, stopowałem go Asuryanami oraz wbijałem Indirecty. Loeck w Grubego Szczura, co to by nie mógł przyjmować Indirectów. I jakoś się udało. Niestety dla mnie, trzecia wyglądała podobnie do pierwszej. Znów byłem za wolny i, mimo iż heroicznie broniłem się Zerówkami, nie dałem rady. Gratulacje Crane, do Topki było niedaleko!



Z wynikiem 2-1-3 skończyłem na 19 miejscu. Przynajmniej byłem najlepszy z HE! Chociaż tak naprawdę nie wygrałem żadnej gry. Cóż... Zabrakło ogrania i chyba trochę pomysłu, bo jednak jeśli bierze się zmieniony deck kogoś innego i gra nim pierwszy raz dzień przed turniejem, to chyba ciężko oczekiwać dobrego wyniku.

Ale, ale! Po rundzie zasadniczej wybraliśmy się z Wujtratorem i Jaszczurem na Kumpira, a potem mogliśmy w spokoju obejrzeć Topkę!

1. Drumdaar DWA
2. Tobol CHA
3. Tobiaco ORC
4. Lapson ORC
5. Juri DE
6. WOJT UND
7. Raskoks DE
8. Nechrist UND

TOP 8

Drumdaar - Nechrist
Tobol - Raskoks
Tobiaco - WOJT
Lapson - Juri

A w niej - Tobiaco z Wurrzagiem zatrzymał Undeady Wojta, Tobol uległ Raskoksowi (nie zdążył zrushować), odpadł też pierwszy po zasadniczej Drumdaar (który w międzyczasie dostał nagrodę dla najlepszego Krasia turnieju). Lapson zaś nie wpuścił Juriego dalej. Na placu boju zostało samo Destro (a ja myślałem, że to Imperium zdominuje turniej - a najlepsze było dopiero na 11 miejscu!).

Dobra, to może by tak przestalować Wojta?


TOP 4

Tobiaco - Raskoks
Nechrist - Lapson

To nie był jednak szczęśliwy dzień dla Orków. Notabene dopiero w półfinale ktokolwiek ogarnął, że Liber Mortis może być jedno na talię - Raskoks wyrzucił w jednej turze dwa z ręki Tobiaco. I nagle olśnienie - przecież to było raz na deck! Cóż, jedno Liber Mortis do końca turnieju stało się pustą kartą.

FINAŁ (oraz MAŁY FINAŁ)

W meczu o trzecie Wurrzag porobił - Rzygi, Pillage'e, jednym słowem - nie było co zbierać. I Snoty tego dnia skończyły poza podium. Ale i tak brawo Lapson za świetny wynik niestrandardowym tak naprawdę deckiem.

Finałowe starcie - Nechrist vs Raskoks


Zaś w wielkim finale to Nechrist, wstając z grobu, pogrążył Druchii. Było momentami standardowo: Monastyr, Legenda, Deal with it. Ale końcówka - co się tam zadziało! Były oczywiście Baty, na discardzie Abominacje i Bloodthistery, ale kluczowy atak na zwycięstwo przeprowadził wskrzeszony Abyssal Terror.

Tak, Abyssal Terror. Ten oto:
Abyssal Terror

Cóż można powiedzieć - brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Niestandardowy deck, świetnie rozegrany turniej. I jeszcze wygrana z ósmego miejsca - brawo Nechrist!

Na drugim - Raskoks. Znów w Topce, znów blisko, znów trochę zabrakło. Gratulacje! Chociaż summa summarum można powiedzieć, że to też był Twój wielki weekend.

Na trzecim - mój czempion (tak naprawdę nie, ale tylko to mi pozostało) - Tobiaco a.k.a trzecie miejsce, bo Kubala pomagał składać mi deck. Dojście tak wysoko, dobra gra przez cały turniej... I to nielegalnym deckiem! Szanuję, szanuję!

Oczywiście gratulacje również dla całego TOP 8 - wśród tylu Inwazyjnych sław przebicie się do najlepszej ósemki to nie lada wyczyn (zdjęcia Top 8 na końcu wpisu).

Pełne  końcowe wyniki przedstawiają się następująco:

+----------------------------------------------------------------------------------------------+
| # | Gracz | Frak. | LG | Punkty | MB | B | W-R-P | +/- |
+----------------------------------------------------------------------------------------------+
| 1 | 'Nechrist' | UND | 6 | 10 | 42 | 63 | 3-1-2 | 8/7 |
| 2 | 'Raskoks' | DE | 6 | 11 | 43 | 65 | 3-2-1 | 9/5 |
| 3 | 'Tobiaco' | ORC | 6 | 13 | 38 | 52 | 4-1-1 | 9/3 |
| 4 | 'Lapson' | ORC | 6 | 12 | 37 | 51 | 4-0-2 | 8/6 |
| 5 | 'Drumdaar' | DWA | 6 | 15 | 42 | 63 | 5-0-1 | 11/5 |
| 6 | 'Tobol' | CHA | 6 | 15 | 30 | 48 | 5-0-1 | 11/6 |
| 7 | 'Juri' | DE | 6 | 11 | 49 | 71 | 3-2-1 | 9/5 |
| 8 | 'WOJT' | UND | 6 | 11 | 44 | 65 | 3-2-1 | 8/5 |
-------------------------------------------------------------------------------------------------
| 9 | 'Dex' | UND | 6 | 10 | 42 | 57 | 3-1-2 | 9/8 |
| 10 | 'Makabrysio' | ORC | 6 | 10 | 35 | 56 | 3-1-2 | 7/7 |
| 11 | 'Dashi' | EMP | 6 | 10 | 33 | 52 | 3-1-2 | 7/6 |
| 12 | 'Crane' | SKA | 6 | 10 | 32 | 48 | 3-1-2 | 7/8 |
| 13 | 'Stach' | ORC | 6 | 10 | 25 | 38 | 3-1-2 | 7/5 |
| 14 | 'Szymuss' | DE | 6 | 9 | 30 | 42 | 3-0-3 | 9/7 |
| 15 | 'Arteusz' | DWA | 6 | 8 | 33 | 49 | 2-2-2 | 8/7 |
| 16 | 'Nilis' | EMP | 6 | 8 | 30 | 45 | 2-2-2 | 5/5 |
| 17 | 'Wujtrator' | DE | 6 | 8 | 22 | 33 | 2-2-2 | 6/5 |
| 18 | 'Keil' | CHA | 6 | 7 | 40 | 58 | 2-1-3 | 7/8 |
| 19 | 'Kubala' | HE | 6 | 7 | 35 | 46 | 2-1-3 | 7/8 |
| 20 | 'Zombie' | EMP | 6 | 7 | 33 | 50 | 2-1-3 | 5/7 |
| 21 | 'Germanus' | ORC | 6 | 7 | 33 | 43 | 2-1-3 | 6/7 |
| 22 | 'Jaszczur' | DWA | 6 | 7 | 32 | 45 | 2-1-3 | 6/7 |
| 23 | 'Dykta' | CHA | 6 | 6 | 45 | 69 | 2-0-4 | 5/8 |
| 24 | 'Zygi' | DE | 6 | 5 | 31 | 44 | 1-2-3 | 6/8 |
| 25 | 'Czarny' | HE | 6 | 5 | 27 | 35 | 1-2-3 | 4/8 |
| 26 | 'Karol' | CHA | 6 | 3 | 38 | 56 | 1-0-5 | 3/9 |
| 27 | 'Susa' | SKA | 6 | 3 | 28 | 43 | 1-0-5 | 2/10 |
| 28 | 'Orel' | EMP | 3 | 0 | 9 | 26 | 0-0-3 | 3/6 |
+----------------------------------------------------------------------------------------------+


A Por La 13 - chociaż jedna wygrana tego dnia


Zaraz po turnieju wyruszyliśmy ponownie do Hostelu, aby wspólnie obejrzeć finał Ligi Mistrzów. Zdecydowana większość była za Liverpoolem. Skład kibiców Realu stanowiła wśród nas czwórka Kubala-Wojt-Oreł-Czarny.

Północ jednak zna się na piłce. Jak pewnie wszyscy pamiętają, były i bramki piękne (#BaleJakRonaldo), jak i byle jakie (#KariusPrzekupiony). Było niestety sporo goryczy z racji kontuzji. Tak czy siak - po raz trzeci z rzędu najlepszą drużyną na świecie został Real Madryt. Przynajmniej raz tego wieczoru mogłem się cieszyć z sukcesu (oczywiście to nie ja wygrałem, ale jednak jakieś uczucie satysfakcji było).

Znalezione obrazy dla zapytania liverpool real

Z tego miejsca (ponownie) chcę podziękować wszystkim, z którymi mogłem dzielić te sportowe emocje. To kolejny wielki pozytyw - spotykamy się już nie tylko po to, aby powymieniać się kartonikami (a tak naprawdę dla wielu karty są tylko jednym z powodów, aby się spotkać - i często nie najważniejszym).


Zew Stada Rykowców - Róg Brackiej i Reformackiej znów wita nas


Dobrze, oczywiście przesadzam z tym tytułem. Jak zwykle zachowywaliśmy się na poziomie - i nikt z obsługi nie chciał nas wyrzucić. Zew Stada Rykowców bardziej pasowałby do rozdania nagród za Topkę w Hexie: gdy WOJT odbierał nagrodę, zaśpiewaliśmy mu "Ore, ore". Może to bardziej by pasowało.

Wracając: setne już podziękowania. Dla wszystkich, z którymi miałem okazję pogadać i napić się (pierwszy raz pełnoletni na turnieju Inwazji, YEAH!). Doceniam każdą chwilę, i jedynie szkoda, że integracja kończy się zwykle tak szybko. Był nieumarły Wojt, był Negocjator Wujtrator, był przede wszystkim Król Dobrej Zabawy, Makabrysiu (Tobie to by trzeba dziękować w osobnym poście za pozytywny wpływ jaki miałeś i masz na całą naszą społeczność).

"Legenda za 2 z najlepszym artem w historii Inwazji"




























W poszukiwaniu nowych niewolników - Bransoleta skradziona


Przechodzimy do najsmutniejszej dla mnie części relacji. Drugiego dnia rozegraliśmy turniej Kataklizmu. Stawiło się (z tego co pamiętam) 14 osób. Grałem następującą talią Chaosu:

https://deckbox.org/sets/2043202

Testowaliśmy trochę i chodziło dobrze. Wyleciał m.in. BDK, bo za wolny i zbyt łatwo go skontrolować (spaczenie, Dekret, inne takie). Zrobiłbym na pewno kosmetyczne zmiany (wywalił pewnie Extending the Wastes - szkoda jednostki, żeby tam leżała). Ale ogólnie to dobry deck do tego formatu.

Nie będę opisywał poszczególnych gier, bo niestety nie pamiętam dokładnie, z kim przy jakim stoliku grałem. W pierwszej zdołałem skończyć grę w trzeciej turze, zdobywają 2 Fullcrumy i broniąc ich (chyba przeciwko Drumdaarowi i Juriemu). W grze na trzy osoby talia śmigała świetnie i można było spokojnie grać solo. W drugiej zdołałem wyrwać tylko jeden Fullcrum, którego następnie utrzymałem i dojechałem do drugiego miejsca (Raskoks nie dał nam szans, obronił się z dwoma i wygrał). Trzeci stolik udało mi się z tego co pamiętam wygrać, ale, niestety, nie pamiętam, z kim grałem.

I przyszedł czas na finał. Kubala (CHA), Wujtrator (DE), Raskoks (IMP), Drumdaar (LIZ). Można by rzec - same sławy Inwazyjne.

Raskoks zaczął z Mustera. Ja agresywnie wziąłem Fullcrum, zdradzając jednak Wujtratora, z którym się chwilę wcześniej ułożyłem. Potem zdobyłem też drugi. Niestety, taktyka rushu nie sprawdza się na cztery osoby (chyba, że miałbym idealne podejście). Skończyłem bez Fullcrumów oraz kart na ręce. Eh... Zagrałem tę grę tragicznie, teraz to widzę. Raskoks zdołał zaś wyjść ekonomicznie, przejął Fullcrumy i spokojnie je utrzymał. I tak to się kończy...

Finałowy stolik


Bransoleta (tymczasowo) stracona.

Wielkie gratulacje dla wszystkich ze stolika finałowego. I oczywiście brawo Raskoks - wiele razy graliśmy w Kataklizmie (także na finałowych stolikach). Teraz zemściłeś się chociażby za Wrocław. I za inne turnieje pewnie też. Gratuluję! Ale spokojnie, Trójmiasto wróci po Bransoletę, nie martw się.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I tak skończył się Galaktyczny Powrót do Inwazji. Pozostał jeszcze tylko powrót do domu - komfortowo, w 6 osobowym przedziale, ale tylko w czwórkę (Ja, Wujtrator, Zygi, Wojt).

Cóż... Było świetnie, dziękuję Wam wszystkim bardzo jeszcze raz. Specjalne podziękowania dla Galakty - za organizację oraz za świetne nagrody (gdy zobaczyłem pamiątkową tablicę za Kataklizm byłem przeszczęśliwy - dobra, szczęśliwy, bo jednak musiałem oddać Bransoletę i "pasować" nowego Mistrza Kataklizmu).

Tak czy siak - dziękuję! Oby do następnego (z tego co słyszałem w tym roku jeszcze Warszawa).

Zdjęcia (poza jednym z pociągu oraz tymi z meczu) pochodzą z Facebooka Galakty i oczywiście nie roszczę sobie do nich żadnych praw.

Na koniec jeszcze kilka fotek (pochodzenie j/w).

Nagrody, nagrody...

1 miejsce - Nechrist

2 miejsce - Raskoks

3 miejsce - Tobiaco

4 miejsce - Lapson

5 miejsce - Drumdaar

6 miejsce - Tobol (pierwszy z lewej)

7 miejsce - Juri

8 miejsce - WOJT

Najlepsza trójka...
Oraz całe TOP 8
1 miejsce w Kataklizmie - Raskoks

:( :( :(

:( :( :(

2 miejsce w Kataklizmie - Wujtrator

3 miejsce w Kataklizmie - Kubala

4 miejsce w Kataklizmie - Drumdaar

Kataklizm - Finałowy Stolik





sobota, 25 października 2014

Powrót do Iławy - ciągle jeszcze gramy!

Nie oszukujmy się - Inwazja, jaką znaliśmy i kochaliśmy przeminęła. Co jednak nie znaczy, że nie możemy się nią nadal cieszyć. W Trójmieście turniejów już nie ma. Mimo moich szczerych chęci - albo ktoś mówi, że woli grać tylko Conquesta, albo, że niby mógłby. Tak czy siak - kiedy rzucam temat na forum, nastaje cisza. A ponieważ chcę nadal grać w Inwazję, trzeba chyba szukać nieco dalej.

W Iławie już raz byłem na turnieju - i postanowiłem wybrać się ponownie. Poza ochotą gry turniejowej zdecydowałem się na wyjazd również (a może przede wszystkim) z innych powodów. Po pierwsze, bardzo lubię ekipę z Iławy. Po drugie, na ostatni turniej nie pojechałem, chociaż mogłem - dlatego postawiłem sobie za punkt honoru, by tym razem nie zawieść. No i po trzecie - trzeba chyba trochę pograć przed Regio.

Zebrałem się zatem i wczesnym rankiem w niedzielę wyruszyłem pociągiem nad jezioro o wdzięcznej nazwie Jeziorak. Pokręciwszy się trochę po Iławie, wybrałem się do kościoła. Wspominam o tym, ponieważ wtedy to spotkałem Wojta i Melomana. Dobrze wybrałem świątynię. Potem wybraliśmy się do nich do domu, gdzie zostałem przyjęty przepysznym, stawiającym na nogi śniadaniem. Tutaj podziękowania dla państwa Strychalskich - jestem ogromnie wdzięczny (za łącznie 3 wspaniałe posiłki). Przed 11 ruszyliśmy na turniej. Zapisy, ogarnięcie talii. I można zaczynać.

Runda 1
vs...

STOP! Co jest? Kubala nie opowiada, jak to nie wiedział, czym grać? Jak to grał czymś nietestowanym? Mili państwo - przed turniejem wiedziałem, czym będę prowadził zmagania. Co prawda mało myślałem nad taliami (brak czasu, możliwości testowania, Podbój...), ale miałem złożony deck na... Voice of Command. Wyglądał on tak: https://deckbox.org/sets/819478

Pierwszą wersję złożyłem, kiedy Jaszczur wspomniał o tym w wywiadzie. Po OMP-kach, kiedy miałem okazję porozmawiać z vice-Mistrzem Świata, dokonałem zmian. Wyszło to, co widzicie powyżej. Talia miała zabijać Mistrzem Ziemi. Wcześniej mogła w sumie skontrolować przeciwnika. Poza tym karty do eko. I tak, nie ma jednostek. Bo i po co? Nie trzeba brać Dyscyplin, Kościołów... Same korzyści.

Runda 1
vs Jimmy, EMP 2:0
Jedyni gracze Imperium na tym turnieju - spotkaliśmy się już na początku. Ukryty gaj przystopował Monety przeciwnika. Mój przeciwnik miał napór Imperialny - zaskoczył mnie, raniąc moje strefy dopakowanymi Piratami. Na szczęście doszła Milicja, udało mi się uratować strefę Dance'em. Potem wystawiłem Kurta i zacząłem kręcić Innowacjami i innymi taktykami - udało się! Uf. W drugiej było podobnie - przeciwnik wystawił nawet Hemmlera, ale nie zdążył mnie zabić. Dzięki za gry - tym razem nie udało Ci się odpłacić za poprzednie spotkanie (kiedy wcześniej byłem w Iławie).

Runda 2
vs Meloman, DE 0:2
Jeden z moich gospodarzy miał deck, który idealnie mnie kontrował - kontrola ręki bardzo mi przeszkadzała. Co prawda może mogłem potem jakoś się odbić, ale brakowało kart do wygrania. Shade'y, Wiedźmy, Informatorki - nie dało rady się przebić. Nie lubię DE - psują większość fajnych talii. W drugiej grze miałem na ręce masę kart, ale nie miałem jak zabić Melomana - zabrakło mi dwóch obrażeń, żeby wygrać. Gdybym miał Długą Zimę - mógłbym cofnąć sobie Mistrza Ziemi. A tak - przegrana. Ale dzięki za gry i gratuluję wyniku!

Runda 3
vs WOJT, ORC 1:2
Król Cyganów grał talią na Squigach - niestety, albo skutecznie mnie palił (Pająki, Eksperymenty, inne takie), albo niszczył Grimgorem. Nawet Hidden Grove nie pomógł - w końcu skończyły się Long Wintery. Może wcisnąłem Verenę, ale potem nie zdążyłem się odbudować. Jedną urwałem, ale ogólnie WOJT był lepszy w całym spotkaniu. Dzięki za grę, za gościnę, za karty, za wszystko.

Runda 4
vs Unclean, HE 2:0
Wysokich Elfów trochę się bałem (anulowanie taktyk), na szczęście nie było tam Maga Loeca. Alith Anar atakował mnie i zadawał dużo obrażeń - na szczęście w obu grach wystawiłem Kurta, po czym kręciłem, dobierałem, wystawiałem - aż miałem, co potrzeba. W drugiej grze przeciwnikowi zabrakło kilku niebezpośrednich, żeby mnie zabić - na szczęście obrażeń nie wystarczyło, a ja w następnej odpaliłem swoje indirecty.

Runda 5
BYE

Z wynikiem 3-0-2 udało mi się wskoczyć na 3 miejsce. Wygrał, z kompletem punktów, Meloman. Na drugim miejscu Wojt. Wielkie dzięki dla wszystkich, gratulacje dla zwycięzców. To był dobry turniej.

A co do mojej talii - jest może bardziej dla zabawy, ale gdybym miał ją zmieniać, to wrzuciłbym trzeciego Longa Wintera, może trzeciego AP. Nie wiem, czy by nie zredukować Orderów do dwóch. Na razie i tak nie planuję tym grać, więc nieważne.

Potem udaliśmy się ponownie do Wojta i Melomana, gdzie zagraliśmy z Królem w Discwarsy. Mimo iż nie lubię bitewniaków, to gra mi się spodobała. Nie sądzę jednak, bym planował kupować - wolę karcianki i planszówki. Ale dzięki za możliwość zagrania i pokazania mi, o co chodzi.

Całe TOP 3 turnieju jechało razem do Gdańska, zatem było jeszcze trochę rozmów - trochę odnośnie koszykówki, ale większość to były wspomnienia z grania w Inwazję. Dzięki wielkie, fajnie sobie przypomnieć te wspaniałe turnieje.

Uprzedzając pytanie - tak, napiszę obiecane wspomnienia z całego grania. Ale dajcie mi czas, ostatnio niezbyt mogę się zabrać do pisania.

No cóż, jeszcze raz dzięki wszystkim - mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.

Trzymajcie się! Do Warszawy!

środa, 1 października 2014

OMP 2014 - brak mi słów

Na wstępie, ba, nawet przed wstępem, chciałbym Was przeprosić, że musieliście dosyć długo czekać. Chociaż w sumie Przemo też jeszcze nie napisał relacji... Dobra, zostawmy to. Mam nadzieję, że uda mi się zrekompensuję wam ten czas oczekiwania. I że relacja nie będzie tak słaba, że zaraz usuniecie ją z historii przeglądania.

Teraz, już we wstępie, chciałbym (tak, na początku) powiedzieć: SERDECZNIE DZIĘKUJĘ! Naprawdę, wielu osobom chciałbym podziękować. Kolejność nie ma znaczenia. Zatem, dziękuję: Wojtowi, za pożyczenie kart oraz wspieranie mnie podczas turnieju, Wujtratormówi, za całokształt w sumie, Drumdaarowi z małżonką Alicją, za przenocowanie mnie, Rodzynowi, Raskoksowi, Drumdaarowi i Przemowi za grę w kosza (Przemo, w sumie ze sobą nie zagraliśmy, ale mam nadzieję, że okazja jeszcze będzie), wszystkim, którzy byli wtedy u Borina i Rodzyna (pamiętam, że był Virgo, Ptaszek, Kowal, Morphine, Wilkoo, Mielona, wspomniani gospodarze, Drumdaar, Przemo, a także pewnie jeszcze kilka osób, których nie pamiętam). Naprawdę fajnie było sobie wtedy pogadać na rozmaite tematy. Dalej, dziękuję wszystkim, którzy byli na turnieju, Stachowi i ekipie z Galakty za bardzo dobrą organizację, możliwość dogrania Topki pierwszego dnia. No i wszystkim, z którymi grałem, wszystkim, którzy byli na integracji (prócz już wymienionych, to tych, co pamiętam - Germanus, Metatron, Czarny, Jaszczur, SoS-u, Farba, cała reszta). Dzięki za Kataklizm. I ogólnie dziękuję wszystkim, którzy w jakiś sposób mieli wpływ na to, że wyjazd był tak udany pod niemal wszystkimi względami (o tym za chwilę).

Jeśli ciągle tu jesteście, to znaczy, że nie zanudziłem was na śmierć. Przejdę do konkretów.
Oczywiście, standardowo, cofamy się w czasie.

Wakacje 2014 roku
Hm... Czym by tu zagrać... Zrobię deck na Wielkiej Księdze Uraz. O, i jeszcze talię na Voice of Command. No i Rush Chaosu, żeby sprawdzać, czy nie za wolne te decki. Kilka startowych rąk, parę rozgrywek tymi taliami... Dwa razy testowałem z Wojtem. Raz - czysto for fun, kiedy on grał deckiem na Thorku. Następnie, już nieco poważniej, cisnął Wurrzagiem. Mówiąc krótko, tymi Orkami mnie zmasakrował. Żaden mój deck na to nie działał... Hm... Trzeba coś zmienić.
Burza mózgów. Kilka rozmów z Wujtratorem, typu:
- Ej, może zrobisz mi deck, który działa?
- Weź moje HE z Wawy. Mają potencjał, ale miałem pecha.

Złożyłem ten deck, ale tam w między czasie pomyślałem sobie mniej więcej tak: "Chwila, przecież Imperium na skakaniu jest mocne." Zrobiłem taką talię, chwilę potestowałem. Świetnie śmiga, niemal zapomniałem, jakie to przyjemne. Dobra, trzeba dodać jeszcze coś, żeby to szybsze było. A, no tak! Doubling the Guard! Hm... Kurt? Nie... Karl! Tak! Karl! Potem była już tylko kwestia kosmetycznych zmian.

Powyższe dwa decki oraz, standardowo, Rush Chaosu, wziąłem ze sobą do Norwegii. Tak trochę testowałem. I doszedłem do wniosku, że Imperium śmiga świetnie. Biorę!

I tak oto powstała moja talia. Wyglądała ona tak: https://deckbox.org/sets/777194


No i nadszedł czas wyjazdu. Karty miał mi pożyczyć Wojt, już na miejscu. Zatem w piątek, wczesnym rankiem, wsiadłem w Polskiego Busa. Toruń, Lodz, Katowice, bardzo dobrze się jedzie. Autostradą do Krakowa, niedługo powinniśmy być... A tu nagle - stop. Korek. Czekamy pół godziny (jak nie więcej), aż wreszcie mijamy bramki. Kraków!

Potem już tylko szybka podróż komunikacją miejską, zostawienie rzeczy w Drumdaara i można iść grać w kosza.

Trochę pograliśmy w 4 osoby (ja, Drumdaar, Rodzyn i Raskoks), pogadaliśmy z Borinem i ekipą z Białego, którzy to zjawili się na boisku. Potem wróciliśmy do kosza, ale, niestety, nie mogłem dłużej kontynuować gry. Miałem złe buty, przez co zjechałem sobie stopy. Patrzyłem zatem, jak pozostali (powyższa trójka oraz Przemo, który właśnie dojechał) biegają i rzucają. Dzięki wielkie za to granie. Mi się bardzo podobało.

Po odnowie biologicznej ruszyliśmy na integrację. Dom Borina i Rodzyna zaraz za Krakowem - pełen wypas. Do tego zacni ludzie, kiełbaski, chleb (z tego co pamiętam osobiście wypiekany przez Wilkaa i Mieloną). Świetne spotkanie, możliwość porozmawiania z dawno nie widzianymi ludźmi - jeden z moich ulubionych momentów podczas Regionalsów.

O którejś tam godzinie wróciliśmy do Drumdaara. Szybkie ogarnięcie się i do łóżek. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy z Przemem o deckach. Na pytanie jaka talia wygra, odpowiedziałem trochę pysznie, że "moja", ale potem dodałem, całkiem szczerze, że jak dla mnie Chaos lub DE, może jakieś Orki. Że generalnie stawiam na Destro. Tak naprawdę nie myślałem nawet, że ta pierwsza odpowiedź może się ziścić - ale cóż, życie zweryfikowało moje przekonania.

W dzień turnieju ruszyliśmy do słynnej już szkoły, gdzie kolejny rok mieliśmy walczyć o tytuł Mistrza Polski. Tym razem nie graliśmy w głównej sali, ale w jednej z bocznych - na szczęście na tyle dużej, by pomieścić wszystkich 42 uczestników.

I ten wspaniały moment - przychodzisz, witasz te wszystkie znajome osoby z całej Polski. Zazwyczaj samo to spotkanie jest tym, po co jeżdżę na Regionalsy. Dla ludzi, dla tej ekipy - gra jest mniej ważna. Chociaż nie twierdzę, że nie ma żadnego znaczenia - nie wiem, ile osób by przyjechało na Filary Ziemi.

Zapisy, decklisty, identyfikator, przypinka (nowość), stolice (neutralne z legendami), tak, tak, Stachu ogłasza rundy, okej, startujemy. Czas na opis gier. Z góry przepraszam, jeśli się gdzieś pomyliłem - poprawcie mnie w razie czego:

Runda 1
vs Farba, CHA 2:1
Nie ma lekko - Farba to dobry, kontrolny gracz. Pamiętam, że graliśmy w Łodzi, kiedy przegrałem z nim w TOP 16 (ogólnie wygrał cały turniej). Nie było lekko, zwłaszcza, że w drugiej turze dostałem synergią, na którą mój deck niemal nie miał odpowiedzi - Corb mówi Osterknacht + Ptasior. Nie mam jak tego zdjąć. Na szczęście w porę dochodzą Kościoły, Dyscypliny, Rodrik pozbywa się większości supportów. Przechodzę do ofensywy - udało się. Druga gra to niestety świetne wyjście Farby z Wampira w drugiej turze. Nie miałem w sumie co zrobić - Farba niszczył mi wszystko w Queście. W ostatniej grze musiałem się mocno skoncentrować. Rodriki, Osterknachty, Wezwania, Wybrańcy - sporo tego było. Udało mi się przejąć kontrolę nad stołem i wygrać. Kluczowy był moment, kiedy w odpowiedzi na Ptasiora rzuciłem Dyscyplinę, na co Farba zareagował Bombą. Miałem na szczęście drugą Żelazną. Dzięki wielkie za wymagające gry.

Runda 2
vs Rodzyn, EMP 2:1
Talia Imperium na Volkmarze. W sumie nigdy nie mogłem się przekonać do tej legendy. Ale kiedy chciałem użyć Osterknachta, musiałem sobie zawijać jednostki na dół. Smutne... Na szczęście udało mi się w dwóch grach zabijać Ponurasa za czas, zaś potem atakować masą. Udało się. Tak czy siak wygrały Smerfy - Imperator się cieszy. Dzięki wielkie za gry - jak zawsze na wysokim poziomie, do tego miło sobie pogadać.

Runda 3
vs Repek, ORC 2:0
Kolejny pojedynek z krakowskim graczem. Tym razem to, czego niebiescy nie lubią - Orki. Starałem się kontrolować dociąg, niestety, kiedy doszedł Scrap, przeciwnik nagle zapełnił sobie rękę. Ale, chwila. Zaświtało światełko nadziei. Mam przecież po coś Verenę w talii. Zacząłem na różne sposoby dobierać coraz więcej kart. Repek kładł rozwinięcia, po czym zaraz je poświęcał. W którejś turze postąpił inaczej - zatrzymał sobie devkę. Moja tura, dobieram... Verenę. Hm. Na dwie strefy okej, ale Monastyr zostanie. Zagrałem chyba Posąg, żeby dobrać kartę z Misji (miałem 5+ kasy). Repek w odpowiedzi poświęcił rozwinięcie. Czułem się, jakby święta przyszły o te kilka miesięcy wcześniej. Osąd Vereny. Bum. Potem spalenie nie było już problemem. W drugiej grze udało mi się skontrolować i zajechać. Dzięki za grę i gratuluję świetnego wyniku!

Runda 4
vs Miłosz, HE 2:0
Pierwszy stół... Naprzeciwko mnie kolejny problem dla mojej talii. Wysokie Elfy mogą anulować moje kluczowe akcje. Na szczęście, jeśli nie ma Maga Loeca, to można trochę poszaleć. W pierwszej grze udało mi się wcisnąć Verenę. Przeciwnik nie kładł rozwinięć, ale miał zostawioną kasę. Myślę sobie - ma Disdaina/Draina, albo nie. Zaryzykowałem. Udało się. Chwile potem było 1-0. Potem udało się skutecznie kontrolować: Infiltracje, Rodriki, Osterknachci. Kilka małych ataków, kilka dużych - i mamy to! Ale gratuluję wysokiego i dziękuję za miłą atmosferę podczas gier.

Hm... Na razie 4-0. We Wrocławiu też tak było. Teraz niby mniej osób, ale nie byłem pewny, czy wystarczy. Musiałem jeszcze wygrać. No to jedziemy.

Runda 5
vs Dashi, EMP 1:0
Kolejny mirror. W Krakowie również graliśmy - wtedy było pamiętne 0-0. Teraz również gra szła wolno - ale pojedynki dwóch Imperiów zazwyczaj wygląda tak: Simcity, Simcity, okej, próbujmy się atakować, hm, okej, to kto się pierwszy przewinie? U nas było podobnie. Infiltracje latały z obu stron, ekonomia była świetna po obu stronach. Ale, kiedy wszedł Karl, Dashi poddał. Nie wiem, czy musiał, może nie widział szans na zabicie Imperatora, a chciał powalczyć w drugiej. A walczył, nie powiem.Rushował mnie, ale, na szczęście, podeszło kilka kart obronnych - dzięki czemu spokojnie dowiozłem korzystny wynik. Dzięki za ten pojedynek - do trzech razy sztuka, może jak zagramy następnym razem, to skończymy chociaż 2 gry?

Czyli mam Top 8. Uf. Przerwa na obiad - czyli znany wszystkim Bar w okolicy. Wybraliśmy się razem z Wojtem i Metatronem. Oczywiście na miejscu była ponad połowa graczy, ale to nie żadna niespodzianka. Ale dobrze, odpuszczę wam opis obiadu. Kotlet nie miał szans - tyle powiem, nie pomogłaby mu nawet Żelazna Dyscyplina.

Runda 6
vs SoS, DE 0:2
Tutaj nie ma w sumie co opisywać. A nie, przepraszam. Jest. Zaczynam. SoS-u: Hate, Hate, Wiatr Ostrzy, graj. Hm... Wystawiłem Taxi. Chyba w drugiej turze dostałem Raideroscoutem za 4. W drugiej co prawda miałem kasę, ale zaraz potem potraciłem większość kart. Nie było co zbierać. Wielkie szacun za tę grę - po prostu nic dodać, nic ując, klasa sama w sobie.

Runda 7
vs Dex, EMP 1:0
Kolejny bratobójczy pojedynek. No i zemsta za Wrocław (za singla, za Kataklizm, zależny, kto chce się mścić). Warszawski gracz miał talię podobną do mojej, ale Kurta w decku. No cóż, mirror jak mirror. Kto osiągnie przewagę, o, Karl, jakieś tury, jakaś kontrola. Miałem trochę więcej, miałem legendę - Dex poddał grę. Drugiej nie skończyliśmy, ale była podobna. Niestety, takie mirrory rzadko są ciekawe. Ale szacun Dexiu za dobry wynik Imperium, którym często nie grywasz (z tego co wiem).

I tak, z wynikiem 6-0-1, udało mi się skończyć rundę zasadniczą na pierwszym miejscu. Klątwa Metatrona... Hm, ale SoS-u w trakcie którejś rundy przypomniał, że przecież przełamał ją we Wrocławiu. A no tak... No to walczymy!

1/4 finału
vs Jaszczur, EMP 1:0
Taaaaak... Z tym legendarnym graczem nigdy jeszcze nie wygrałem. Pamiętam, że w Toruniu pokonał mnie w pierwszej rundzie topki. Łatwo nie będzie. Gramy, jak to Imperia - ekonomia, ekonomia, trochę Cię przytrzymam. Jaszczur miał przewagę, ale dużo z tego nie wynikało. Ciągle odcinał mnie od 6 pieniędzy. W końcu je miałem, ale nie wystawiłem legendy, tylko jakieś ekonomiczne karty. Karl przybył ze dwie tury później. Jaszczur trochę atakował, ale, gdy przybył Imperator, to ja nacierałem. Czas powoli się kończył. Nasze decki również. Infiltracje nie były już potrzebne. W końcu Jaszczur dobrał karty, tak, że została mu jedna. Coś tam zagrał, ale nie spalił mnie. Moja tura. Dobieram - zostały mi chyba 2 albo 3 karty. Doublingiem dociągam tak, że mam jedną - i tak ciągnę 2 za Karola, a on nie zginie. Atakuję moimi siłami, ale nie przebijam się. Jaszczur ma prawie pół talii na ręce. Musi dobrać karty. Czy ma Ordera i wygra? Został mu jeden kasy. Rzuca... Doubling the Guard i się przewija. Do końca czasu z 5 minut. Uf... Gramy następną, ale nie starcza czasu. Dzięki wielkie, naprawdę, to mega ciekawy, mega wymagający i mega męczący mecz. No i bardzo kulturalny, a jakże. Szacun za kolejną topkę.

1/2 finału
vs Keil, CHA 2:1
Od razu siadam do gry. W pierwszej jestem atakowany i uderzany Ptasiorami i innymi takimi. Spaczone jednostki z Dyskami i Khorvakami zaczynają mnie palić. Na szczęście dobra kontrola, przejście do ofensywy - i udaje się spalić. W drugiej niby pod kontrolą, niby mam ekonomię, ale Keil atakował mnie, atakował, ja nie wystawiałem obrońców, a on zagrał w końcu Unleasha - na styk. 1:1, nerwowa końcówka. On atakuje. Ja atakuje. Ogólnie skontrolowałem dociąg. W kluczowym momencie  pospieszył się z Unleashem - prowadził w obrażeniach, zostało mało czasu, ale nie miał prawie kart, ani rozwinięc.  Udało mi się chyba wcisnął Verenę.Przeszedłem do kontrofensywy. Kolejnym ważnym momentem było wystawienie Raidera do obrony Kingdoma - a nie do Questa, by dobrał karty. Udało mi się spalić, uzyskać przewagę w obrażeniach - i uf, udało się! Od razu wspomnę, że może się denerwowałem i popędzałem Cię, ale wtedy, kiedy miałeś jedną kartę na ręce. Ja zaś zazwyczaj miałem 5+. Ale ogromne podziękowania za kolejną świetną i emocjonującą grę.

FINAŁ OMP 2014
vs SoS-u, DE 2:1
Znowu SoS. Będzie ciężko. Wygrał kość. Coś tam zagrał. Dostałem dwa hejty. Ale wyszedłem bodajże z 4 kart: Wioska, Powóz, Misja, czy tam dwie misje. Kontrolowałem, Dyscypliną zabroniłem Eksperymentów na Ofiarę. Kiedy osiągnąłem znaczniejszą przewagę, SoS-u poddał. W drugiej walczyłem, ale nagle prawie nie miałem kart. Verena w Kingdom niewiele pomogła. 1:1. Ostatnia gra tych Mistrzostw. Nawet niezłe podejście, wysypuję się powoli. Infiltracja, Rodrik, Osterknacht. Tym razem bez fajerwerków, tylko pewna kontrola. SoS-u poddał.

.
.
.

WOOOOOHOOOOOO! Jestem Mistrzem Polski! O rany! Jak dzisiaj o tym piszę, to widzę to jak przez mgłę. Kilka telefonów, wybór maty, no i JEST! Bon, Puchar, o rany, to rzeczywistość. Ciągle ciężko mi coś powiedzieć. I, jak w tytule, brak mi słów. Wcześniej nie wygrałem dużego turnieju - byłem jedynie trzeci w Bydgoszczy. A tu proszę. Taki sukces. Wybaczcie, ze tak nieskładnie pisze, ale, naprawdę, ciężko mi o tym mówić. Nawet teraz czuje tak ogromne emocje.

Dobra, my tu gadu gadu, a przyszedł czas na integrację. W drodze nocny kebab - naprawdę konkretny, do tego piekielnie ostry sos. Ale dobrze, takie lubię. Puchar zostawiłem u Stacha, co to by go nie nosić do Pubu - i wybraliśmy się ponownie do "Rogu Brackiej i Reformackiej". Jak zwykle - świetnie pogadać z innymi na rozmaite tematy. Podbój, Inwazja, Hearthstone, ale nie tylko. Kto nie był - niech żałuje. Była chwila kłótni Mileny z SoS-em, ale zostawiamy to za sobą. Pod koniec integracji odwiedził nas... Mag Loeca. Wyczyniał nieprawdopodobne sztuczki. Serio, byliśmy wszyscy zaszokowani. Nic dziwnego, że potem jego pudełko do kart wypełniło się monetami. Tutaj macie tego gościa - ale uwierzcie, na żywo jest jeszcze lepszy: https://www.youtube.com/watch?v=LGHevs_Df5A.

Po skończonej integracji przeszliśmy z Przemem, Jaszczurem i Drumdaarem kawałek Krakowa - aż w końcu nocnym tramwajem dotarliśmy na miejsce. Kąpiel i czas chociaż trochę wyspać się przez kolejnym dniem zmagań.

Rano pyszne śniadanie (kolejne, w sobotę rano również mieliśmy możliwość zjedzenia w kuchni Alicji - dziękuję ponownie, jestem ogromnie wdzięczny).

W niedzielę - TOP rankingu, któremu się nie przyglądałem. I Kataklizm, który organizowałem. Punktacja Krakowska na kartce i system znany z Ligi Trójmiasta: Kubala 2.5.22.142536.77 . Ostatnio poszedł update, ale ciągle ścina.

Talią grałem taką: http://deckbox.org/sets/778127

W pierwszej rundzie, niestety, Dashi i Drumdaar zdołali mnie powstrzymać. Krasnoludy mojego aktualnego gospodarze miały za mało mocy - a drugi z Imperialistów przy stole zdołał zabrać mi Fullcrumy, po czym dosyć łatwo je utrzymał. W następnej, grając z Mieloną, Johnym i Raskoksem, udało mi się lepiej rozegrać grę - trochę blefu, odpowiednia ekonomia - i 10 punktów. W finałowych stoliku zmierzyłem się z: Czarnym (wygrał poprzednie dwa stoliki), Dashim oraz Rodzynem. Trzy Imperia, jeden WE z Wrocławia. Ponieważ prowadził, to niemal wszyscy ruszyli na niego. Udało mi się zabrać Fillcrumy, po czym, mając Rozkazy Odwrotu, Dekrety oraz odpowiednią ilość jednostek z przodu udało mi się dowieść zwycięstwo. I wyprzedziłem o jeden punkt Czarnego w klasyfikacji ogólnej - tym samym udało mi się wygrać Kataklizm! Bransoleta Ricardo zostaje w Trójmieście! Gdańska Szkoła Kataklizmu, hej, hej! Wojt mnie "ukoronował", po czym przyszedł powoli czas, żeby się zebrać. Dowiedziałem się, że Farba wygrał Top 16 Rankingu - gratulacje, pokazałeś klasę.

Pożegnania - niby smutne, ale mają coś w sobie. Plany na ewentualne następne Regio. Podziękowania. Wymiana zdań ze Stachem odnośnie Bonu, Puchar w łapę - i wychodzimy. Na dworzec, wraz z Wojtem, spokojnie zdążyliśmy, po drodze zakupując prowiant na drogę. Wsiadamy do przedziału, ruszamy... Aż tu nagle dziewczyna siedząca obok Wojta wita się z nim. Wojt zaskoczony, ja zaskoczony, wszyscy zaskoczeni. Kraków - miasto spotkań. Dwa lata temu Wojt spotkał kumpla, rok temu ciocię i wujka, teraz znajomą. Zatem kolejny pozytywny akcent tego wyjazdu.

Podróż, jak to podróż - może trochę się dłużyło, ale summa summarum dotarliśmy na miejsce. Zamieniam ostatnich zdań z Wojtem, po czym ruszam do domu. O rany.

To był wyjazd, który zapamiętam na zawsze. Już dziękowałem, ale powiem to jeszcze raz - dzięki wszystkim! Cóż mogę powiedzieć, nie mogłem sobie wymarzyć lepszego zakończenia przygody z Inwazją. Może jeszcze będzie granie na Regio Conquesta w drugi dzień, ale czy będą następne OMP? Wątpliwe, ale nie uprzedzajmy faktów. Najwyżej zostanę Mistrzem na zawsze. Obie opcje są spoko.

Zatem, cóż mogę rzecz na koniec. Dziękuje za te wszystkie lata - i do zobaczenia na Podboju, albo przy innych okazjach!

PS. Woohoo! Jestem Mistrzem! Ciągle nie wierzę... Dzięki, że dobrnęliście aż tutaj. Cześć!

wtorek, 10 czerwca 2014

Z Assaulta 2014 spóźniona relacja

Dobra, dosyć tego. Leniłem się przez ponad miesiąc i mówiłem sobie, że "jeszcze trochę, jeszcze trochę". Trzeba się w końcu zabrać, zaraz Bydgoszcz. Wybaczcie, że tak długo zeszło. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, zatem przejdę do samej relacji.

Pewnie myślicie: "Zaraz Kubala będzie znowu mówił, że nie ma talii.". Prawda. Bo, niestety, jakoś nie idzie mi składanie i testowanie decków przed Regio. Niby coś grałem, ale to były bardziej fun talie. No cóż... O decku za chwilę.

Jechaliśmy tylko we dwójkę - ja i Wojt. Tak to bywa, większość osób nastawiła się na Warszawę. Ale w Bydgoszczy, mam nadzieję, Trójmiasto nie zawiedzie. Król Cyganów wygrał ostatni lokalny turniej, zatem przynajmniej on był gotowy. W swoim Chaosie zmienił tylko jedno - dorzucił trzeciego Daemon Prince'a. Jak wiemy, odniósł sukces. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Do Wrocławia dojechaliśmy nad ranem. Jechało się w miłej atmosferze. I ogólnie było przyjemnie, mimo miejsc siedzących. Potem niezbyt było co robić na dworcu, więc skoczyliśmy do KFC, zamówiliśmy coś taniego, po czym usiedliśmy do testów. Wojt wygrał większość naszych gier. Ani mój Multi-Wurrzag, ani naporowe Imperium nie dawało rady. Nie wiedząc, co począć, postanowiłem zagrać zwykłym Multiatakiem. Niestety, z wielkim bólem muszę się przyznać, że nie pamiętam dokładnego składu decku. Nie zapisałem go wcześniej, zrobiłem go de facto "na kolanie", przed turniejem. Może Przemo ma jeszcze mój decklist, wtedy bym uzupełnił. Pamiętam to mniej więcej tak:

http://deckbox.org/sets/573229

Na pewno ta restrykcja. Ogólnie to widać - mamy spalić jak najszybciej, ale nie tępo rushując.

Po testach w KFC udaliśmy się na tramwaj. I już podczas podróży komunikacją miejską spotkaliśmy pierwszym znajomych: m.in. Juriego, Michnika, Boreasa czy Stacha. Jak już mówiłem, uwielbiam właśnie te spotkania. 

A na miejscu już czekała cała ta wspaniała ekipa. Tutaj chciałbym podziękować wszystkim, którzy byli, grali, pomagali, gadali. Właśnie dzięki wam chce się jeździć na te wyjazdy.

Wszyscy się zapisali - 46 osób, tyle co w Gdańsku. No i lecimy!

Runda 1
vs Michnik, ORC 2:0
Orkowy rush, de facto brak kontroli, a jedynie napór i napór. Grę zrobiły mi Śledzie - dzięki temu ja paliłem, a mój przeciwnik nie. Gry w sumie bez historii, chociaż było blisko. Zadecydowała jedna karta. Dzięki za grę.

Runda 2
vs Drumdaar, DWA 1:2
W jednej udało mi się zamęczyć od początku i spalić. W drugiej kontrola krasnoludzka była nie do przeskoczenia. Na ostatnią mieliśmy mało czasu, nie byłem pewien pod koniec, czy przeciwnik ma Valayę, czy nie, dlatego pająki wystawiłem do obrony. Zabrakło mi obrażeń, a w następnej spłonąłem. Wszyscy naokoło mówili mi potem: "powinieneś napierać, jesteś orkiem". No cóż, było blisko, zabrakło ogrania, skilla, szczęścia, nieważne. Dzięki za grę, czekam na rewanż,

Runda 3
vs Dex, HE 0:2
Tutaj niewiele miałem do powiedzenia, próbowałem atakować, ale Dex dobrał dużo kart, włożył Maga Loeca i było pozamiatane. Potem zaatakował mnie z Sally i spalił (ew atakował przy okazji dobierania ~12 kart). Nie miałem nic do powiedzenia (niemal same jednostki, a ja Rzyga przecież nie miałem).

Runda 4
vs Słońce, CHA 0:2
W końcu spotkałem znanego mi z forum gracza. I, niestety, tyle mogę powiedzieć. Chaos brutalnie mnie zmiażdżył. Byłem za wolny dla tej kontroli. Nie mogłem niestety nic zrobić. Tak odchodzą marzenia o Topce...

Runda 5
vs PrzemekPP, UND 2:0
Udało mi się wygrać, bo najpierw kontrolowałem, ale potem po prostu zacząłem atakować licząc, że przeciwnik nie zdąży. Lobber na akolitę, w odpowiednim momencie eksperymenty - no i druga wygrana tego dnia. Z jednym z dwóch Undeadów.

Runda 6
vs Czarny, ORC 2:0
W przytulnej, małej sali przyszło mi się mierzyć z Czarnym. W Toruniu rok temu pokonałem go, kiedy obaj graliśmy Imperium. Potem, na pamiętnym turnieju w Bydgoszczy, "top deck" Hemmler i kolejna wygrana. Pomyślałem: "do trzech razy sztuka, Czarny na pewno ma lepszy deck i jest ogólnie lepszy". A jednak udało mi się w obu grach wygrać. W pierwszej niemal na styk, ciułałem, aż dopaliłem, mimo Snotlingów u mnie. A drugą grę będę chyba na zawsze zapamiętam: Czarny zaczyna, coś tam wystawia, ja - chyba Scrap i Pająk - za 2 w Pole Bitwy. On się rozbudowywuje ekonomicznie. Ja - devka, rip (Warboss), eksperymenty na pająki, drugi Pająk. Za 9 w jedną, za 7 w napoczęty BF. A stał tam tylko Raider Czarnego. Druga tura, dwie strefy. No cóż, jeszcze trochę musisz poczekać, być może zemścisz się w Bydgoszczy. Ale dzięki wielkie za grę.

Runda 7
vs Ziggy, UND 1:2
Drugie Undeady. Wszystkie zdechlaki ze mną grały, szacun na dzielni.W pierwszej grze weszła legenda, zabiłem ją, po czym, kiedy wróciła, nie bawiłem się w jej zabijanie, tylko paliłem. Udało się na styk. W drugiej wesoła ekipa zajechała mnie. Bloodki, chyba Hydra. W drugiej, mimo walki, stało się to samo. Zabrakło chyba jednej tury, no ale te talie już takie są - albo teraz, albo nigdy. Wielkie dzięki za grę, zrewanżowałeś się za Kraków. Oby jeszcze była okazja do kolejnej rozgrywki.

Z wynikiem 3-0-4 zająłem 28 miejsce. Rok temu było podobne, ale na znacznie więcej graczy. No cóż. Deck składany na kolanie, trochę szkoda, ale grało się przyjemnie. Potem było kibicowanie Wojtowi, który uległ (znowu) dopiero Jaszczurowi, a Jaszczur (znowu) przegrał finał, grając Orderem na Destro. Warszawa, Wrocław, dwa bratanki. Do Inwazji i do Cyganki. Czy jak to tam szło.

Gratulacje dla wszystkim zwycięzców mniejszych i większych (SoS-a, Jaszczura, Johny'ego, Borina, Wojta itd). Pokazaliście klasę.

Potem była integracja i pamiętne kalambury typu Dixit-Inwazja. Kogo nie było, ten ma co żałować. Przebiło to absolutnie wszystko. No i legendarny już tekst Makabrysia "raz w dupę to nie pedał". Kalambury udało się wygrać naszej drużynie z Północy w składzie ALAN, Wojt i Kubala. Potem przyszedł konkurs wiedzy o świecie Warhammera, gdzie udało mi się być w drużynie z Makabrysiem. Było dużo śmiechu, rysowania, pokazywania. Nie wszystko było zrozumiałe, ale niemal zawsze zabawne. Dzięki stokrotne wszystkim organizatorom i uczestnikom tych zabaw.

Zawinęliśmy się ostatni. Juri - wielki szacun za przenocowanie nas. Mamy nadzieję, że deck, który Ci złożyliśmy, nie wypadł tak słabo.

No właśnie, przechodzimy powoli do dnia następnego. Kataklizm. Nowy, ale świetny format. Oczywiście spóźniliśmy się (bo jakżeby inaczej). Usiedliśmy i rozpoczęliśmy grę.

Akurat tutaj deck pamiętam, bo go sobie wcześniej zapisałem. Wyglądał on tak: http://deckbox.org/sets/671801

Działanie jest proste, zdobyć fullcrum i nie oddać.

Wszystkich rund nie pamiętam, zatem opiszę to, co zapadło w pamięć.

Pierwsza gra, z Jurim i Michnikiem, raczej prosto, oni zaczęli coś ekonomicznie, a ja szybko wziąłem fullcrum, a potem tylko go broniłem.

W drugiej Keil poczęstował mnie Vereną. Dosyć długo nam to szło, niestety, kto inny wygrał, ja miałem raptem kilka punktów.

Trzecia, Keil i Dexiu, z Chaosem. Szybko wziąłem Fullcrumy, po czym byłem męczony. 2 zagrania zapadły w pamięć - Brutal Offering Dexa, w odpowiedzi cofam mu Daemon Prince'a na rękę. So close! No i drugie - Keil daje Verenę, Dexiu poświęca DP z Pola Bitwy i coś z boku, żeby zniszczyć mi devkę w Polu Bitwy i jedną Keilowi. W ten sposób ja i Chaos tracimy Pole Bitwy. Keil zabiera mi jeden Fullcrum, a potem wygrywam. Uwaga, gdyby Dex poświęcił jednostki z boku, to miałby DP z żetonami, zabrał by mi drugie Fullcrum i gra toczyła by się dalej, a ja miałbym czysty stół. A tak, mają na stole żadnych jednostek ani wsparć wygrałem stolik.

Finałowa gra. Przemo i Raskoks - będzie ciężko. Musiałbym wygrać chyba 6 punktami nad Krakusem, żeby być pierwszy. Zaczynam bodaj z Kościoła i czegoś, Demoralizację uniemożliwiam Przemowi wzięcie Fullcruma. Raskoks grał z Mustera, zatem w następnej może być ciężko. Przejmuję fullcrum i chronię go. Kościół się przydaję. W następnej biorę następny, umacniam się zasadzkami. W ostatniej turze mam dwa fullcrumy, jednostki z przodu, Kościół na stole, 4 kasy, Rozkaz odwrotu, Dekret, Surrendera na ręcę oraz jednostkę z Ambushem. Wcześniej poszedł Dekret na Wilhelma Przema. Fullcrum spaczający - Raskoks traci kolejną jednostkę. No i udaje się wygrać stół z 10 żetonami dominacji. Raskoks ma tylko 7. A ja jeszcze dostaję 2 punkty bonusowe.

Trofeum Ricardo zostaje w Trójmieście!

Dzięki wszystkim za świetny turniej, który ciągle jest świeży, a zupełnie zmienia podejście i talie. Dzięki temu Inwazja nie umrze.

Potem przyszedł moment pożegnań, następnie Kubala zwiedzał Wrocław, wstąpił do McDonalda, gdzie Trójmiejska ekipa była rok wcześniej, bla, bla, bla. To już was pewnie nie interesuje. Zatem - dzięki wielkie wszystkim za świetny turniej. Organizatorzy - spisaliście się. Poziom gry był, było fajnie, śmiesznie, nie było Skavenów - czego chcieć więcej? Zdjęcia macie.

Do zobaczenia w Bydgoszczy!

środa, 14 maja 2014

Wywiad z SoS-em - zwycięzcą AoW 2014


Wybaczcie, że zeszło mi tak długo, ale jakoś nie mogłem się zmotywować. Wywiad teraz, mam nadzieję, że na dniach napiszę w końcu relację.

Arkadiusz "S.O.S" Sosiński - zwycięzca Assault on Wroclaw 2014.

Zapraszam na wywiad:

Kubala: Po pierwsze, gratuluję wyniku. Wygrałeś Turniej Regionalny, pokonując w finale jednego z najlepszych graczy w Polsce. Przełamałeś się po przegranej w finale Assaulta 2 lata temu. Co zaważyło na twoim sukcesie? Szczęście, umiejętności, czy dopracowana talia?

SoS: Chciałoby się powiedzieć, że tylko umiejętności i dopracowana talia ale tak nie jest szczęście to nieodzowny element tej gry i miałem go na pewno sporo. Bardzo pomogła „elektroniczna kostka”, której byłem orędownikiem wprowadzenia. Oczywiście fakt, że zaczynałem wszystkie gry w playoff też był ważny.

Kubala: Opisałbyś swoją talię? Czym różniło się to od większości buildów? Czy coś byś w niej zmienił, kiedy patrzysz na wszystko chłodnym okiem?

SoS: Nie chciałbym zabrzmieć wyniośle ale szczerze mówiąc była to jedna z najmocniejszych talii jaką stworzyłem. Czym się różniła od innych tali ? chyba maksymalną spójnością. Na pewno coś bym zmienił ale to mała tajemnica :-(

Kubala: Nie brałeś udziału w turnieju Kataklizm podczas Regio. Osiągnięto wtedy rekordową frekwencję, jak na ten format. Czym była spowodowana twoja absencja?

SoS: Wytłumaczenie jest proste nie znam zasad :-)))

Kubala: Jak ocenisz organizację na turnieju we Wrocławiu? Czy wszystko było dopięte na ostatni guzik, czy też można by coś poprawić, aby za rok grało się lepiej? Jak oceniasz Salonik? Czy sprawdził się na tak dużej imprezie?

SoS: Nie chcę wychwalać wszystkiego pod niebiosa bo sam byłem poniekąd gospodarzem. Znam to miejsce od 15 lat więc mi się tam podoba mam nadzieje, że innym też. Myślę, ze w organizacji najważniejsze jest by wszyscy czuli się komfortowo i na luzie myślę, że tak właśnie było.

Kubala: Od jakiego czasu grasz w Inwazję? Jak zaczęła się twoja przygoda z tą karcianką? Czy wcześniej miałeś kontakt z uniwersum Warhammera? Grałeś w jakieś inne karcianki?

SoS: Grałem wiele lat w Magic TG z Farbą i innymi kumplami. Potem nie było już tyle czasu i jakoś odeszliśmy od grania. 2 lata temu znalazłem w sklepie Inwazję pograłem w chacie z moją cudną żoną i od razu zrozumiałem, że Magicowa moc wróciła. Pokazałem grę Farbie i Tadkowi, tafiliśmy do Saloniku i powoli poszło. Od razu wybrałem sobie DE i na Assaulcie udało się od razu zająć 2 miejsce.

Kubala: Jakie są twoje ulubione talie? Preferujesz jakiś konkretny archeotyp? Masz ulubione rasy?

SoS: Tylko destro i tylko control, praktycznie 85 % mojej „kariery” to DE, 10 % Chaos, raz grałem orkami w Toruniu złożyłem je w wigilię turnieju i nawet udało się wygrać.

Kubala: Jak budujesz deck? Tworzysz je według jakiegoś pomysłu, wokół konkretnej karty, a może jeszcze inaczej?

SoS: Zawsze wokół pomysłu co ma robić ale ma oczywiści kilka ulubionych kart, który inni nie używają.

Kubala: Jak ocenisz scenę Inwazji w twoim mieście? Czy lokalni gracze inspirują Cię do lepszej gry, dają Ci dobre rady lub pomagają w tworzeniu talii?

SoS: Uważam, że kumple z WRO są wspaniali zawsze sobie pomagamy, kibicujemy i razem testujemy. O swoich wątpliwościach przy tworzeniu talii informuję i konsultuję tzn. „męczę ucho przez telefon” Farbie, Przemowi i Jaszczurowi.

Kubala: Nigdy nie robisz przedpłat na turnieje, zawsze płacisz na miejscu. Można spytać o powód?

SoS: Tak mi zawsze wygodniej, żadnej dodatkowej roboty.

Kubala: Jak oceniasz Inwazję w przyszłości? Czy gra będzie dalej żywa, czy też w najbliższym czasie "umrze"?

Myślę, że powoli będzie trzeba przerzucać się na inną karciankę. Choć w inwazji jest ciągle sporo do wykombinowania.

Kubala: Czy czekasz na karciankę LCG w świecie Warhammera 40K? Jak ocenisz grę po pierwszych zapowiedziach?

SoS: Coś tam czytałem coś tam słyszałem, zapowiada się bardzo dobrze i mam nadzieje, że większość osób z Inwazji w nią wejdzie. Fajnie będzie grać w nią na początku np. drugiego dnia, a później odwrócić kolejność myślę, że dzięki temu Inwazja pożyje dłużej.

Kubala: Czy wybierasz się do Bydgoszczy na najbliższe Regio?

SoS: Tak, ale sytuacja jest dynamicza. Latem z żoną jesteśmy bardzo wkręceni w sporty wszelakie i dużo wyjeżdżamy więc wszystko się może zmienić.

Kubala: Skąd pochodzi twoja ksywka? Ma to jakieś głębsze znaczenie czy jest po prostu od nazwiska?

SoS: Sosu głębsze znaczenie??? :-) wiadomo od nazwiska.

Kubala: Dziękuję za udzielenie wywiadu. Jeszcze raz gratuluję i życzę powodzenia na kolejnych turniejach. Czy chciałbyś powiedzieć coś od siebie społeczności Inwazji?

SoS: Wiadomo, że bym chciał ale to już może na turnieju przy piwie
POZDRO

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wywiad z Wojtem (III miejsce na turnieju "Twierdza Warszawa")

Zapraszam na wywiad z "Królem Cyganów" - Wojtem, który zajął trzecie miejsce podczas pierwszego Regionalsa w Warszawie:

Kubala: Chciałbym Ci pogratulować świetnego wyniku. Na ostatnich 4 dużych turniejach, na których byłeś (Bydgoszcz, OMP-ki, Gdańsk i Warszawa) raz wygrałeś, a dwa razy byłeś trzeci. Zgodzisz się, że osiągnąłeś swój szczyt formy? Co zaważyło na sukcesach, szczęście, talia, doświadczenie czy może coś innego?

Wojt: Dzięki. No zdecydowanie w ostatnim czasie osiągałem swoje najlepsze wyniki na turniejach regionalnych, więc nie mogę się nie zgodzić, że to mój, jak to nazwałeś, szczyt formy. Na pewno największe znaczenie miało to, że do Bydgoszczy i do Warszawy wziąłem znakomicie przygotowane i ograne talie. Doświadczenie w tej grze też mam spore i raczej niewiele jest talii, które są w stanie mnie całkowicie zaskoczyć i to też na pewno pomogło. Szczęście też było ze mną, szczególnie w Warszawie.

Kubala: Jak ocenisz poziom organizacji na pierwszym Regionalsie w Stolicy? Coś Ci się nie podobało, czy też wszystko było dopięte na ostatni guzik?

Wojt: Wszystko było przygotowane naprawdę świetnie, nawet jakbym bardzo chciał się do czegoś przyczepić to nie mogę niczego znaleźć.

Kubala: Zdecydowałeś się na grę Nieumarłymi, które (po ukróceniu komba) nie są aż tak popularne. Dlaczego wybrałeś akurat tą rasę? Opisałbyś pokrótce działanie swojego decku?

Wojt: Od zawsze chciałem stworzyć deck, który grałby na tzw. grubasach czyli drogich jednostkach z mocnymi statystykami i umiejętnościami. Próbowałem parę razy w warunkach domowych taki deck sklecić, ale nic mi nie wychodziło. Specyfika Inwazji powoduje, że takie talie są na ogół nieskuteczne, bo co z tego, że ja się namęczę żeby wystawić gościa za 5-6 skoro zaraz zejdzie od pielgrzymki za 0 lub seedesów za 1. Dopiero Nieumarli dali możliwość wystawiania drogich i mocnych jednostek odpowiednio tanio i odpowiednio szybko. Głównie chodzi mi tu o karty: Inwokacja Neheka i Raise Dead, który co prawda pojawił się już bardzo dawno, ale w Nieumartych, dzięki zrzutowi pięciu kart i Innowacji może działać już od pierwszej tury. Ogólnie moja talia miała dużo ciekawych opcji w zależności od tego jak układała się gra można było skupić się, albo na kontroli albo na mocnym ataku. Za każdym razem musiałem też dostosować sposób swojej gry do przeciwnika i do tego co spadło mi na discard przed wzięciem ręki startowej.

Kubala: W jaki sposób składasz talie? Budujesz je wokół konkretnej karty, synergii; zaczynasz od drogich kart, czy najtańszych?

Wojt: Wszystko zaczyna się od jakiegoś konkretnego pomysłu lub chęci wykorzystania danej karty. Potem dobieram resztę talii, tak aby wpasowała się w ogólny zamysł i stworzyła dobrą synergię. Zawsze staram się żeby talia nie miała zbyt wiele drogich kart (czego akurat talia z Wawy może być zaprzeczeniem, hehe), ważne dla mnie jest też żeby nie mieć za dużo kart bez młotkowych i taktyk, żeby łapa się nie zapychała.

Kubala: Czy grało Ci się w tym roku najprzyjemniej? Jakim typem talii najbardziej lubisz grać? Masz już jakieś nowe pomysły na nietypowe decki?

Wojt: Zdecydowanie największą przyjemność sprawiła mi gra Nieumarłymi, dawno tak dobrze się nie bawiłem żadną talią. Było to coś zupełnie nowego i ciekawego. Mój ulubiony typ talii to kontrola, często jak chcę złożyć deck jakiegoś innego typu to ciężko mi się wyrwać z mojego „kontrolnego” rozumowania. Parę dziwnych pomysłów mam i pewnie po Wrocławiu wprowadzę je w życie. Mimo, że nowe karty już nie wychodzą to ze starych można złożyć jeszcze masę ciekawych talii.

Kubala: Jak ocenisz scenę w swoim mieście? Czy miejscowi pomagają Ci w składaniu decków lub rozwijaniu umiejętności?

Wojt: Scenę trójmiejską oceniam bardzo pozytywnie. Nasze turnieje zwykle są rozgrywane w dobrej atmosferze, czasem zdarzy się jakaś mała spinka, ale to nic dziwnego. Ludzie mają raczej luźne podejście i przynoszą często decki nie koniecznie będące na topie, ale jakieś swoje wynalazki. Poziom może nie zawsze jest najwyższy, ale zabawa zawsze jest przednia. Ja swoje talie składam sam, ale wiadomo, że czasem podpatrzę się od kogoś jakiś fajny pomysł, który później samemu wykorzystuję. Jeśli chodzi o rozwijanie umiejętności to wiadomo, że każda rozegrana gra daje Ci jakieś nowe doświadczenie, które potem pomaga. Szkoda, że nie grają już z nami tacy zawodnicy jak Fortep czy Teo, bo oni zawsze mieli świetne pomysły i można było się od nich sporo nauczyć.

Kubala: Jak będzie z tym dwudniowym turniejem w Iławie? Planujecie go w końcu zorganizować?

Wojt: Niestety ostatnio iławska scena mocno podupadła i jakoś na razie nie ma widoków na odrodzenie, więc temat zawieszony.

Kubala: Czego oczekujesz po najbliższym FAQ? Chciałbyś, żeby coś zostało ukrócone, uważasz, że coś trzeba wzmocnić? Jakieś bany, restrykcje?

Wojt: W momencie jak odpowiadam na te pytania FAQ już jest, więc pozwolę sobie skomentować. Dobrze, że Skaveny dostały restrykcję na Hordę, to powinno je trochę zastopować, myślę, że i tak cały czas będą mocne, ale z Innowacją / Warpstonem były zdecydowanie zbyt silne. Czas pokaże czy taki manewr wystarczy, czy będzie trzeba im uwalić coś jeszcze. Restrykcje Dwarfów nieco mnie dziwią i nie wiem czy ich zamierzenie czyli urozmaicenie krasnoludzkich buildów zostanie spełnione. Ja np. nie wyobrażam sobie decku na Rangerach bez My life for the hold. Obawiam się, że może skończyć się na tym, że będzie grał ten sam deck, w którym Valaya zastąpi My life, a Tunele po prostu wylecą. To co mi się nie podoba to nowy zestaw restrykcji dla orków. Jakoś Wurrzag z Hordą mi śmierdzi, bo to oznacza rzygi, które nie mają żadnej negatywnej konsekwencji dla rzucającego. Żeby wstawiać Grimgora zawsze można z powrotem wziąć Raise deada, który w orkach od zawsze działał świetnie. Siła ofensywna szamana znacznie wzrośnie, ale osłabią się jednak jego możliwości obronne, bo rytuał i w tym celu był wykorzystywany. Zawsze jednak zostają śledzie, które dla niektórych decków są nie do przeskoczenia.

Kubala: Jak oceniasz przyszłość Inwazji? Czy gra w najbliższym czasie "umrze", czy też dalej będzie tak popularna w Polsce?

Wojt: Myślę, że popularność będzie malała. Jest to niestety nieuniknione, bo bez nowych kart powoli zacznie się nam Inwazja nudzić. Lokalne sceny w wielu miastach już zaczynają słabnąć, co można zaobserwować na stronie Galakty. Mimo wszystko ostatnie turnieje regionalne pokazują, że cały czas jest bardzo duża grupa osób, które chcą się w tę grę bawić i nie ma dla nich przeszkód. Poza tym mamy sprawnie działający FAQ team, który wprowadza zmiany dające ciągłe urozmaicenie.

Kubala: Czy oczekujesz Conquesta, karcianki w uniwersum Warhammera 40K? Masz jakieś odczucia odnośnie obecnej wiedzy o grze?

Wojt: Szczerze mówiąc, kompletnie się tym nie interesowałem i nie mam poglądu. Uniwersum 40k jednak nigdy szczególnie mi się nie podobało.

Kubala: Planujesz jechać na Assault? Czy ktoś z Iławy planuje przyjazd?

Wojt: Tak, wybieram się. Być może dołączy do mnie jeszcze jeden iławianin, którego wszyscy dobrze znają, a dawno go na żadym regio nie było.

Kubala: Skąd pochodzi twoja ksywka "Król Cyganów"?

Wojt: Zaczęło się na AoW 2013, kiedy gdańska ekipa kierowała się do centrum Wrocławia pomstując na mnie za to, że namówiłem ich na przechadzkę zamiast jazdy tramwajem. Zygi złożył wtedy jakieś Dark elfy, które kradły kasę i nazwałem go przez to Królem cyganów. Potem graliśmy w McDonaldzie, grałem prototypem talii z Bydgoszczy i pognębiłem Zygiego Infiltracją, więc on powiedział, że to ja jestem prawdziwym Królem cyganów. Na następnym turnieju lokalnym kiedy nas sparowało stwierdziliśmy, że trzeba wreszcie rozstrzygnąć kwestię i kto wygra ten zostaje królem. Infiltracja znów zrobiła grę i ksywa została przy mnie, Zygi na pocieszenie otrzymał tytuł księcia.

Kubala: Dziękuję za udzielenie wywiadu, jeszcze raz gratuluję wyniku. Życzę powodzenia podczas kolejnych turniejów. I do zobaczenia na turniejach. Chciałbyś coś jeszcze powiedzieć, przekazać coś od siebie graczom Inwazji?

Wojt: Również dzięki za wywiad. Pozro pincet dla wszystkich graczy i do zobaczenia na AoW. Przybywajcie tłumnie.