czwartek, 21 czerwca 2018

Raise Dead Inwazji - relacja z Galaktycznego Powrotu do Inwazji 2018

Do niedawna miałem jeszcze wytłumaczenie. Nie pojawiły się zdjęcia, a chciałbym je dodać do posta, żeby relacja nie była taka "sucha". Potem Galakta wrzuciła fotki. A ja przecież obiecałem relację... Zatem czas raz jeszcze ożywić tego bloga.

Uwaga, tekst zawiera standardowe elementy relacji Kubali, czyli:
-> narzekanie, że nie widziałem, czym grać
-> tłumaczenie się, że pojechałem nietestowanym deckiem
-> opisywanie mało ważnych (dla większości) elementów tego wyjazdu

Jeżeli nie chcecie tego słuchać, to nie wychodźcie jeszcze. Najpierw chciałbym powiedzieć wszystkim wielkie

DZIĘKUJĘ


Dziękuję wszystkim, którzy w ten weekend stawili się w Krakowie i sprawili, że był to wyjątkowy czas. Dziękuję za każdą rozmowę, za każdą grę, za każdy żart. To dzięki Wam zawsze miałem ochotę jeździć na te turnieje - i nadal będę to robił, jeśli tylko będzie okazja.


Najprzyjemniejsze na turnieju jest ponowne spotkanie tych wszystkich osób.



Dobrze, teraz można przejść do "klasycznej" relacji.

Wiatry z Wiatrów - testy, płacz i biadolenie


Cofnijmy się w czasie, o jakieś 3 miesiące do tyłu. Jeszcze w marcu zaczęliśmy przypominać sobie karty, przeglądać deckboxa, szukać tajnych techów itd.

Tutaj kolejne ogromne podziękowanie: dla WOJTa, Wujtratora i Zygiego za wiele godzin spędzonych na testach i rozkminach. Tak naprawdę samo testowanie potrafi być niesamowicie przyjemne. Zwłaszcza, gdy przy okazji przypomina się sobie, o co w tej grze chodziło. I gdy robi się to ze świetną ekipą.

Moje testy w dużej mierze opierały się na szukaniu decku oraz czytaniu bloga Przema. Miałem ogromną chęć pojechać kombem i szukałem, sam nie wiem, inspiracji, jakiejś iskry, czegoś.

Generalnie w trakcie tych 2,5 miesiąca przed turniejem (od mniej więcej początku marca) przewinęło się przez moje ręce wiele decków. Bardzo wiele, patrząc na to, ile talii testowałem kiedyś przed  Regionalsami. Ale wiadomo, minęły 4 lata, z niczym nie jestem na świeżo, niczego (poza Imperium) nie mam dosyć, więc chętnie spróbowałbym prawie wszystkiego.

Tak, zaznaczę to już teraz: postanowiłem sobie, że nie zagram Imperium. Ani na Singlu, ani na Kataklizmie. Cisnąłem nim na większości dużych turniejów, przez co miałem go serdecznie dosyć. Jedyną rozważaną przeze mnie jego wersją był deck na Voice of Command, prawie bez jednostek - ale wtedy nie ma tam ani Kościołów, ani Dyscyplin, więc w sumie to prawie nie-Imperium. ;)

Ale wracając do testowania, tak mniej więcej wyglądała lista talii, które przewinęły się przez moją głowę/rękę w ciągu okresu przed turniejem (tylko decki singlowe):

1. Chaos na Fluxie
2. Chaos na Skarbrandzie i Lord of Change
3. Chaos Hard Control
4. Krasie na Kazadorze
5. Krasie kontrolne
6. Orki na BDK
7. Orki na Snotach
8. Strollaz Banner Kombo
9. Strollaz Banner Kombo z HT
10. HE na Infiltracji
11. Chaos z Dominacją Slaneesha
12. Imperium na Voice of Command
13. Rush Chaosu
14. Orkowy Double Attack
15. Combo Fisty
16. Deck na Boon of Tzeench
17. Combo Spellsinger
18. Alith

Ułożone mniej więcej chronologicznie co do "pojawienia się pomysłu". Niektóre decki jedynie zacząłem składać, ale odpuściłem, gdy zobaczyłem, że jednak to nie działa/nie mieści się w sensownej liczbie kart/nie chcę się z tym męczyć. Tak skończył np Chaos Flux (czego trochę żałuję), HE na Infiltracji czy deck na Boon of Tzeench.

Z kolei niektóre talie złożyłem i sprawdzałem im startowe ręce, ewentualnie starając się coś zmienić. Potem jednak, gdy widziałem, że "nie bangla", rezygnowałem. Taki los spotkał np Orki na Snotach/na BDK, Combo Fisty czy Chaos na Skarbrandzie i Lordzie.

Kilka decków rzeczywiście wziąłem na testy i grałem nimi przeciwko taliom Cyganów, Wujtratora oraz Basi i Trolla, którzy mieli jechać na turniej, ale ostatecznie nie dali rady. Najdłużej pozostały ze mną: Strollaz Banner Combo (którego zrobiłem z 4 wersje i które bardzo polubiłem, mimo, iż było trudne do odpalenia i generalnie podatne na kontrolę) oraz twardy Kontrolny Chaos. Testowałem też deck na VoC, ale to nie było to. Zabawne jak siądzie, ale w gruncie rzeczy średnie.

Najlepsze kombo Orki, jakie widział świat. Finezja i wiara w serce kart to podstawa.

Jak mówiłem, bardzo chciałem zagrać kombem. Ale Zygi i Wujtrator testowali DE, przez co miałem z wszelkimi synergiami jeszcze trudniej. Karta z ręki, karta z decku, karta z dupy - wiadomo. Wujtrator zaś miał kradzenie jednostek, które mocno bolało np decki z Lord of Change lub Kazadorek.

Tak czy siak wracamy do głównego problemu - nie wiedziałem, czym zagrać. Samo testowanie dało mi frajdę i pozwoliło przypomnieć, o co chodzi w tej grze i np dlaczego nienawidzę DE oraz IMP. Ale dalej byłem w rozterce. Najbardziej kusił mnie Chaos. Ale taki nudny, kontrolny? Chciałem coś finezyjnego.

W tygodniu turnieju - burza mózgów. Rozkminy, Kombo Wiatry, "może jednak wezmę to Imperium?", "czemu to nie działa?" i tak dalej. W końcu w czwartek (!) przed turniejem pomyślałem, że może złożę Alitha. Nigdy nim nie grałem, a zawsze chciałem spróbować. Otworzyłem deck Wojta z Bydgoszczy, pozmieniałem kilka kart, wymyśliłem jakiś sideboard. Okej, jeden deck jest. Poza tym wziąłem do plecaka kontrolny Chaos JAKBY CO oraz kombo na True Mage'u (+ Lelansi, Spellsinger i 2x Dace to Loec)

Teraz wszyscy wielcy deckbuilderzy łapią się za głowę. Nie grałeś Alithem nigdy, a chcesz go wziąć na turniej? To po co Ci były te 2 miesiące testów, skoro i tak grasz nietestowanym deckiem?

Cóz... Macie rację. Nie powinienem tak robić. I wiem, że to było głupie. Znaczy - chyba wolałem wziąć mniej pewną talię, ale "zabawniejszą", niż dosyć ograną, ale w gruncie rzeczy nudną kontrolkę. Jak to się skończyło - przeczytacie za chwilę.

Dobre wsparcie to połowa sukcesu.

Bo tak, w piątek w pociągu zdecydowałem się właśnie na Alitha. Chaos oczywiście też dawał radę - ale jakoś skusiły mnie te zasadzkowe Elfiki. Do True Mage'a nawet nie usiadłem.

Mój deck wyglądał następująco: https://deckbox.org/sets/2036382

W skrócie: trochę mniej naporu względem wersji Wojta (brak Purged by Flame), z kolei trochę więcej kontroli (dorzucenie Demolek). Wyleciały za to Flamesy, zaś pojawiły się Konwokacje, żeby przyspieszyć Alitha. Do tego ja miałem 2 Vaule, kosztem 3 Tiranoców. Dodałem też jedno Planning for War, zaś wywaliłem White Tower Aspirant (Krasie? Phi...).

Ogólnie to przede wszystkim kosmetyczne zmiany - ale deck stracił przez nie tempo, które jest tak ważne. Bo tutaj nie ma czasu na kontrolę, trzeba bić, bić i jeszcze raz bić. Oczywiście karty kontrolne tu są - ale po to, aby jeszcze zwiększać tempo, a nie by stać i robić eko, przycinając przeciwnika. Cóż, ja uświadomiłem to sobie dosyć późno... Ale nie uprzedzajmy faktów.


Basketball czy Blood Bowl?


Tak, skończyłem. Już, popłakałem, teraz kolei na przyjemniejszą część relacji.

Wyruszyliśmy w piątek rano w trójkę - Kubala, Wojt & Wujtrator. Przed nami było 8 godzin w PKP - ale minęło to wręcz zaskakująco szybko i przyjemnie. EIC: bezprzedziałowe wagony, miejsca przy stoliku, więcej miejsca niż w Pendolino, czysto, schludnie, innymi słowy - gra gitara. Był czas na testy, na rozmowy, na wypoczynek. Do Krakowa dotarliśmy pełni sił i głodni wrażeń.

Pierwsza tura - Gory w przód, Devka w Kingdom. Druga - RIP w Blodka, Servantsi, Mutacja, Kairos. W następnej Wola na początku tury. Tak było, nie zmyślam!

Pierwszym punktem programu były tak zwane "Sportowe emocje". W 2014 przed OMP graliśmy w koszykówkę - teraz postanowiliśmy znów tego spróbować. Najpierw zmierzylismy się w pojedynku Północ (ALAN, Kubala, Oreł, Wujtrator) vs Południe (Czarny, Drumdaar, Juri, Stach), gdzie dwukrotnie zwyciężyła ekipa Bydgoszcz & Trójmiasto. Następnie powalczyliśmy z miejscowymi graczami w meczu 5 na 5 na pełnym boisku.

Koszulka z nazwiskiem Curry'ego, którą nosiłem, dodała mi skrzydeł. W pierwszym spotkaniu trafiłem dwie trójki, w tym jedną na zwycięstwo. Chociaż największą zasługę w tej wygranej miał Oreł, który raz po raz punktował spod kosza. W drugiej grze zostaliśmy rozjechani - kilka strat i punktów z kontry, trochę nerwowości i było 1-1 w meczach. W trzeciej grze, poza nadal świetnie grającym Orełem, kilka trafień z dystansu zaliczył Drumdaar. Sporo energii w obronie dał Stach, zaś całością dyrygował ALAN. Wygraliśmy mini-serię 2-1, zatem schodziliśmy z boiska w bardzo dobrych nastrojach.

Po koszykówce wróciliśmy do hostelu - i tutaj warto wspomnieć o miejscówce, w której przyszło nam spać. Express Hostel - rewelacja. Nie dość, że bardzo blisko Hexa (Google Maps mówi 300 m i 4 minuty), to dodatkowo bardzo dobre warunki za niską cenę. I jeszcze duża sala na dole z kuchnią, pralnią oraz stołami i telewizorem. Plus można wyjść na świeże powietrze. Nic dziwnego, że hostel pełen jest gości - zdecydowanie warto. Każdemu polecam (a nikt mnie o to nie prosił, ha!). Link macie tutaj: https://www.expresshostel.pl/index.php/pl/

Zatem: wróciliśmy do hostelu, ogarnęliśmy się i nadszedł czas na integrację na mieście. Wybraliśmy się nad Wisłę, gdzie przy Termach Krakowskich mogliśmy posiedzieć na leżakach, popijać piwo i w spokoju gadać. Jak zwykle: na tematy wszelakie. O ile ulubionym momentem (pojedynczym) wyjazdów jest dla mnie pierwsze spotkanie i przywitanie się z tymi wszystkimi znajomymi osobami, to jako dłuższą czynność uwielbiam (jak chyba wszyscy) właśnie te momenty, kiedy możemy w spokoju odpocząć, powspominać, podyskutować czy powymieniać się doświadczeniami.

Drugi typ wsparcia - nie mniej skuteczny i potrzebny!

Kiedy koło 23 maszerowaliśmy do Expressa myśleliśmy, że na dzisiaj integracja się skończyła. Wujtrator nawet powiedział mi, że "to chyba pierwszy raz od dawna, kiedy wyśpię się na turniej". Jednak, gdy wróciliśmy, okazało się, że przyjechała już Warszawa. Eiiiii! Powitania, oczywiście rzewne i głośne, sprawiły, że o mało nie wyrzucono nas z hostelu. Gdy widzi się po długiej przerwie te wszystkie twarze, to ciężko pamiętać o tym, że w pokojach obok śpią inni goście. Cóż... Na szczęście dzięki urokowi osobistemu poszczególnych członków naszej grupki oraz charyzmie Makabrysia zdołaliśmy utrzymać o włos od spalenia wyrzucenia. Siedzieliśmy zatem w sali na dole, ponownie oddając się przyjemnością płynącym z integracji. Za cały ten dzień wszystkim serdecznie dziękuję! Tak, wiem, że już po raz któryś tam. Ale co poradzę, że jestem wdzięczny za każdy moment w waszym towarzystwie.



Wurrzag, Rzyg, nielegalny deck - jak to było z tym turniejem


Sobota rano. Jestem jedną z tych osób, która lubi wstawać wcześniej rano. Oczywiście nie zawsze mam na to ochotę. Budzę się koło 8 i widzę sms od Tobiaco - "Spisz?". Odpowiadam kulturalnie "Nie, a co?". "Zejdz do jadalni". Tam witam się z braćmi Tobolewskimi (już ciszej niż wczoraj z Warszawą). Składamy wspólnie z Tobiaco Wurrzaga. Zapominając o tym, że Liber Mortis ma "1 per deck", wrzucamy x2. Jak siądzie to spoko, jak nie, to trudno. Deck, jak to Wurrzag, wydaje się silny. Wrócimy jeszcze do niego.

...

11:00. Hex, Kraków. Zaczyna się zabawa! Witamy się ze wszystkimi, zapisujemy, śmiejemy, żartujemy, pierwsza runda, lecimy!


Runda 1
vs Juri, DE 0:2
Sorceress Convent

Pierwsze starcie. Wysoki, drugi stolik. Z Jurim gram pierwszy raz w życiu. Gra kontrolą ręki, palącą Konwentami i atakami (Zwiad!). Przegrywam kość (co było dla mnie standardem na tym turnieju - gdzie kostka programowa ja się pytam?!). W pierwszej jestem dosyć szybko skontrolowany i zostawiony na małej liczbie czegokolwiek. Nie poddałem jednak od razu, bo byłem ciekawy, co przeciwnik ma jeszcze w decku. Nie było tam jednak zaskoczeń (a przynajmniej ja ich nie widziałem). W drugiej szło mi trochę lepiej, coś tam paliłem i rozwijałem się. Jednak Juri też oddawał. Czas powoli się kończył, zaś z minuty na minutę to on był w coraz lepsze sytuacji. Ponownie - grałem zbyt wolno, przez co przeciwnik mógł się rozbudować i zacząć realizować swój plan. Kontrola Alitha jest zbyt wolna! Czas skończył się w mojej turze. Juri, dogrywając swoją, zdołał mnie jeszcze spalić. Nie miałem w sumie czego zrobić, skutecznie wyrzucał mi karty oraz kąsał Konwentami. 0:2. Niestety, jeszcze nie zauważyłem, że źle gram. Uznałem, że to wina kostki i nieogrania. W następnej będzie lepiej. Ale tak czy siak, Juri - dzięki za miłą grę i gratuluję wyniku. TOP 8 to nie byle co. ;)


Runda 2
vs Dashi, EMP 1:2
Kurt Helborg

Byłem już gotowy na kolejne 0:0. Też w Hexie, też przy tym samym stole, rozegraliśmy pamiętny pojedynek, w którym nie skończyliśmy ani jednej gry. Teraz jednak decki inne, gracze chyba po części też. Imperium z Heroic Taskiem, hm... W pierwszej zostałem po prostu skontrolowany i mogłem zbierać karty (Rodryki, Osternachty Rezerwy - klasyka). W drugiej ja narzuciłem tempo, dodatkowo mocno odcinałem Dashiego od dociągu oraz stopowałem Asuryanami. Sam zdołałem zbudować napór - 1:1. Dotarliśmy do trzeciej gry! Już za to powinniśmy dostać jakąś nagrodę! Ale wracając - w trzeciej grze nie byłem w stanie skutecznie kontrolować i powoli traciłem przewagę tempa (znów generowałem za mało presji!). Dashi w końcu odpalił HT - Tarcza Aeonów. Do tego zaraz Młotek. Ups, nie mam co z tym zrobić. Znaczy mam 2 Demolki, ale musiałbym je dobrać. A to też nie rozwiązuje problemu całkowicie. Postanowiłem się zatem bronić (Imperium dobierało dużo kart - spróbuję przewinąć!). Zostały może 3 czy 4 karty (chyba nawet kwestia 1 tury), ale przeciwnik zdołał mnie spalić. Wybrańcy, Panthery, inne takie. Nie dobrał Zbrojnego Zwiadu, ale to nie miało w tym wypadku znaczenia. Mój deck miał za mało obrony, by to przetrzymać. A Imperium, mając 9+ kasy, może spokojnie skontrolować i wystawić napór. Wystarczający napór. 0:2 po dwóch rundach, jak chcę topkę, to muszę się postarać.


Runda 3
vs Oreł, EMP 2:1
Stirland Deathjacks

Znów Imperium. Przeciwnik oczywiście zaczyna, wyrzuca sporo tanich kart - w tym, uwaga, Stirlandzkich Wojowników. Hm, czyżby deck na Warriorach? W pierwszej Oreł skutecznie rozwalał mi prawie wszystkie supporty, które wystawiłem. Ponadto obrywałem Infiltracjami. Zanim zbudowałem cokolwiek zacząłem być palony. W drugiej grę zrobiły Asuryany. Skutecznie blokowały przeciwnika, przez co nie mógł niemal nic wystawić. Ja zaś przeszedłem do naporu. Kolejna trzecia gra. Było znów w miarę wyrównanie, ale nie byłem w stanie zatrzymać Imperialnej ekonomii. Co prawda sam się odgryzałem, ale brakowało obrażeń. Oreł miał mnie na widelcu, ale zdecydował się zrezygnować, bo i tak droppował po tej rundzie, by szukać ALANa. Zatem zapisałem na swoim koncie zwycięstwo, chociaż tak naprawdę przegrałem. Dzięki wielkie za przyjemną grę.


Runda 4
vs Zombie, EMP 1:1
Karl Franz

Eh, trzecie Imperium z rzędu. Cóż... Przynajmniej miałem wreszcie okazję zagrać z Zombiem, którego nie widziałem od wielu, wielu lat. Pierwsza gra to oczywiście dobra kontrola mojego przeciwnika. |Rodriki, Infiltracje... Nie miałem jak tego przejść. W drugiej zagrałem bardzo agresywnie i jak najszybciej zacząłem palić przeciwnika. Wystawił Karola, ale zdołałem go zabić. Potem brakowało mu już sił do obrony. Gramy zatem trzecią. W niej mocno przycinałem przeciwnikowi dociąg, ale samemu nie miałem wystarczającego parcia. Skończył się czas. Remis - ale chyba to sprawiedliwy wynik. Pewnie na dłuższą metę to opponent byłby w lepszej sytuacji, ale nie ma co nad tym rozmyślać. Tak czy siak - dla mnie to pierwszy prawdziwie wywalczony punkt na turnieju!


Runda 5
vs Nilis, EMP 2:0
Peasant Militia

Piąta runda. Czwarte Smerfy... Tym razem jednak (szczęśliwie lub nie) nie było mi dane się z nimi zmierzyć. Nilis, gdy zobaczył mój imba deck rozbrajający uśmiech postanowił poddać grę. Tak naprawdę po części się ucieszyłem. Nie musiałem kolejny raz grać przeciwko Imperium, a ponadto mogłem odpocząć tę godzinę i popatrzeć, jak grają inni. Taka dodatkowa przerwa w trakcie swissa. Zatem już dwa zwycięstwa, ale realnych wygranych na stole de facto brak. 


Runda 6
vs Crane, SKA 1:2
Screaming Bell

W końcu nie Imperium!!!!!!!!!!! O rany, ależ się ucieszyłem. Przyjąłbym z radością niemal każdą inną frakcję (może jeszcze poza DE). W pierwszej grze zbyt wolno się rozwijałem, a przeciwnik wystawił dzwony oraz Misję i spalił mnie dosyć łatwo. W drugiej ja przeszedłem do naporu, stopowałem go Asuryanami oraz wbijałem Indirecty. Loeck w Grubego Szczura, co to by nie mógł przyjmować Indirectów. I jakoś się udało. Niestety dla mnie, trzecia wyglądała podobnie do pierwszej. Znów byłem za wolny i, mimo iż heroicznie broniłem się Zerówkami, nie dałem rady. Gratulacje Crane, do Topki było niedaleko!



Z wynikiem 2-1-3 skończyłem na 19 miejscu. Przynajmniej byłem najlepszy z HE! Chociaż tak naprawdę nie wygrałem żadnej gry. Cóż... Zabrakło ogrania i chyba trochę pomysłu, bo jednak jeśli bierze się zmieniony deck kogoś innego i gra nim pierwszy raz dzień przed turniejem, to chyba ciężko oczekiwać dobrego wyniku.

Ale, ale! Po rundzie zasadniczej wybraliśmy się z Wujtratorem i Jaszczurem na Kumpira, a potem mogliśmy w spokoju obejrzeć Topkę!

1. Drumdaar DWA
2. Tobol CHA
3. Tobiaco ORC
4. Lapson ORC
5. Juri DE
6. WOJT UND
7. Raskoks DE
8. Nechrist UND

TOP 8

Drumdaar - Nechrist
Tobol - Raskoks
Tobiaco - WOJT
Lapson - Juri

A w niej - Tobiaco z Wurrzagiem zatrzymał Undeady Wojta, Tobol uległ Raskoksowi (nie zdążył zrushować), odpadł też pierwszy po zasadniczej Drumdaar (który w międzyczasie dostał nagrodę dla najlepszego Krasia turnieju). Lapson zaś nie wpuścił Juriego dalej. Na placu boju zostało samo Destro (a ja myślałem, że to Imperium zdominuje turniej - a najlepsze było dopiero na 11 miejscu!).

Dobra, to może by tak przestalować Wojta?


TOP 4

Tobiaco - Raskoks
Nechrist - Lapson

To nie był jednak szczęśliwy dzień dla Orków. Notabene dopiero w półfinale ktokolwiek ogarnął, że Liber Mortis może być jedno na talię - Raskoks wyrzucił w jednej turze dwa z ręki Tobiaco. I nagle olśnienie - przecież to było raz na deck! Cóż, jedno Liber Mortis do końca turnieju stało się pustą kartą.

FINAŁ (oraz MAŁY FINAŁ)

W meczu o trzecie Wurrzag porobił - Rzygi, Pillage'e, jednym słowem - nie było co zbierać. I Snoty tego dnia skończyły poza podium. Ale i tak brawo Lapson za świetny wynik niestrandardowym tak naprawdę deckiem.

Finałowe starcie - Nechrist vs Raskoks


Zaś w wielkim finale to Nechrist, wstając z grobu, pogrążył Druchii. Było momentami standardowo: Monastyr, Legenda, Deal with it. Ale końcówka - co się tam zadziało! Były oczywiście Baty, na discardzie Abominacje i Bloodthistery, ale kluczowy atak na zwycięstwo przeprowadził wskrzeszony Abyssal Terror.

Tak, Abyssal Terror. Ten oto:
Abyssal Terror

Cóż można powiedzieć - brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Niestandardowy deck, świetnie rozegrany turniej. I jeszcze wygrana z ósmego miejsca - brawo Nechrist!

Na drugim - Raskoks. Znów w Topce, znów blisko, znów trochę zabrakło. Gratulacje! Chociaż summa summarum można powiedzieć, że to też był Twój wielki weekend.

Na trzecim - mój czempion (tak naprawdę nie, ale tylko to mi pozostało) - Tobiaco a.k.a trzecie miejsce, bo Kubala pomagał składać mi deck. Dojście tak wysoko, dobra gra przez cały turniej... I to nielegalnym deckiem! Szanuję, szanuję!

Oczywiście gratulacje również dla całego TOP 8 - wśród tylu Inwazyjnych sław przebicie się do najlepszej ósemki to nie lada wyczyn (zdjęcia Top 8 na końcu wpisu).

Pełne  końcowe wyniki przedstawiają się następująco:

+----------------------------------------------------------------------------------------------+
| # | Gracz | Frak. | LG | Punkty | MB | B | W-R-P | +/- |
+----------------------------------------------------------------------------------------------+
| 1 | 'Nechrist' | UND | 6 | 10 | 42 | 63 | 3-1-2 | 8/7 |
| 2 | 'Raskoks' | DE | 6 | 11 | 43 | 65 | 3-2-1 | 9/5 |
| 3 | 'Tobiaco' | ORC | 6 | 13 | 38 | 52 | 4-1-1 | 9/3 |
| 4 | 'Lapson' | ORC | 6 | 12 | 37 | 51 | 4-0-2 | 8/6 |
| 5 | 'Drumdaar' | DWA | 6 | 15 | 42 | 63 | 5-0-1 | 11/5 |
| 6 | 'Tobol' | CHA | 6 | 15 | 30 | 48 | 5-0-1 | 11/6 |
| 7 | 'Juri' | DE | 6 | 11 | 49 | 71 | 3-2-1 | 9/5 |
| 8 | 'WOJT' | UND | 6 | 11 | 44 | 65 | 3-2-1 | 8/5 |
-------------------------------------------------------------------------------------------------
| 9 | 'Dex' | UND | 6 | 10 | 42 | 57 | 3-1-2 | 9/8 |
| 10 | 'Makabrysio' | ORC | 6 | 10 | 35 | 56 | 3-1-2 | 7/7 |
| 11 | 'Dashi' | EMP | 6 | 10 | 33 | 52 | 3-1-2 | 7/6 |
| 12 | 'Crane' | SKA | 6 | 10 | 32 | 48 | 3-1-2 | 7/8 |
| 13 | 'Stach' | ORC | 6 | 10 | 25 | 38 | 3-1-2 | 7/5 |
| 14 | 'Szymuss' | DE | 6 | 9 | 30 | 42 | 3-0-3 | 9/7 |
| 15 | 'Arteusz' | DWA | 6 | 8 | 33 | 49 | 2-2-2 | 8/7 |
| 16 | 'Nilis' | EMP | 6 | 8 | 30 | 45 | 2-2-2 | 5/5 |
| 17 | 'Wujtrator' | DE | 6 | 8 | 22 | 33 | 2-2-2 | 6/5 |
| 18 | 'Keil' | CHA | 6 | 7 | 40 | 58 | 2-1-3 | 7/8 |
| 19 | 'Kubala' | HE | 6 | 7 | 35 | 46 | 2-1-3 | 7/8 |
| 20 | 'Zombie' | EMP | 6 | 7 | 33 | 50 | 2-1-3 | 5/7 |
| 21 | 'Germanus' | ORC | 6 | 7 | 33 | 43 | 2-1-3 | 6/7 |
| 22 | 'Jaszczur' | DWA | 6 | 7 | 32 | 45 | 2-1-3 | 6/7 |
| 23 | 'Dykta' | CHA | 6 | 6 | 45 | 69 | 2-0-4 | 5/8 |
| 24 | 'Zygi' | DE | 6 | 5 | 31 | 44 | 1-2-3 | 6/8 |
| 25 | 'Czarny' | HE | 6 | 5 | 27 | 35 | 1-2-3 | 4/8 |
| 26 | 'Karol' | CHA | 6 | 3 | 38 | 56 | 1-0-5 | 3/9 |
| 27 | 'Susa' | SKA | 6 | 3 | 28 | 43 | 1-0-5 | 2/10 |
| 28 | 'Orel' | EMP | 3 | 0 | 9 | 26 | 0-0-3 | 3/6 |
+----------------------------------------------------------------------------------------------+


A Por La 13 - chociaż jedna wygrana tego dnia


Zaraz po turnieju wyruszyliśmy ponownie do Hostelu, aby wspólnie obejrzeć finał Ligi Mistrzów. Zdecydowana większość była za Liverpoolem. Skład kibiców Realu stanowiła wśród nas czwórka Kubala-Wojt-Oreł-Czarny.

Północ jednak zna się na piłce. Jak pewnie wszyscy pamiętają, były i bramki piękne (#BaleJakRonaldo), jak i byle jakie (#KariusPrzekupiony). Było niestety sporo goryczy z racji kontuzji. Tak czy siak - po raz trzeci z rzędu najlepszą drużyną na świecie został Real Madryt. Przynajmniej raz tego wieczoru mogłem się cieszyć z sukcesu (oczywiście to nie ja wygrałem, ale jednak jakieś uczucie satysfakcji było).

Znalezione obrazy dla zapytania liverpool real

Z tego miejsca (ponownie) chcę podziękować wszystkim, z którymi mogłem dzielić te sportowe emocje. To kolejny wielki pozytyw - spotykamy się już nie tylko po to, aby powymieniać się kartonikami (a tak naprawdę dla wielu karty są tylko jednym z powodów, aby się spotkać - i często nie najważniejszym).


Zew Stada Rykowców - Róg Brackiej i Reformackiej znów wita nas


Dobrze, oczywiście przesadzam z tym tytułem. Jak zwykle zachowywaliśmy się na poziomie - i nikt z obsługi nie chciał nas wyrzucić. Zew Stada Rykowców bardziej pasowałby do rozdania nagród za Topkę w Hexie: gdy WOJT odbierał nagrodę, zaśpiewaliśmy mu "Ore, ore". Może to bardziej by pasowało.

Wracając: setne już podziękowania. Dla wszystkich, z którymi miałem okazję pogadać i napić się (pierwszy raz pełnoletni na turnieju Inwazji, YEAH!). Doceniam każdą chwilę, i jedynie szkoda, że integracja kończy się zwykle tak szybko. Był nieumarły Wojt, był Negocjator Wujtrator, był przede wszystkim Król Dobrej Zabawy, Makabrysiu (Tobie to by trzeba dziękować w osobnym poście za pozytywny wpływ jaki miałeś i masz na całą naszą społeczność).

"Legenda za 2 z najlepszym artem w historii Inwazji"




























W poszukiwaniu nowych niewolników - Bransoleta skradziona


Przechodzimy do najsmutniejszej dla mnie części relacji. Drugiego dnia rozegraliśmy turniej Kataklizmu. Stawiło się (z tego co pamiętam) 14 osób. Grałem następującą talią Chaosu:

https://deckbox.org/sets/2043202

Testowaliśmy trochę i chodziło dobrze. Wyleciał m.in. BDK, bo za wolny i zbyt łatwo go skontrolować (spaczenie, Dekret, inne takie). Zrobiłbym na pewno kosmetyczne zmiany (wywalił pewnie Extending the Wastes - szkoda jednostki, żeby tam leżała). Ale ogólnie to dobry deck do tego formatu.

Nie będę opisywał poszczególnych gier, bo niestety nie pamiętam dokładnie, z kim przy jakim stoliku grałem. W pierwszej zdołałem skończyć grę w trzeciej turze, zdobywają 2 Fullcrumy i broniąc ich (chyba przeciwko Drumdaarowi i Juriemu). W grze na trzy osoby talia śmigała świetnie i można było spokojnie grać solo. W drugiej zdołałem wyrwać tylko jeden Fullcrum, którego następnie utrzymałem i dojechałem do drugiego miejsca (Raskoks nie dał nam szans, obronił się z dwoma i wygrał). Trzeci stolik udało mi się z tego co pamiętam wygrać, ale, niestety, nie pamiętam, z kim grałem.

I przyszedł czas na finał. Kubala (CHA), Wujtrator (DE), Raskoks (IMP), Drumdaar (LIZ). Można by rzec - same sławy Inwazyjne.

Raskoks zaczął z Mustera. Ja agresywnie wziąłem Fullcrum, zdradzając jednak Wujtratora, z którym się chwilę wcześniej ułożyłem. Potem zdobyłem też drugi. Niestety, taktyka rushu nie sprawdza się na cztery osoby (chyba, że miałbym idealne podejście). Skończyłem bez Fullcrumów oraz kart na ręce. Eh... Zagrałem tę grę tragicznie, teraz to widzę. Raskoks zdołał zaś wyjść ekonomicznie, przejął Fullcrumy i spokojnie je utrzymał. I tak to się kończy...

Finałowy stolik


Bransoleta (tymczasowo) stracona.

Wielkie gratulacje dla wszystkich ze stolika finałowego. I oczywiście brawo Raskoks - wiele razy graliśmy w Kataklizmie (także na finałowych stolikach). Teraz zemściłeś się chociażby za Wrocław. I za inne turnieje pewnie też. Gratuluję! Ale spokojnie, Trójmiasto wróci po Bransoletę, nie martw się.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I tak skończył się Galaktyczny Powrót do Inwazji. Pozostał jeszcze tylko powrót do domu - komfortowo, w 6 osobowym przedziale, ale tylko w czwórkę (Ja, Wujtrator, Zygi, Wojt).

Cóż... Było świetnie, dziękuję Wam wszystkim bardzo jeszcze raz. Specjalne podziękowania dla Galakty - za organizację oraz za świetne nagrody (gdy zobaczyłem pamiątkową tablicę za Kataklizm byłem przeszczęśliwy - dobra, szczęśliwy, bo jednak musiałem oddać Bransoletę i "pasować" nowego Mistrza Kataklizmu).

Tak czy siak - dziękuję! Oby do następnego (z tego co słyszałem w tym roku jeszcze Warszawa).

Zdjęcia (poza jednym z pociągu oraz tymi z meczu) pochodzą z Facebooka Galakty i oczywiście nie roszczę sobie do nich żadnych praw.

Na koniec jeszcze kilka fotek (pochodzenie j/w).

Nagrody, nagrody...

1 miejsce - Nechrist

2 miejsce - Raskoks

3 miejsce - Tobiaco

4 miejsce - Lapson

5 miejsce - Drumdaar

6 miejsce - Tobol (pierwszy z lewej)

7 miejsce - Juri

8 miejsce - WOJT

Najlepsza trójka...
Oraz całe TOP 8
1 miejsce w Kataklizmie - Raskoks

:( :( :(

:( :( :(

2 miejsce w Kataklizmie - Wujtrator

3 miejsce w Kataklizmie - Kubala

4 miejsce w Kataklizmie - Drumdaar

Kataklizm - Finałowy Stolik





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz