Kolejne spotkanie Ligi za nami. Zjawiło się 10 osób, czyli frekwencja dobra, ale bez szału. Na turnieju były wszystkie rasy. Scena w rozkwicie, każdy przychodzi czymś innym, testujemy nowe decki, a nie jedziemy oklepanymi (prócz Tobola, ale o tym za chwilę).
Grałem talią, która mało różniła się od tej sprzed dwóch tygodni: http://deckbox.org/sets/505282
Zmiana polegała na wyrzuceniu Książąt i dodaniu Spaczeń, na napory, Spirit Slayery etc. Ogólnie dobieramy dużo kart, z Blood Summoninga wchodzi Lord, Innowacje dają kasę na Monki i zaklęcia, Sigvald używa Arcane, dobierając blokującą kartę i wraca zużyte taktyki (zazwyczaj Innowację) lub Monka. Spelle głównie ekonomiczne lub kontrolne (Muchy potrafią robić za lojalkę, Płomienie Tzeencha świetnie kontrolują, Bolt robi Eko, Blood Summoning też, Arcane - mówiłem, Mark of Chaos ekonomia, co prawda zwykle leci na jednostkę z dwoma HP, ale potrafiła ona przeżyć i dać dużo kart/kasy).
Runda I
vs Wujtrator, DWA 2:1
Nie będę komentował paringów. Mówiłem to wiele razy, ale powtórzę: nie lubię grać z Wojtkiem, bo testuję z nim większość decków, więc mam już dość. Wygrałem kość i, będąc mało kontrolowanym (przeciwnikowi nie podchodziło idealnie, późno zaczął atakować), zdołałem dwoma Monkami przemielić W drugiej grze dostałem mocną kontrolą, a potem Kazador z Siłą Woli i chmarą sług dobił mi strefę. Poddałem, nie wyciągnąłbym. W trzeciej, mimo prób kontrolnych, przydały się spaczenia i udało się, równo z czasem, przewinąć. Dużo osób patrzyło jak się spinam, jednak gry z Wujtratorem zawsze są na 100%, a jego komentarze "spoko, przestaluję go na 1:1" dodatkowo mnie motywowały. Tobol co prawda mówił, że gram źle, ale cisnąłem swoje i udało się.
Runda II
vs Filku, IMP 0:2
Talia Wojta z Bydgoszczy. W pierwszej grze przeciwnik wyszedł mi w drugiej turze z Hemmlera. Dwie tury później zabiłem go z najwyższym wysiłkiem, ale zaraz wszedł drugi. Byłem spalony po całości. W drugiej Filku wysypał z 10 kart w pierwszej turze, Misje, Milicje, Powozy, Zoo... Masakra. Nie byłem aż tak bardzo kontrolowany, więc mogłem się rozbudować i zacząć. Pod koniec gry miałem spaloną strefę, a Filku, gry dobrał karty, miał tylko 10 w talii. Miałem dwóch Monków na stole i 3 zaklęcia na ręce (Bolta i dwa Blood Summongi). Rzuciłem je, licząc na przewinięcie przeciwnika. Dostałem dwoma Orderami. Potem Filku, mając dwie karty w talii, wysypał jednostki, cofnął mi Bolta na rękę (niestety, devka nie była zaklęciem, zagrałem ją na jedyne rozwinięcie w Misji, żeby się bronić, a zaklęcie miałem tylko w Królestwie). Dobrał jedną kartę z Podwojenia Straży (odrzucając Milicję). Później powiedział mi, że liczył, że dobierze Dyscyplinę, gdyż myślał, że mam Spaczenie. Zaatakował mnie i spalił, nie miałem czym bronić, a Hemmler + Karl + motłoch zajechali mnie.
Runda III
vs Zygi, DE 0:2
Na początku Zygi mało mnie kontrolował i zrzucał mi mało kart z ręki (grał na Konwentach, zatem to było dla niego kluczowe). Przewijałem co prawda, ale zostało mu kilka kart w decku. Unieszkodliwił mi więc Monki (dwa spadły, jeden dostał Hexa) i powyrzucał karty z ręki, paląc Konwentami. Musiałem zagrywać wszystko, co miałem na ręce, inaczej Zygi zrzucałby Królową Wiedźm i dodawał obrażenia. Dobierałem po 4 karty i w ostatniej turze, gdy mój opp miał jedną kartę w talii, musiałbym dobrać same taktyki i wtedy by wygrał. Na 4 karty 3 taktyki. Zabrakło, dopalił. W drugiej grze szło gorzej, szybciej mnie skontrolował i wychodziło na to samo. Pod koniec znowu potrzebne 4 karty i same taktyki, tym razem, żeby przedłużyć agonię. Znów tylko 3. No ale trudno, zakładałem, że z kontrolą ręki będzie słabiej, a pierwszą grę prawie wygrałem. No ale prawie robi wielką różnicę.
Runda IV
vs Yogi, CHA 0:2
Uf, przynajmniej 4 runda i 4 rasa. A nie, jak dwa tygodnie temu, 4 gry i 3 razy z Dwarfami. W pierwszej dostałem pierwszoturowego naładowanego Księcia i support w Misję (Spawny, Blood Summonigi, cuda wianki). Zanim się go pozbyłem, miałem już spaloną strefę. Na wystawionego Lorda dostałem Branded+Cloying. No i zostałem spalony. W drugiej, mimo słabszego podejścia, przeciwnik zagrał niemal bez dociągu, a mój został ukrócony, zatem musiałem spalić przeciwnika, na Mill nie było czasu. Sigvald robił, co mógł, ale sam nie dał rady, a mi nic nie przychodziło: czekałem na Lorda, mając dwie Innowacje na ręce. Ale nie udało się, dostałem Shaggotem, który razem z Księciem zdołali mnie spalić (nie pomogły spaczenia).
Ogólnie, talia jest bardzo fajna, zmusza do myślenia, jest niestandardowa. Ale, niestety, nie wygrywa, jest to jedna z tych koncepcji, która, mimo zazębiania się i teoretycznego działania, w praktyce rzadko wygrywa. Ale cóż, próbowałem, testowałem, grało się fajnie, zatem, pełen optymizmu, myślę nad kolejnym deckiem.
Turniej wygrał Tobol, który, mając dosyć niepowodzeń, wziął swój nudny, oklepany chaosowy rush na ET (zmienił w nim tyle, ile ja w mojej talii, czyli zwiększył ilość taktyk o 3, kosztem jednostek, u niego dodane zostały Eksperymenty). Gratulacje dla niego, dzięki wszystkim za przyjście. Widzimy się w następny poniedziałek na Kataklizmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz