Kolejny turniej naszej Ligi, wyjątkowo rozgrywany w czwartek. Był on jednak wyjątkowy za sprawą powrotu Fortepa! Tak jest! Znany w całej Polsce gracz, mimo sprzedania kart, zaszczycił nas swoją obecnością. Jak to powiedział Zygi: "No jak dasz dobry deck (Filkowy jest niezly) i dobrego gracza (Fortep),
no to nie ma bata, bo jak Filku tym grał to pożal się boże". W skrócie, 4:0 po bardzo długim nie graniu robi wrażenie. Szczerze gratulacje również dla drugiego Organka, który potwierdził siłę Krasnoludów, zajmując drugą pozycję. Dalsze dwa miejsca dla Killaszita i Yogiego. Gratulacje dla was obu, dla pierwszego za trzymanie wysokiego poziomu, a dla drugiego za najlepsze miejsce w historii uczestnictwa w turniejach.
Ja grałem z tego co pamiętam czymś takim: http://deckbox.org/sets/523922
Szału nie ma, nudny standard.
Runda 1
vs Zygi, DE 2:0
Bardzo ciekawa talia m.in. z Sacraficem, Wampirem i jeszcze jakimiś cudawiankami. Chociaż Zygi napierał, ale zdołałem skontrolować. Zabijało to klasycznie, atakiem, więc broniłem się i przesuwałem co mogłem do questa. Zygi powoli się przewijał, w kluczowym momencie zabrakło mu chyba kilku obrażeń do spalenia. Potem się przewinął. W drugiej kontrolowałem, Wilhelm wyrzucał co mógł na boki, a potem kluczowa Verena pomogła. Bardzo ciekawy i zaskakujący deck, ale czegoś brakowało.
Runda 2
vs Tobol, HE 0:2
Deck na Eltharionie. W pierwszej grze oboje nie mieliśmy prawie nic do zagrania. Za szybciej zdołałem wystawić młotki, miałem 4 kasy, ale zwlekałem z Vereną. Bo prawie nic nie miał, więc jeszcze tura. Zemściło się. Wszedł Mag Loeca i było po grze. W drugiej nie mogłem nic zrobić, próbowałem, ale Mag Loeca stał, a potem Eltharion zabił mnie bardzo łatwo.
Runda 3
vs Organek, DWA 1:2
Kolejny pojedynek między nami, Organek zemścił się wcześniej za dawną porażkę, teraz przyszła moja kolej. Pierwsza dla mnie, Verena ładnie wyczyściła cały stół. W drugiej i trzeciej słabiej, może i Osąd wchodził, ale Krasnoludy utrzymywały pozycje i brutalnie paliły. W sumie prócz Ukrytego Gaju brakło obrony, a rozwinięcia Dwarfów łatwo wystawić w dużej liczbie. No cóż... Jeszcze jedna gra.
Runda 4
vs Wojt, DE 0:1
Chyba najbardziej innowacyjna talia turnieju (niekoniecznie ze względu na wybór restrykcji). Mroczne na przejmowaniu jednostek. Talia ciekawa, ale wolna, do tego, nie oszukujmy się, Wojt gra wolno. Nie staluje, ale po prostu wolno gra ruchy. W pierwszej grze zostałem skontrolowany, a potem spalony (czy też przewinięty, nie pamiętam już, czy była Crone'a). Mało miałem do powiedzenia. W drugiej co próbowałem atakować, to dostawałem Testing the Spell. I niestety, w impasie, skończył się czas. Nie lubię takich gier, ale cóż, trudno.
Podsumowując, Verena nie pasuje do tego meta. Większość talii daje sobie z nią rade, zatem to dla mnie zamknięta droga. Muszę szukać czegoś innego.
Z racji, że Regio coraz bliżej, zawieszam na razie relację z cotygodniowych zmagań. Musimy ukryć swoje techy, aby nikt nie spodziewał się, czym zagramy. Żodyn nie ogarnie. Do zobaczenia!
wtorek, 26 listopada 2013
środa, 20 listopada 2013
Pollus przychodzi i wygrywa - 5 Liga, odsłona 5
Wyjątkowo w czwartek, z racji Święta Niepodległości, zgromadziliśmy sie o 18 w Polufce, aby rozegrać kolejny turniej naszej jubileuszowej, piątej Ligi. Do tego turniej nr 5. Musiało sie zdarzyć cos niestandardowego. Otóż POBILIŚMY REKORD!
Dokładnie, w drugim turnieju mieliśmy 19 osób, teraz - 21. I to bez tzw starej gwardii, czyli Fortepa, Teo, Brody czy Zombiego. Był Markus, ale na jedną rundę. Wyniki mące na Galakcie, na forum tez sie mówiło. Zbliżają się Regio w Gdańsku, zatem to ostatnie wpisy, na których bede pisał, czym gramy. Potem już spina i ukrywanie techów.
Grałem takim oto deckiem: http://deckbox.org/sets/537667
Zamysłem było wystawienie Skarbranda i Lorda, po czym poświęcanie własnych jednostek i zadanie przeciwnikowi wielu obrażeń. Mało kontroli, dużo unitów, prawie bez supportów. Nie grałem z Orkami, ale widać, że zarówno mały, jak i duży Rzyg by bolał.
Runda I
vs Wujtrator, HE 0:2
W teorii ta talia z Gejami nie ma tak trudno, Skarbrand wbija obrażenia na wymuszonym. Ale deck Wojtkabył bardzo niestandardowy: Smoki. Nie miałem jak zniszczyć legowiska (rzadko podchodziły jednocześnie misje, rasówka i np Psy na Chorążych. W pierwszej grze oboje atakowalismy się aż w końcu miałem spaloną jedną i nadpaloną drugą. Wojtek podobnie, musiałem szybko go spalić. kręciłem jednostkami, Skarbrand wbijali, co mógł, ale zabrakło jednego obrażenia (wisiał na jedynej devce, a ja nie miałem Ungorów). W drugiej też było blisko, ale Wojtek był po prostu szybszy. Jego Smoki, gdy się ich nieskontroluje, są bardzo trudne do zabicia.
Runda II
vs Bartes, ORC 2:0
W pierwszej grze podeszła mi niemal idealna kontrola, i mimo Snotów wyczyściłem do zera, a potem dobrałem, co miałem i udało się spalić. W drugiej w kluczowym momencie zniczyłem całe pole bitwy (jednostka i horda), a potem już tylko kończyłem dzieło. Akurat w tej rundzie idealnie podeszły mi szybko wioski, dzieki czemu odpaliłem Campsy.
Runda III
vs Szuli, DE 2:1
Pierwsza gra to powolny rozwój mojego przeciwnika, a gdy zaczął mnie przeiwjać, ja paliłem już jednostkami, chwile pózniej wyszła legenda - 1:0. Drugi pojedynek trwał może 5 minut, szybkie Cienie pozbawiły mnie ręki, nie miałem jak sie podnieść. W trzeciej rozwijała, się, Szuli co turę rzucał mi Snaresy. Udało mi sie przycoać mu dociag, ograniczając pole manewru. Nie udało mu sie ekonomicznie podnieść, a ja w tym czasie wystawiłem co miałem i spaliłem.
Runda IV
vs źLeX, CHA 0:2
Wreszcie, 4 gry i 4 rożne rasy. To jedyny pozytyw tej rundy, kontrolny Chaos zniszczył mnie w sumie jak chciał, chociaż miałem devki, to ledwo coś wystawiłem, zaraz umierało. Próbowałem coś kontrolować, ale nie wyszło. W drugiej mieliśmy ciekawą sytuację, ja wychodzę ze spawna, chyba horrora, i misji. On 2 horrory. Ja rzucam seedsy, on efekt kopiuje, ja tez, on tez. W następnej ja mam tylko misje, on nic. I mało kart na ręce. Niestety, kolega odbudował się i znowu mnie skontrolował. Gratki za wysokie (5) miejsce, czyżby życiówka?
Podsumowując, talia działała, ale odnosiłem wrażenie, że i tak zabijam tylko atakiem, Skarbrand jest głownie do AP. Taki mnie nie cieszy, grać tym nie bede (chyba, ze wyjdzie cos w HK). Do tego to pierwszy turniej, ktory wprowadzałem na Galaktę (od razu na głęboką wodę, ale dałem radę). Cały turniej wygrał Pollus, ktory jak juz przychodzi, to jedzie nas wszystkim. Wielkie gratulacje! Dzieki wszystkim! Jesteśmy najliczniejszą i najbardziej rozwijającą się sceną w Polsce! Tak trzymać! Do następnego!
środa, 30 października 2013
Nudne Imperium bez Hemmlera, czyli (w końcu) mieć coś z gry - 5 Liga, odsłona 4
Ostatnimi czasy, tj na pierwszych trzech turniejach Ligowych grałem moim Chaosem na zaklęciach, który talią bardzo przyjemną, wymagającą myślenia, ale jednak casualową. Zatem na ten turniej przygotowywałem talię, którą chciałbym powalczyć o jakieś lepsze rezultaty. Testy Imperium po FAQ 2.2 jakoś mnie nie syciły. Miałem w sumie gotowy deck Orków na Multiataku, ale w przededniu turnieju dowiedziałem się, że Filku będzie grał Orkami, zatem nie będę miał od kogo pożyczyć kart. Złożyłem więc kontrolne Imperium (nudne i oklepane, ale działa). Wyszło coś takiego:
http://deckbox.org/sets/518095
Większość znana i oklepana, kontrola to głównie Rodrik i Osterknacht + Wezwanie, Pantery, Monety, Taxi, Misja - ekonomia,Wybraniec Imperatora, w połączeniu z Agentem i Taxi daje zarówno obronę (kontratak), jak i mocną ekonomię. Do tego Wilhelm, który może szału nie robi, ale jakichś kloców może się pozbyć, a i jednostki działające tylko np w Polu Bitwy "wyłączy" (np BDK). Infiltracja i Wolna Kompania (jedna z moich ulubionych kart w tej talii) jako kontrola ręki. Wyprawa na przewijarki, Order jako opcja cofnięcia kluczowej karty (no dobra, i do zapętlania Infiltracji, wszyscy wiedzą, jak to wkurza). No i Called Back, po chciałem mieć trochę więcej kontroli jednostek, a Rozkaz Odwrotu nie wymaga Osterknachta, tak jak Rezerwy. Supporty standardowo. Zamysł to oczywiście kontrola, rozwój ekonomii poprzez skakanie, odcięcie od dociągu i własny rozwój, a potem przejście do naporu, osłabionego co prawda z powodu braku Hemmlera. Teraz palenie to dużo małych jednostek: wzmocnione Pantery czy skaczący Wybrańcy.
Na turniej przyszło 9 osób (w sumie bez szału, ale też powyżej średniej z poprzedniej edycji). Chwilę po 18 zaczęliśmy. Nie było żadnych Krasnoludów, co mnie w sumie ucieszyło, bo przynajmniej pogram sobie z innymi rasami (no dobra, z HE też trochę grałem, bo Wujtrator ostatnio je testuje).
Runda 1
vs Wojt, ORC, 1:0
Król Cyganów grał talią, opierającą się na Inwazjach Snotlingów. W poprzedniej lidze grywałem tym (ach te czasy przed FAQ 2.0), bardzo wkurzające. Jednak teraz ten deck jest słabszy, bo nie można dać przeciwnikowi 2 lub 3 Inwazji w pierwszej turze. Ale w sumie talia ma szanse, w końcu Orki potrafią po prostu napierać, a Inwazje to po prostu dodatkowe obrażenia, które przyspieszają agonię przeciwnika. Wojt już w pierwszej turze pokazał mi, jaką restrykcją gra. Dawno nie grałem z Orkami z Hordą, ale, wiadomo, najpierw trzeba się pozbyć właśnie jej, zanim dobierzemy się do jednostek. Szybko dostałem Inwazje, ale dopakowane Pantery poradziły sobie z tym. Miałem niemal same jednostki w grze (mam ich znacznie więcej, a dodatkowo Posągi zniszczył mi Sellsword. Rzyg mógłby wygrać Wojtowi grę, ale nie przychodził. Wybrańcy wchłaniali ataki, jednak kluczowy był moment, gdy Wojt, nie mając pieniędzy, miał podłączone do Hordy dwa Pająki. Trzymany specjalnie na taką okazję Rodrik w sumie ustawił grę, Wojt nie mógł teraz za bardzo mnie spalić, a ja ekonomicznie wygrywałem. Niestety, cała ta walka o przewagę zbyt się ciągnęła, przez co zostało nam mało czasu na drugą. Wojt znowu przeszkadzał mi Inwazjami, ale Monety zdołały się och pozbywać. Skończył się czas, kiedy zacząłem przechodzić do ataku, mając już jakieś zaplecze ekonomiczne. I miałeś rację, to moje pierwsze zwycięstwo nad tobą w oficjalnych rozgrywkach.
Runda 2
vs Broda, IMP 1:0
Tak... Takie mirrory rzadko są ciekawe. No ale okej, zagrać trzeba. W pierwszej grze nie dochodziły mi żadne Dyscypliny, zaś Broda konsekwentnie używał Rodrików i Osterknachtów oraz Wezwań Rezerw. Po krótkim czasie miałem odwrócone dwa Kościoły, a mój Wybraniec, którego bardzo chciałem posadzić na Agencie, ciągle wracał na rękę. Uświadomiłem sobie, że przegrałem ekonomicznie, zatem musiałem albo zacząć napierać, wspomagając się kontrolą ręki, albo bronić się. Pierwsza opcja nie wchodziła w grę, bo nie miałem do tego dobrych kart na ręce. A że Imperium wolno się rozwija, a Broda dobierał po 5 kart + dodatkowe z Misji, to wystarczyło poczekać. On był już rozwinięty ekonomicznie, ja dopiero zaczynałem. Dodatkowo przystopował mnie... Ukrytym Gajem, razem z Long Winterami. Bez Vereny, ale Gaje są. Ciekawe. Talia mu się zmniejszała, a ja wystawiłem Wolne Kompanie i Wilhelma, i dodatkowo przesuwałem mu jednostki do Misji. Miał taksówkę, więc mógł próbować uciekać, dlatego dostał w nią Rodrika. Do boju wysłał swojego Wilhelma, Piratów i inne takie. Ja jednak trzymałem Wybrańca na Agencie i nie dałem się kąsać. Finalnie przewinąłem przeciwnika, zaś na drugą grę nie starczyło juz czasu.
Runda 3
vs Tobol, HE 2:1
Tobol nie grał chaosem, co było ewenementem. No ale po uwalenia naporowego chaosu nie chciał brać kontroli, dlatego złożył Wysokie. W pierwszej grze standardowo, rozwijamy sie, Tobol wkładał m.in. Lore Seekerów i Wiatry. Spodziewałem się jakiegoś komba. Myliłem się, ale niewiele. To była talia zabijająca Indirectami z Sea Mastera (tokeny z Lore Seekera, ktory miał tokeny ze spelli z Wiatrów). Do tego dużo zaklęć, to i Gwiezdny Smok. W pierwszej próbowałem kontrolować Wiatry, ale zawsze dostawałem w odpowiedzi Zakleciami. W końcu Tobol zebrał dużo tokenów i uderzył mnie za ponad 20 ( na końcu swojej i na poczatku mojej). Przetrwalem to, potem zdołaliśmy go skontrolować i zacząłem palenie. Na jego Smoki miałem Wybrańców z Taxi i Agentem. Niestety, potem dostałem Flamesy i musiałem wystawiać od nowa. Na szczęście udało sie nie dać sobie wbić tych dodatkowych obrażeń, zaś sam spaliłem, na styk. Uf... W drugiej poszło szybciej, Tobolowi dobrze podchodziło, dobierał dużo kart i gdy mnie zasypał, nie miałem nic do powiedzenia. 1:1. W ostatniej potyczce Tobol od 2 czy 3 tury dostał zapętloną Infiltrację. Spokojnie sie rozbudowywałem, Kompanią pozbawiłem go kart i atakowałem. W końcu, kiedy popełniłem błąd i zakryłem sobie Ordera, przez co nie mogłem juz zapętlać, musiałem szybko spalić. Miałem wtedy dwie Infiltrację na ręce. W jednej turze dopaliłem strefę (nie było juz komu bronić, wczesniej Chorąży dopakowywał sam siebie i ginął. W drugiej, kiedy Tobol wystawił do przodu z 5 życia wystawiłem jednostki, cofnąłem mu jego na rękę i spaliłem. Równo z końcem czasu. Było cieżko, ale jakoś dałem radę (tak wiem, na farcie, jak zwykle).
Runda 4
vs Zygi, DE 1:1
Kontrola ręki z naporowymi wampirami. W pierwszej grze dostawałem kulty a Zygi czyścił mi moje jednostki. Zacząłem sie bronić, niszczyć Konwenty i, widząc, ze mój przeciwnik dobiera dużo kart, spróbować przewijać DE. Niestety, nie mogłem zostawiać sobie kart na ręce, bo każde obrażenie było na wagę złota. Zatem co dostawałem, to od razu rzucałem. Zygi skracał sobie dociąg, potem, mając kasę, wystawił Mannfreda, ale, na szczęście, mialem Kościół, zatem nie mogl zawinąć mi wszystkich jednostek. Heroicznie broniłem sie Milicjami i Rodrikami, skacząc po strefach. W końcu ja miałem jedna strefę spalona, w drugiej z 7 życia, Osterknachtem cofnąłem Mannfreda z Tokenami, zaś sam Wolną Kompanię, która stała na Agencie (na drugim Elita). Zygi miał tylko jedna kartę w decku, teraz albo nigdy. Zaatakowal mnie chyba dwoma Wampirami, Hydra w Królestwie zmniejszyła moje zdolności obronne. Ale nie wystarczyło, zabrakło jednego obrażenia. W następnej się przewinął. Zostało chyba 13 minut. Zygi zaczął napierac od razu, co było dobrym pomysłem, nie miałem Dyscypliny na Korsarza, potem Kulty i puste Pole Bitwy. Nie udało się. 7 minut. Trzecia gra, Zygi znowu napiera, ja sie bronię. Udało mi się powstrzymać ataki, odgryźć się, mając jedna spalona strefę obroniłem sie. Zabrakło moze dwóch tur, ale czas sie skończył.
3 zwycięstwa i remis, 10 pkt. Dało mi to wygraną w turnieju, drugi był Broda. Dzięki wielkie, ze przyszliscie, do zobaczenia w poniedziałek na Kataklizmie. Tabelki uzupełnię chyba w weekend.
http://deckbox.org/sets/518095
Większość znana i oklepana, kontrola to głównie Rodrik i Osterknacht + Wezwanie, Pantery, Monety, Taxi, Misja - ekonomia,Wybraniec Imperatora, w połączeniu z Agentem i Taxi daje zarówno obronę (kontratak), jak i mocną ekonomię. Do tego Wilhelm, który może szału nie robi, ale jakichś kloców może się pozbyć, a i jednostki działające tylko np w Polu Bitwy "wyłączy" (np BDK). Infiltracja i Wolna Kompania (jedna z moich ulubionych kart w tej talii) jako kontrola ręki. Wyprawa na przewijarki, Order jako opcja cofnięcia kluczowej karty (no dobra, i do zapętlania Infiltracji, wszyscy wiedzą, jak to wkurza). No i Called Back, po chciałem mieć trochę więcej kontroli jednostek, a Rozkaz Odwrotu nie wymaga Osterknachta, tak jak Rezerwy. Supporty standardowo. Zamysł to oczywiście kontrola, rozwój ekonomii poprzez skakanie, odcięcie od dociągu i własny rozwój, a potem przejście do naporu, osłabionego co prawda z powodu braku Hemmlera. Teraz palenie to dużo małych jednostek: wzmocnione Pantery czy skaczący Wybrańcy.
Na turniej przyszło 9 osób (w sumie bez szału, ale też powyżej średniej z poprzedniej edycji). Chwilę po 18 zaczęliśmy. Nie było żadnych Krasnoludów, co mnie w sumie ucieszyło, bo przynajmniej pogram sobie z innymi rasami (no dobra, z HE też trochę grałem, bo Wujtrator ostatnio je testuje).
Runda 1
vs Wojt, ORC, 1:0
Król Cyganów grał talią, opierającą się na Inwazjach Snotlingów. W poprzedniej lidze grywałem tym (ach te czasy przed FAQ 2.0), bardzo wkurzające. Jednak teraz ten deck jest słabszy, bo nie można dać przeciwnikowi 2 lub 3 Inwazji w pierwszej turze. Ale w sumie talia ma szanse, w końcu Orki potrafią po prostu napierać, a Inwazje to po prostu dodatkowe obrażenia, które przyspieszają agonię przeciwnika. Wojt już w pierwszej turze pokazał mi, jaką restrykcją gra. Dawno nie grałem z Orkami z Hordą, ale, wiadomo, najpierw trzeba się pozbyć właśnie jej, zanim dobierzemy się do jednostek. Szybko dostałem Inwazje, ale dopakowane Pantery poradziły sobie z tym. Miałem niemal same jednostki w grze (mam ich znacznie więcej, a dodatkowo Posągi zniszczył mi Sellsword. Rzyg mógłby wygrać Wojtowi grę, ale nie przychodził. Wybrańcy wchłaniali ataki, jednak kluczowy był moment, gdy Wojt, nie mając pieniędzy, miał podłączone do Hordy dwa Pająki. Trzymany specjalnie na taką okazję Rodrik w sumie ustawił grę, Wojt nie mógł teraz za bardzo mnie spalić, a ja ekonomicznie wygrywałem. Niestety, cała ta walka o przewagę zbyt się ciągnęła, przez co zostało nam mało czasu na drugą. Wojt znowu przeszkadzał mi Inwazjami, ale Monety zdołały się och pozbywać. Skończył się czas, kiedy zacząłem przechodzić do ataku, mając już jakieś zaplecze ekonomiczne. I miałeś rację, to moje pierwsze zwycięstwo nad tobą w oficjalnych rozgrywkach.
Runda 2
vs Broda, IMP 1:0
Tak... Takie mirrory rzadko są ciekawe. No ale okej, zagrać trzeba. W pierwszej grze nie dochodziły mi żadne Dyscypliny, zaś Broda konsekwentnie używał Rodrików i Osterknachtów oraz Wezwań Rezerw. Po krótkim czasie miałem odwrócone dwa Kościoły, a mój Wybraniec, którego bardzo chciałem posadzić na Agencie, ciągle wracał na rękę. Uświadomiłem sobie, że przegrałem ekonomicznie, zatem musiałem albo zacząć napierać, wspomagając się kontrolą ręki, albo bronić się. Pierwsza opcja nie wchodziła w grę, bo nie miałem do tego dobrych kart na ręce. A że Imperium wolno się rozwija, a Broda dobierał po 5 kart + dodatkowe z Misji, to wystarczyło poczekać. On był już rozwinięty ekonomicznie, ja dopiero zaczynałem. Dodatkowo przystopował mnie... Ukrytym Gajem, razem z Long Winterami. Bez Vereny, ale Gaje są. Ciekawe. Talia mu się zmniejszała, a ja wystawiłem Wolne Kompanie i Wilhelma, i dodatkowo przesuwałem mu jednostki do Misji. Miał taksówkę, więc mógł próbować uciekać, dlatego dostał w nią Rodrika. Do boju wysłał swojego Wilhelma, Piratów i inne takie. Ja jednak trzymałem Wybrańca na Agencie i nie dałem się kąsać. Finalnie przewinąłem przeciwnika, zaś na drugą grę nie starczyło juz czasu.
Runda 3
vs Tobol, HE 2:1
Tobol nie grał chaosem, co było ewenementem. No ale po uwalenia naporowego chaosu nie chciał brać kontroli, dlatego złożył Wysokie. W pierwszej grze standardowo, rozwijamy sie, Tobol wkładał m.in. Lore Seekerów i Wiatry. Spodziewałem się jakiegoś komba. Myliłem się, ale niewiele. To była talia zabijająca Indirectami z Sea Mastera (tokeny z Lore Seekera, ktory miał tokeny ze spelli z Wiatrów). Do tego dużo zaklęć, to i Gwiezdny Smok. W pierwszej próbowałem kontrolować Wiatry, ale zawsze dostawałem w odpowiedzi Zakleciami. W końcu Tobol zebrał dużo tokenów i uderzył mnie za ponad 20 ( na końcu swojej i na poczatku mojej). Przetrwalem to, potem zdołaliśmy go skontrolować i zacząłem palenie. Na jego Smoki miałem Wybrańców z Taxi i Agentem. Niestety, potem dostałem Flamesy i musiałem wystawiać od nowa. Na szczęście udało sie nie dać sobie wbić tych dodatkowych obrażeń, zaś sam spaliłem, na styk. Uf... W drugiej poszło szybciej, Tobolowi dobrze podchodziło, dobierał dużo kart i gdy mnie zasypał, nie miałem nic do powiedzenia. 1:1. W ostatniej potyczce Tobol od 2 czy 3 tury dostał zapętloną Infiltrację. Spokojnie sie rozbudowywałem, Kompanią pozbawiłem go kart i atakowałem. W końcu, kiedy popełniłem błąd i zakryłem sobie Ordera, przez co nie mogłem juz zapętlać, musiałem szybko spalić. Miałem wtedy dwie Infiltrację na ręce. W jednej turze dopaliłem strefę (nie było juz komu bronić, wczesniej Chorąży dopakowywał sam siebie i ginął. W drugiej, kiedy Tobol wystawił do przodu z 5 życia wystawiłem jednostki, cofnąłem mu jego na rękę i spaliłem. Równo z końcem czasu. Było cieżko, ale jakoś dałem radę (tak wiem, na farcie, jak zwykle).
Runda 4
vs Zygi, DE 1:1
Kontrola ręki z naporowymi wampirami. W pierwszej grze dostawałem kulty a Zygi czyścił mi moje jednostki. Zacząłem sie bronić, niszczyć Konwenty i, widząc, ze mój przeciwnik dobiera dużo kart, spróbować przewijać DE. Niestety, nie mogłem zostawiać sobie kart na ręce, bo każde obrażenie było na wagę złota. Zatem co dostawałem, to od razu rzucałem. Zygi skracał sobie dociąg, potem, mając kasę, wystawił Mannfreda, ale, na szczęście, mialem Kościół, zatem nie mogl zawinąć mi wszystkich jednostek. Heroicznie broniłem sie Milicjami i Rodrikami, skacząc po strefach. W końcu ja miałem jedna strefę spalona, w drugiej z 7 życia, Osterknachtem cofnąłem Mannfreda z Tokenami, zaś sam Wolną Kompanię, która stała na Agencie (na drugim Elita). Zygi miał tylko jedna kartę w decku, teraz albo nigdy. Zaatakowal mnie chyba dwoma Wampirami, Hydra w Królestwie zmniejszyła moje zdolności obronne. Ale nie wystarczyło, zabrakło jednego obrażenia. W następnej się przewinął. Zostało chyba 13 minut. Zygi zaczął napierac od razu, co było dobrym pomysłem, nie miałem Dyscypliny na Korsarza, potem Kulty i puste Pole Bitwy. Nie udało się. 7 minut. Trzecia gra, Zygi znowu napiera, ja sie bronię. Udało mi się powstrzymać ataki, odgryźć się, mając jedna spalona strefę obroniłem sie. Zabrakło moze dwóch tur, ale czas sie skończył.
3 zwycięstwa i remis, 10 pkt. Dało mi to wygraną w turnieju, drugi był Broda. Dzięki wielkie, ze przyszliscie, do zobaczenia w poniedziałek na Kataklizmie. Tabelki uzupełnię chyba w weekend.
piątek, 25 października 2013
Kataklizm na maxa
W ostatni poniedziałek kolejny raz graliśmy w Kataklizm. Tym razem przybyła tylko "stara gwardia", czyli ja, Wojt, Tobol, Zygi i Wujtrator. Po szybkim ogarnięciu i zrobieniu decków zaczęliśmy. O samych grach można by dużo powiedzieć, ale były mega intensywne. Zagraliśmy łącznie 3 razy (pierwszą oni grali, ja składałem deck, a potem Tobol musiał iść, więc jeszcze 2 razy walczyliśmy we 4). Człowiek po skończonej grze miał wrażenie, jakby właśnie rozegrał turniej regionalny. Świetne techowe zagrania, wyrównana walka, de facto każdy miał szansę na zwycięstwo w każdej grze, emocje do samego końca. Nikt nikomu nie odpuszczał, czasem brakowało jednego obrażenia do zwycięstwa. Obaj Wojtkowie grali Krasnoludami, co znacznie wpływało na rozgrywkę: Zhufbarscy Inżynierowie są mega mocni, de facto, jeżeli nie miałeś małych jednostek, to nie miałeś się co pokazywać. Ja grałem Imperium a Zygi DE. W pierwszej prawie mi się udało, miałem już nawet 6 czy 7 dominacji, ale w końcu wszyscy rzucili się na mnie i nie wyszło. W drugiej to inni dominowali, ja tylko czasem kąsałem. Obie te gry wygrał Wujtrator, który zniszczył nas ekonomicznie (naporował dopiero od trzeciej tury, ale z taką siłą, że zgniatał nas całkowicie).
Wielki dzięki, grało się miodnie, oby więcej takich gier. Do zobaczenia w poniedziałek na Lidze, tym razem (chyba) podejście do Wurrzaga. Ale zobaczymy, może jutro coś ciekawego w Katowicach się stanie i zmienię zdanie. Powodzenia wszystkim!
Wielki dzięki, grało się miodnie, oby więcej takich gier. Do zobaczenia w poniedziałek na Lidze, tym razem (chyba) podejście do Wurrzaga. Ale zobaczymy, może jutro coś ciekawego w Katowicach się stanie i zmienię zdanie. Powodzenia wszystkim!
wtorek, 15 października 2013
Chaos Mill po raz drugi - 5 Liga, odsłona trzecia
Kolejne spotkanie Ligi za nami. Zjawiło się 10 osób, czyli frekwencja dobra, ale bez szału. Na turnieju były wszystkie rasy. Scena w rozkwicie, każdy przychodzi czymś innym, testujemy nowe decki, a nie jedziemy oklepanymi (prócz Tobola, ale o tym za chwilę).
Grałem talią, która mało różniła się od tej sprzed dwóch tygodni: http://deckbox.org/sets/505282
Zmiana polegała na wyrzuceniu Książąt i dodaniu Spaczeń, na napory, Spirit Slayery etc. Ogólnie dobieramy dużo kart, z Blood Summoninga wchodzi Lord, Innowacje dają kasę na Monki i zaklęcia, Sigvald używa Arcane, dobierając blokującą kartę i wraca zużyte taktyki (zazwyczaj Innowację) lub Monka. Spelle głównie ekonomiczne lub kontrolne (Muchy potrafią robić za lojalkę, Płomienie Tzeencha świetnie kontrolują, Bolt robi Eko, Blood Summoning też, Arcane - mówiłem, Mark of Chaos ekonomia, co prawda zwykle leci na jednostkę z dwoma HP, ale potrafiła ona przeżyć i dać dużo kart/kasy).
Runda I
vs Wujtrator, DWA 2:1
Nie będę komentował paringów. Mówiłem to wiele razy, ale powtórzę: nie lubię grać z Wojtkiem, bo testuję z nim większość decków, więc mam już dość. Wygrałem kość i, będąc mało kontrolowanym (przeciwnikowi nie podchodziło idealnie, późno zaczął atakować), zdołałem dwoma Monkami przemielić W drugiej grze dostałem mocną kontrolą, a potem Kazador z Siłą Woli i chmarą sług dobił mi strefę. Poddałem, nie wyciągnąłbym. W trzeciej, mimo prób kontrolnych, przydały się spaczenia i udało się, równo z czasem, przewinąć. Dużo osób patrzyło jak się spinam, jednak gry z Wujtratorem zawsze są na 100%, a jego komentarze "spoko, przestaluję go na 1:1" dodatkowo mnie motywowały. Tobol co prawda mówił, że gram źle, ale cisnąłem swoje i udało się.
Runda II
vs Filku, IMP 0:2
Talia Wojta z Bydgoszczy. W pierwszej grze przeciwnik wyszedł mi w drugiej turze z Hemmlera. Dwie tury później zabiłem go z najwyższym wysiłkiem, ale zaraz wszedł drugi. Byłem spalony po całości. W drugiej Filku wysypał z 10 kart w pierwszej turze, Misje, Milicje, Powozy, Zoo... Masakra. Nie byłem aż tak bardzo kontrolowany, więc mogłem się rozbudować i zacząć. Pod koniec gry miałem spaloną strefę, a Filku, gry dobrał karty, miał tylko 10 w talii. Miałem dwóch Monków na stole i 3 zaklęcia na ręce (Bolta i dwa Blood Summongi). Rzuciłem je, licząc na przewinięcie przeciwnika. Dostałem dwoma Orderami. Potem Filku, mając dwie karty w talii, wysypał jednostki, cofnął mi Bolta na rękę (niestety, devka nie była zaklęciem, zagrałem ją na jedyne rozwinięcie w Misji, żeby się bronić, a zaklęcie miałem tylko w Królestwie). Dobrał jedną kartę z Podwojenia Straży (odrzucając Milicję). Później powiedział mi, że liczył, że dobierze Dyscyplinę, gdyż myślał, że mam Spaczenie. Zaatakował mnie i spalił, nie miałem czym bronić, a Hemmler + Karl + motłoch zajechali mnie.
Runda III
vs Zygi, DE 0:2
Na początku Zygi mało mnie kontrolował i zrzucał mi mało kart z ręki (grał na Konwentach, zatem to było dla niego kluczowe). Przewijałem co prawda, ale zostało mu kilka kart w decku. Unieszkodliwił mi więc Monki (dwa spadły, jeden dostał Hexa) i powyrzucał karty z ręki, paląc Konwentami. Musiałem zagrywać wszystko, co miałem na ręce, inaczej Zygi zrzucałby Królową Wiedźm i dodawał obrażenia. Dobierałem po 4 karty i w ostatniej turze, gdy mój opp miał jedną kartę w talii, musiałbym dobrać same taktyki i wtedy by wygrał. Na 4 karty 3 taktyki. Zabrakło, dopalił. W drugiej grze szło gorzej, szybciej mnie skontrolował i wychodziło na to samo. Pod koniec znowu potrzebne 4 karty i same taktyki, tym razem, żeby przedłużyć agonię. Znów tylko 3. No ale trudno, zakładałem, że z kontrolą ręki będzie słabiej, a pierwszą grę prawie wygrałem. No ale prawie robi wielką różnicę.
Runda IV
vs Yogi, CHA 0:2
Uf, przynajmniej 4 runda i 4 rasa. A nie, jak dwa tygodnie temu, 4 gry i 3 razy z Dwarfami. W pierwszej dostałem pierwszoturowego naładowanego Księcia i support w Misję (Spawny, Blood Summonigi, cuda wianki). Zanim się go pozbyłem, miałem już spaloną strefę. Na wystawionego Lorda dostałem Branded+Cloying. No i zostałem spalony. W drugiej, mimo słabszego podejścia, przeciwnik zagrał niemal bez dociągu, a mój został ukrócony, zatem musiałem spalić przeciwnika, na Mill nie było czasu. Sigvald robił, co mógł, ale sam nie dał rady, a mi nic nie przychodziło: czekałem na Lorda, mając dwie Innowacje na ręce. Ale nie udało się, dostałem Shaggotem, który razem z Księciem zdołali mnie spalić (nie pomogły spaczenia).
Ogólnie, talia jest bardzo fajna, zmusza do myślenia, jest niestandardowa. Ale, niestety, nie wygrywa, jest to jedna z tych koncepcji, która, mimo zazębiania się i teoretycznego działania, w praktyce rzadko wygrywa. Ale cóż, próbowałem, testowałem, grało się fajnie, zatem, pełen optymizmu, myślę nad kolejnym deckiem.
Turniej wygrał Tobol, który, mając dosyć niepowodzeń, wziął swój nudny, oklepany chaosowy rush na ET (zmienił w nim tyle, ile ja w mojej talii, czyli zwiększył ilość taktyk o 3, kosztem jednostek, u niego dodane zostały Eksperymenty). Gratulacje dla niego, dzięki wszystkim za przyjście. Widzimy się w następny poniedziałek na Kataklizmie.
Grałem talią, która mało różniła się od tej sprzed dwóch tygodni: http://deckbox.org/sets/505282
Zmiana polegała na wyrzuceniu Książąt i dodaniu Spaczeń, na napory, Spirit Slayery etc. Ogólnie dobieramy dużo kart, z Blood Summoninga wchodzi Lord, Innowacje dają kasę na Monki i zaklęcia, Sigvald używa Arcane, dobierając blokującą kartę i wraca zużyte taktyki (zazwyczaj Innowację) lub Monka. Spelle głównie ekonomiczne lub kontrolne (Muchy potrafią robić za lojalkę, Płomienie Tzeencha świetnie kontrolują, Bolt robi Eko, Blood Summoning też, Arcane - mówiłem, Mark of Chaos ekonomia, co prawda zwykle leci na jednostkę z dwoma HP, ale potrafiła ona przeżyć i dać dużo kart/kasy).
Runda I
vs Wujtrator, DWA 2:1
Nie będę komentował paringów. Mówiłem to wiele razy, ale powtórzę: nie lubię grać z Wojtkiem, bo testuję z nim większość decków, więc mam już dość. Wygrałem kość i, będąc mało kontrolowanym (przeciwnikowi nie podchodziło idealnie, późno zaczął atakować), zdołałem dwoma Monkami przemielić W drugiej grze dostałem mocną kontrolą, a potem Kazador z Siłą Woli i chmarą sług dobił mi strefę. Poddałem, nie wyciągnąłbym. W trzeciej, mimo prób kontrolnych, przydały się spaczenia i udało się, równo z czasem, przewinąć. Dużo osób patrzyło jak się spinam, jednak gry z Wujtratorem zawsze są na 100%, a jego komentarze "spoko, przestaluję go na 1:1" dodatkowo mnie motywowały. Tobol co prawda mówił, że gram źle, ale cisnąłem swoje i udało się.
Runda II
vs Filku, IMP 0:2
Talia Wojta z Bydgoszczy. W pierwszej grze przeciwnik wyszedł mi w drugiej turze z Hemmlera. Dwie tury później zabiłem go z najwyższym wysiłkiem, ale zaraz wszedł drugi. Byłem spalony po całości. W drugiej Filku wysypał z 10 kart w pierwszej turze, Misje, Milicje, Powozy, Zoo... Masakra. Nie byłem aż tak bardzo kontrolowany, więc mogłem się rozbudować i zacząć. Pod koniec gry miałem spaloną strefę, a Filku, gry dobrał karty, miał tylko 10 w talii. Miałem dwóch Monków na stole i 3 zaklęcia na ręce (Bolta i dwa Blood Summongi). Rzuciłem je, licząc na przewinięcie przeciwnika. Dostałem dwoma Orderami. Potem Filku, mając dwie karty w talii, wysypał jednostki, cofnął mi Bolta na rękę (niestety, devka nie była zaklęciem, zagrałem ją na jedyne rozwinięcie w Misji, żeby się bronić, a zaklęcie miałem tylko w Królestwie). Dobrał jedną kartę z Podwojenia Straży (odrzucając Milicję). Później powiedział mi, że liczył, że dobierze Dyscyplinę, gdyż myślał, że mam Spaczenie. Zaatakował mnie i spalił, nie miałem czym bronić, a Hemmler + Karl + motłoch zajechali mnie.
Runda III
vs Zygi, DE 0:2
Na początku Zygi mało mnie kontrolował i zrzucał mi mało kart z ręki (grał na Konwentach, zatem to było dla niego kluczowe). Przewijałem co prawda, ale zostało mu kilka kart w decku. Unieszkodliwił mi więc Monki (dwa spadły, jeden dostał Hexa) i powyrzucał karty z ręki, paląc Konwentami. Musiałem zagrywać wszystko, co miałem na ręce, inaczej Zygi zrzucałby Królową Wiedźm i dodawał obrażenia. Dobierałem po 4 karty i w ostatniej turze, gdy mój opp miał jedną kartę w talii, musiałbym dobrać same taktyki i wtedy by wygrał. Na 4 karty 3 taktyki. Zabrakło, dopalił. W drugiej grze szło gorzej, szybciej mnie skontrolował i wychodziło na to samo. Pod koniec znowu potrzebne 4 karty i same taktyki, tym razem, żeby przedłużyć agonię. Znów tylko 3. No ale trudno, zakładałem, że z kontrolą ręki będzie słabiej, a pierwszą grę prawie wygrałem. No ale prawie robi wielką różnicę.
Runda IV
vs Yogi, CHA 0:2
Uf, przynajmniej 4 runda i 4 rasa. A nie, jak dwa tygodnie temu, 4 gry i 3 razy z Dwarfami. W pierwszej dostałem pierwszoturowego naładowanego Księcia i support w Misję (Spawny, Blood Summonigi, cuda wianki). Zanim się go pozbyłem, miałem już spaloną strefę. Na wystawionego Lorda dostałem Branded+Cloying. No i zostałem spalony. W drugiej, mimo słabszego podejścia, przeciwnik zagrał niemal bez dociągu, a mój został ukrócony, zatem musiałem spalić przeciwnika, na Mill nie było czasu. Sigvald robił, co mógł, ale sam nie dał rady, a mi nic nie przychodziło: czekałem na Lorda, mając dwie Innowacje na ręce. Ale nie udało się, dostałem Shaggotem, który razem z Księciem zdołali mnie spalić (nie pomogły spaczenia).
Ogólnie, talia jest bardzo fajna, zmusza do myślenia, jest niestandardowa. Ale, niestety, nie wygrywa, jest to jedna z tych koncepcji, która, mimo zazębiania się i teoretycznego działania, w praktyce rzadko wygrywa. Ale cóż, próbowałem, testowałem, grało się fajnie, zatem, pełen optymizmu, myślę nad kolejnym deckiem.
Turniej wygrał Tobol, który, mając dosyć niepowodzeń, wziął swój nudny, oklepany chaosowy rush na ET (zmienił w nim tyle, ile ja w mojej talii, czyli zwiększył ilość taktyk o 3, kosztem jednostek, u niego dodane zostały Eksperymenty). Gratulacje dla niego, dzięki wszystkim za przyjście. Widzimy się w następny poniedziałek na Kataklizmie.
wtorek, 8 października 2013
Kataklizm w Gdańsku, czyli Zygi gra HE
Wczoraj, tj w poniedziałek 7 października po raz pierwszy graliśmy w Gdańsku w Multi. Zjawiło się 7 osób: ja, Zygi, Wojt oraz Szuli z 3 kolegami, których ksywek nie pamiętam. Zatem graliśmy w jednej czwórce i jednej trójce.Co prawda mieliśmy tylko jeden zestaw Fullcrumów, ale to nie był problem, po prostu co grę zmienialiśmy Fullcrumy, tak że zawsze były inne zestawy na stole.
Grałem taką oto talią: http://deckbox.org/sets/498732
Świetnie działał Gold Wizard Acolyte, który zwykle przejmował każdy Fullcrum, jaki chciał. Do tego Wilhelm, kiedy już wszedł, robił masakrę. No i świetne zagranie na I turę: Raider do Pola Bitwy, dwa ataki, Verena (jeszcze lepiej gdy z LW). Poza tym taktyki cofające, wkurzająca Demoralizacja, Hidden Grove z LW, no i Piraci - w pierwszej turze potrafili wejść z treningiem i rozdać łącznie 16 obrażeń. Jedyną kartą, która średnio tu pasowała był... Hemmler. Rzadko kiedy miałem 5 kasy, a jak wchodził, to często nie był aż tak szałowy. Zostawiłbym, ale w 2 sztukach. Knights of the Blazing Sun nie sprawdzili się zbytnio, ale grałem tylko z jednym chaosem. Do przemyślenia. Przydałby się zapewne też Holy Defender, bo w sumie ten deck od początku mocno trzyma Fullcrumy.
W kilku grach udało mi się wygrać, gry robił Akolita i Wilhelm. Z Wojtem niestety nie szło za dobrze. Jego kontrola byłą bardzo bolesna, gdyż mały dociąg nie pozwalał na dociągnięcie dużej liczby Dyscyplin. Psy, Ptaki oraz Czyraki po prostu niszczyły. Gdybyśmy grali turniej, to zapewne by wygrał. Zygi grał HE (Ochrona Feniksa czy Tiranocki Rydwan), pozostali różnie, były DE, IMP, HE na zaklęciach i smokach (wchodził Potomek i po 8 indirectów).
Dzięki wszystkim za grę, było bardzo fajnie, liczę, że za dwa tygodnie będzie jeszcze więcej osób. Do zobaczenia w poniedziałek na Lidze!
Grałem taką oto talią: http://deckbox.org/sets/498732
Świetnie działał Gold Wizard Acolyte, który zwykle przejmował każdy Fullcrum, jaki chciał. Do tego Wilhelm, kiedy już wszedł, robił masakrę. No i świetne zagranie na I turę: Raider do Pola Bitwy, dwa ataki, Verena (jeszcze lepiej gdy z LW). Poza tym taktyki cofające, wkurzająca Demoralizacja, Hidden Grove z LW, no i Piraci - w pierwszej turze potrafili wejść z treningiem i rozdać łącznie 16 obrażeń. Jedyną kartą, która średnio tu pasowała był... Hemmler. Rzadko kiedy miałem 5 kasy, a jak wchodził, to często nie był aż tak szałowy. Zostawiłbym, ale w 2 sztukach. Knights of the Blazing Sun nie sprawdzili się zbytnio, ale grałem tylko z jednym chaosem. Do przemyślenia. Przydałby się zapewne też Holy Defender, bo w sumie ten deck od początku mocno trzyma Fullcrumy.
W kilku grach udało mi się wygrać, gry robił Akolita i Wilhelm. Z Wojtem niestety nie szło za dobrze. Jego kontrola byłą bardzo bolesna, gdyż mały dociąg nie pozwalał na dociągnięcie dużej liczby Dyscyplin. Psy, Ptaki oraz Czyraki po prostu niszczyły. Gdybyśmy grali turniej, to zapewne by wygrał. Zygi grał HE (Ochrona Feniksa czy Tiranocki Rydwan), pozostali różnie, były DE, IMP, HE na zaklęciach i smokach (wchodził Potomek i po 8 indirectów).
Dzięki wszystkim za grę, było bardzo fajnie, liczę, że za dwa tygodnie będzie jeszcze więcej osób. Do zobaczenia w poniedziałek na Lidze!
niedziela, 6 października 2013
REKORD!!! - 5 Liga, odsłona 2
Drugiego turnieju naszej jubileuszowej Ligi nie da się opisać jednym słowem. Bo był to turniej zaskakujący, ciekawy zabawny i rekordowy zarazem. 19 osób! Tak jest proszę państwa, osiągnęliśmy rekord. Tzn na pierwszym turnieju, na którym byłem ("Szturm na Trójmiasto" w 2011 roku), zjawiły się 22 osoby. Jednak było to baaaaardzo dawno temu, i obecna scena nie pamięta, żeby zjawiło się tyle osób. Przybyli zarówno starzy wyjadacze, jak i kilkukrotni bywalcy, a także sporo całkowicie nowych graczy. Na wstępie chciałbym powiedzieć serdeczne DZIĘKI WSZYSTKIM, że przyszliście i stworzyliście niezapomnianą atmosferę.
Na kilka dni przed turniejem nie wiedziałem, co wziąć (jak zwykle). Tzn miałem opracowany jakiś deck na P'tarixie i Zaklęciach, ale... nie. Zatem we wtorek zdecydowałem się na Chaos Zaklęciowy z Monkiem. Postanowiłem wywalić Fluxa i wyszła... przewijarka.
http://deckbox.org/sets/496558
Talia miała zabijać oczywiście akcją Monka, dzięki Lordowi z Innowacją można bardzo długo rzucać zaklęcia. Sigvald do wyciągania kart (głównie Innowacji) z Arcane oraz, ewentualnie, zrzucenia karty z góry, kiedy przeszkadza. Poza tym standardowo, ekonomia, dociąg, innowacja etc. O wrażeniach potem.
Wszyscy się zebrali i zostali zapisani (w tym momencie było 18 osób). Był mały problem, gdyż brakowało stołów na górze i dwie pary (zwykle Zygwald i Magiczny Marcin) musieli grać na dole. Ale jakoś się to ogarnęło. No to jedziemy, największy gdański turniej Warhammera Inwazji od dawien dawna rozpoczęty!
Runda 1
vs Zimny, DWA 2:0
Zimny, kilka razy pojawiał się u nas na Lidze. Ostatnimi czasy jakoś go nie było, ale razem z Pollusem wrócili. Grał Krasnoludami na Serpencie. W pierwszej grze jemu nie za bardzo podchodziły karty do ataku, a dodatkowo sam skracał sobie talię Tunelami i Dance to Loec. Udało mi się zaklęciami przewinąć. W drugiej, chociaż dosyć szybko, bo w trzeciej wyszedł Serpent, to udało mi się przeżyć i w kluczowym momencie przewinąć nie styk. Już w tej grze wyszedł mój brak ogarnięcia, bo mimo że Grudge Keeperzy wrzucali urazy, to ja dodatkowo atakowałem po kilka, przez co wchodziło ich więcej. Tu nie miało to co prawda znaczenia, ale powinien zapamiętać, żeby nie atakować Krasnoludów. Jak niebawem przeczytacie, nic się nie nauczyłem.
W tym momencie przyszedł Wojt i bardzo się zadziwił, że przyszło aż tyle osób. Gdy wszyscy pokończyli gry, rozlosowaliśmy drugą rundę w której Król Cyganów trafił oczywiście na... Księcia, czyli Zygiego. Przypadek? Nie sądzę.
Runda 2
vs Wujtrator, DWA 0:2
Jak już wielokrotnie wspominałem, nienawidzę grać z Wojtkiem, gdyż testujemy razem każdą talię, zatem na turnieju z chęcią pograłbym z kimś innym. No ale okej. Pierwsza gra to szybka kontrola mojego stołu. Poddałem dosyć szybko. W drugiej udało mi się, pomimo podnoszenia mi w ważnych momentach Lorda, odpalić zaklęcia. Jednak czegoś nie policzyłem (mat-fiz-inf, wiadomo) i, mając trzech Monków, za zaklęcie odrzucałem po 3 karty, a nie po 6. Wojtek miał 39 kart w talii, ja zagrałem 11 zaklęć, zatem, niestety, nie wsytarczyło, wg mojego rachunku. W następnej byłem już palony. Mój przeciwnik dopiero już jakiś czas potem skapował się, że powinienem go przewinąć. No ale było już za późno, trudno.
Runda 3
vs Organek, DWA 0:2
No bez jaj, trzeci Krasnolud w trzeciej rundzie. Już dosyć, że wszystkie testy mam przeciw nim. Tu akurat żadnych szans nie miałem, przeciwnik miał świetne starty i szybko napierał, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Zabolał brak opcji na rushe. Zasłużone zwycięstwo Organka, który bardzo długo się nie pojawiał, a na ostatnim turnieju, na którym był podobno przegrał ze mną (nie pamiętałem tego, ale mój przeciwnik mi to przypomniał). No cóż, w końcu Krasnoludy słyną z zemsty. Ale jest 1:1, liczę na decydujące starcie.
Runda 4
vs Markus, IMP 1:1
Wreszcie nie Dwarfy! W pierwszej grze udało mi się skontrolować przeciwnika, zatem kiedy on by się rozbudowywał, ja w spokoju bym go przewinął. Markus poddał. A drugiej grze rolę się odwróciły, mój przeciwnik wiedział, że musi w odpowiednim momencie cofnąć mi Lorda na rękę. Zatem skrzętnie to wykorzystywał, a potem w spokoju atakował dopakowaną Heblem Milicją. 1:1. Trzeciej niestety nie zdążyliśmy dokończyć, była podobna do gry nr 2, chociaż miałem już więcej na stole, ale zabrakło i czasu, i kart, i kasy.
Z wynikiem 1-1-2 skończyłem na 13 miejscu. Ale jestem zadowolony, talia ma potencjał i przegrałem, bo po prostu brakowało ogrania, pamiętania o kartach przeciwnika (urazy) czy o własnych (3x2=6...). Co do talii, to zamierzam wywalić z niej Daemon Princów, a wrzucić Sedusted by Darkness, jako opcja zatrzymania kluczowych jednostek, jak np Serpentów u Krasnoludów. A Książęta i tak mi się nie przydawały, mój deck przecież nie atakuje.
Gratulacje dla Pollusa, który swoim chaosem nie dał się pokonać i zwyciężył. Magiczny Marcin a.k.a Filku zajął drugie miejsce swoimi DE, a trójkę zamykał Organek. Zatem Topka CHA, DE i DWA.
Jeszcze raz dzięki wszystkim, Tobolowi za organizację, Zygiemu za Laptopa, wszystkim za gry. Dzięki, oby zawsze frekwencja tak dopisywała.
Pełne wyniki i rundy: http://whinvasion.pl/viewtopic.php?f=13&t=3139&start=60
No i tabelka będzie, ale we wtorek, dzisiaj mi się nie chce.
BTW Kiedy Przemo da wpis o OMP-kach, bo już ponad miesiąc minął?
Na kilka dni przed turniejem nie wiedziałem, co wziąć (jak zwykle). Tzn miałem opracowany jakiś deck na P'tarixie i Zaklęciach, ale... nie. Zatem we wtorek zdecydowałem się na Chaos Zaklęciowy z Monkiem. Postanowiłem wywalić Fluxa i wyszła... przewijarka.
http://deckbox.org/sets/496558
Talia miała zabijać oczywiście akcją Monka, dzięki Lordowi z Innowacją można bardzo długo rzucać zaklęcia. Sigvald do wyciągania kart (głównie Innowacji) z Arcane oraz, ewentualnie, zrzucenia karty z góry, kiedy przeszkadza. Poza tym standardowo, ekonomia, dociąg, innowacja etc. O wrażeniach potem.
Wszyscy się zebrali i zostali zapisani (w tym momencie było 18 osób). Był mały problem, gdyż brakowało stołów na górze i dwie pary (zwykle Zygwald i Magiczny Marcin) musieli grać na dole. Ale jakoś się to ogarnęło. No to jedziemy, największy gdański turniej Warhammera Inwazji od dawien dawna rozpoczęty!
Runda 1
vs Zimny, DWA 2:0
Zimny, kilka razy pojawiał się u nas na Lidze. Ostatnimi czasy jakoś go nie było, ale razem z Pollusem wrócili. Grał Krasnoludami na Serpencie. W pierwszej grze jemu nie za bardzo podchodziły karty do ataku, a dodatkowo sam skracał sobie talię Tunelami i Dance to Loec. Udało mi się zaklęciami przewinąć. W drugiej, chociaż dosyć szybko, bo w trzeciej wyszedł Serpent, to udało mi się przeżyć i w kluczowym momencie przewinąć nie styk. Już w tej grze wyszedł mój brak ogarnięcia, bo mimo że Grudge Keeperzy wrzucali urazy, to ja dodatkowo atakowałem po kilka, przez co wchodziło ich więcej. Tu nie miało to co prawda znaczenia, ale powinien zapamiętać, żeby nie atakować Krasnoludów. Jak niebawem przeczytacie, nic się nie nauczyłem.
W tym momencie przyszedł Wojt i bardzo się zadziwił, że przyszło aż tyle osób. Gdy wszyscy pokończyli gry, rozlosowaliśmy drugą rundę w której Król Cyganów trafił oczywiście na... Księcia, czyli Zygiego. Przypadek? Nie sądzę.
Runda 2
vs Wujtrator, DWA 0:2
Jak już wielokrotnie wspominałem, nienawidzę grać z Wojtkiem, gdyż testujemy razem każdą talię, zatem na turnieju z chęcią pograłbym z kimś innym. No ale okej. Pierwsza gra to szybka kontrola mojego stołu. Poddałem dosyć szybko. W drugiej udało mi się, pomimo podnoszenia mi w ważnych momentach Lorda, odpalić zaklęcia. Jednak czegoś nie policzyłem (mat-fiz-inf, wiadomo) i, mając trzech Monków, za zaklęcie odrzucałem po 3 karty, a nie po 6. Wojtek miał 39 kart w talii, ja zagrałem 11 zaklęć, zatem, niestety, nie wsytarczyło, wg mojego rachunku. W następnej byłem już palony. Mój przeciwnik dopiero już jakiś czas potem skapował się, że powinienem go przewinąć. No ale było już za późno, trudno.
Runda 3
vs Organek, DWA 0:2
No bez jaj, trzeci Krasnolud w trzeciej rundzie. Już dosyć, że wszystkie testy mam przeciw nim. Tu akurat żadnych szans nie miałem, przeciwnik miał świetne starty i szybko napierał, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Zabolał brak opcji na rushe. Zasłużone zwycięstwo Organka, który bardzo długo się nie pojawiał, a na ostatnim turnieju, na którym był podobno przegrał ze mną (nie pamiętałem tego, ale mój przeciwnik mi to przypomniał). No cóż, w końcu Krasnoludy słyną z zemsty. Ale jest 1:1, liczę na decydujące starcie.
Runda 4
vs Markus, IMP 1:1
Wreszcie nie Dwarfy! W pierwszej grze udało mi się skontrolować przeciwnika, zatem kiedy on by się rozbudowywał, ja w spokoju bym go przewinął. Markus poddał. A drugiej grze rolę się odwróciły, mój przeciwnik wiedział, że musi w odpowiednim momencie cofnąć mi Lorda na rękę. Zatem skrzętnie to wykorzystywał, a potem w spokoju atakował dopakowaną Heblem Milicją. 1:1. Trzeciej niestety nie zdążyliśmy dokończyć, była podobna do gry nr 2, chociaż miałem już więcej na stole, ale zabrakło i czasu, i kart, i kasy.
Z wynikiem 1-1-2 skończyłem na 13 miejscu. Ale jestem zadowolony, talia ma potencjał i przegrałem, bo po prostu brakowało ogrania, pamiętania o kartach przeciwnika (urazy) czy o własnych (3x2=6...). Co do talii, to zamierzam wywalić z niej Daemon Princów, a wrzucić Sedusted by Darkness, jako opcja zatrzymania kluczowych jednostek, jak np Serpentów u Krasnoludów. A Książęta i tak mi się nie przydawały, mój deck przecież nie atakuje.
Gratulacje dla Pollusa, który swoim chaosem nie dał się pokonać i zwyciężył. Magiczny Marcin a.k.a Filku zajął drugie miejsce swoimi DE, a trójkę zamykał Organek. Zatem Topka CHA, DE i DWA.
Jeszcze raz dzięki wszystkim, Tobolowi za organizację, Zygiemu za Laptopa, wszystkim za gry. Dzięki, oby zawsze frekwencja tak dopisywała.
Pełne wyniki i rundy: http://whinvasion.pl/viewtopic.php?f=13&t=3139&start=60
No i tabelka będzie, ale we wtorek, dzisiaj mi się nie chce.
BTW Kiedy Przemo da wpis o OMP-kach, bo już ponad miesiąc minął?
poniedziałek, 23 września 2013
Zaczęliśmy 5 Ligę!
No i stało się! Niesankcjonowanym turniejem "Ore ore szabadabada" w dniu 19 września rozpoczęliśmy zmagania w 5 już, jubileuszowej lidze.
Na tenże turniej przyszło, rekordowo, 11 osób, w tym 4 nowych graczy. Gdy wszyscy już przyszli i się zapisaliśmy, rozpoczęliśmy gry.
Teraz szybko o talii: od OMP-ków miałem serdecznie dosyć Imperium, zatem, przeglądając karty Chaosu, natrafiłem na Fluxa. Przypomniałem sobie, że zawsze chciałem złożyć na tym talie. Trochę testowałem z Wujtratorem, i finalnie wyszedł taki deck:
http://deckbox.org/sets/482455
Gramy niemal only quest, wystawiamy Fluxa, Innowacją i/lub Blood Summoningiem wchodzi Lord. I wtedy kręcimy zaklęciami, bardzo pomoga to, że 9 jest za 0. Zawsze możemy też kontrolować (Psy, Muchy na Księciu, Płomienie Tzeencha). Albo napierać (poświęcamy np devki z bolta).Wrażenia po opisach gier:
Runda 1, vs Tobiaco, DWA 0:2
Tobiaco grał naporowymi Krasnoludami bez kontroli. On się rozwijał, zaczynał mnie atakować. Ja zacząłem kręcić i już miałem odpalać, ale Tobiaco rzucił My Life. Niestety, zapomniałem, że Flux zadaje nieanulowalne. Sam byłem bliski przewinięcia, potem dostałem kolejnego My Life. Miałem turę, Tobiaco miał jedną strefę spaloną, w queście nic, ale miał jeden kasy. Zagrałem źle, powinienem napełnić Księcia i atakować nim, Lordem i Spawnem (miałem też eksprymenty). Zaatakowałem samym Lord, dostałem Zabójcą z Karak Kadrin. 0;1. W drugiej było podobnie, Tobiaco szybko napierał, ja odpalam Fluxa, ale dostaję My Life. W odpowiedzi odpaliłem Fluxy do końca. Drugi My Life... No szkoda. Po grze dopiero Tobiaco ogarnął, że Flux zadaje nieanulowalne (nie znał nawet tej karty, ale się nie dziwię). No trudno.
Runda 2, vs Bartek, CHA 1:1
Nowy kolega, grał Chaosem na spaczaniu się. Z ciekawszych kart to Shaggoth (nie ten za X, ten za 5: http://deckbox.org/whi/Shaggoth [abstrahując, czemu on ma inaczej napisany rulling? "Forced: At the beginning of your turn, discard a card from your hand or destroy this unit."? What?]). Pierwsza gra mocno w plecy, zostałem zrushowany, nie pomogło nic, jednostka z mieczem i dyskiem umarła, ale byli jeszcze Khorvak i Shaggoth... Za dużo. W drugiej zaczynam, Mapa, Flux, Spawn, Obozy, grasz. Sorcerer, devka, zabij Spawna, grasz. Hm... Płomienie Tzeencha za 3 (miałem lojlki). Bartek Den, ja Ungory i Pustkowie. Haha, kontrola. Rozwijałem się szybciej, mimo iż potem byłem atakowany, to zrushowałem, w kluczowym momencie nie było u przeciwnika Spaczenia, zajechałem. Na trzecią nie starczyło czasu. Ale dzięki za grę.
Runda 3
vs Magiczny Marcin, WE (DE) 0:2
Jakiś random, miał napisane, że WE, pomyślałem, że pewnie jakiś napór albo kombo. A tu jednak Mroczne Elfy, trochę się zdziwiłem, i niestety zaskoczenie zadziałało na korzyść przeciwnika. Nie wiedziałem co robić, bo miały być Leśne Elfy, a ich tam nie było... A tak na serio, to gry bez historii, z przewijarkami nie mam szans, jedyną opcją był napór, ale na drugoturowego Lorda ze znamieniem dostałem Strzaskaną Myślą, po chwili też w Księcia. I po grze.
Runda 4
BYE
Było naprawdę blisko, ale, na szczęscie, tym razem przysyciło, w 4 turze już przeciwnik nie miał miejsca na damage. Druga to rush, pierwsza tura (nie zaczynam): 3x spawn, Książe, Blood Summoning, Lord za 3. Poświęcam Spawny, za 7. W następnej Eksperyment i 2x Offering (położył devkę). GG
Talia, mimo iż nie działała gdy ktoś mnie (wybrać jedno) przewijał/atakował/kontrolował, to dawała radość. Jednak, po prostu, nie jest to za silna. Chociaż fajna.
Turniej wygrał Killashit, nowy gracz, który rozjechał nas swoim HE na Kamieniu (jedynie Zygi stawił mu czoła). Gratulacje dla zwycięzcy, dzięki wszystkim za przybycie. Do zobaczenia w następny czwartek, tym razem gramy w Kataklizm.
Pełne wyniki:
I szczegółowy wykaz rund:
Runda 1
| 1 | Wujtrator | 2 : 0 | Olaf |
| 2 | Kilaszit | 2 : 0 | Yogi |
| 3 | Kubala | 0 : 2 | Tobiaco |
| 4 | Zygi | 2 : 0 | Broda |
| 5 | Magiczny Marcin | 1 : 1 | Bartek |
| 6 | Tobol | BYE| |
Runda 2
| 1 | Zygi | 1 : 1 | Wujtrator |
| 2 | Tobiaco | 2 : 1 | Tobol |
| 3 | Magiczny Marcin | 0 : 1 | Kilaszit |
| 4 | Kubala | 1 : 1 | Bartek |
| 5 | Yogi | 0 : 2 | Olaf |
| 6 | Broda | BYE| |
Runda 3
| 1 | Tobiaco | 0 : 2 | Kilaszit |
| 2 | Zygi | 2 : 0 | Tobol |
| 3 | Wujtrator | 2 : 0 | Broda |
| 4 | Olaf | 0 : 2 | Bartek |
| 5 | Kubala | 0 : 2 | Magiczny Marcin |
| 6 | Yogi |BYE | |
Runda 4
| 1 | Zygi | 1 : 1 | Kilaszit |
| 2 | Wujtrator | 2 : 1 | Tobiaco |
| 3 | Broda | 2 : 1 | Bartek |
| 4 | Tobol | 0 : 2 | Magiczny Marcin |
| 5 | Kubala |BYE | |
Na tenże turniej przyszło, rekordowo, 11 osób, w tym 4 nowych graczy. Gdy wszyscy już przyszli i się zapisaliśmy, rozpoczęliśmy gry.
Teraz szybko o talii: od OMP-ków miałem serdecznie dosyć Imperium, zatem, przeglądając karty Chaosu, natrafiłem na Fluxa. Przypomniałem sobie, że zawsze chciałem złożyć na tym talie. Trochę testowałem z Wujtratorem, i finalnie wyszedł taki deck:
http://deckbox.org/sets/482455
Gramy niemal only quest, wystawiamy Fluxa, Innowacją i/lub Blood Summoningiem wchodzi Lord. I wtedy kręcimy zaklęciami, bardzo pomoga to, że 9 jest za 0. Zawsze możemy też kontrolować (Psy, Muchy na Księciu, Płomienie Tzeencha). Albo napierać (poświęcamy np devki z bolta).Wrażenia po opisach gier:
Runda 1, vs Tobiaco, DWA 0:2
Tobiaco grał naporowymi Krasnoludami bez kontroli. On się rozwijał, zaczynał mnie atakować. Ja zacząłem kręcić i już miałem odpalać, ale Tobiaco rzucił My Life. Niestety, zapomniałem, że Flux zadaje nieanulowalne. Sam byłem bliski przewinięcia, potem dostałem kolejnego My Life. Miałem turę, Tobiaco miał jedną strefę spaloną, w queście nic, ale miał jeden kasy. Zagrałem źle, powinienem napełnić Księcia i atakować nim, Lordem i Spawnem (miałem też eksprymenty). Zaatakowałem samym Lord, dostałem Zabójcą z Karak Kadrin. 0;1. W drugiej było podobnie, Tobiaco szybko napierał, ja odpalam Fluxa, ale dostaję My Life. W odpowiedzi odpaliłem Fluxy do końca. Drugi My Life... No szkoda. Po grze dopiero Tobiaco ogarnął, że Flux zadaje nieanulowalne (nie znał nawet tej karty, ale się nie dziwię). No trudno.
Runda 2, vs Bartek, CHA 1:1
Nowy kolega, grał Chaosem na spaczaniu się. Z ciekawszych kart to Shaggoth (nie ten za X, ten za 5: http://deckbox.org/whi/Shaggoth [abstrahując, czemu on ma inaczej napisany rulling? "Forced: At the beginning of your turn, discard a card from your hand or destroy this unit."? What?]). Pierwsza gra mocno w plecy, zostałem zrushowany, nie pomogło nic, jednostka z mieczem i dyskiem umarła, ale byli jeszcze Khorvak i Shaggoth... Za dużo. W drugiej zaczynam, Mapa, Flux, Spawn, Obozy, grasz. Sorcerer, devka, zabij Spawna, grasz. Hm... Płomienie Tzeencha za 3 (miałem lojlki). Bartek Den, ja Ungory i Pustkowie. Haha, kontrola. Rozwijałem się szybciej, mimo iż potem byłem atakowany, to zrushowałem, w kluczowym momencie nie było u przeciwnika Spaczenia, zajechałem. Na trzecią nie starczyło czasu. Ale dzięki za grę.
Runda 3
vs Magiczny Marcin, WE (DE) 0:2
Jakiś random, miał napisane, że WE, pomyślałem, że pewnie jakiś napór albo kombo. A tu jednak Mroczne Elfy, trochę się zdziwiłem, i niestety zaskoczenie zadziałało na korzyść przeciwnika. Nie wiedziałem co robić, bo miały być Leśne Elfy, a ich tam nie było... A tak na serio, to gry bez historii, z przewijarkami nie mam szans, jedyną opcją był napór, ale na drugoturowego Lorda ze znamieniem dostałem Strzaskaną Myślą, po chwili też w Księcia. I po grze.
Runda 4
BYE
Było naprawdę blisko, ale, na szczęscie, tym razem przysyciło, w 4 turze już przeciwnik nie miał miejsca na damage. Druga to rush, pierwsza tura (nie zaczynam): 3x spawn, Książe, Blood Summoning, Lord za 3. Poświęcam Spawny, za 7. W następnej Eksperyment i 2x Offering (położył devkę). GG
Talia, mimo iż nie działała gdy ktoś mnie (wybrać jedno) przewijał/atakował/kontrolował, to dawała radość. Jednak, po prostu, nie jest to za silna. Chociaż fajna.
Turniej wygrał Killashit, nowy gracz, który rozjechał nas swoim HE na Kamieniu (jedynie Zygi stawił mu czoła). Gratulacje dla zwycięzcy, dzięki wszystkim za przybycie. Do zobaczenia w następny czwartek, tym razem gramy w Kataklizm.
Pełne wyniki:
| 1 | 'Kilaszit' | HE | 4 | 10| 13 | 24 | 3-1-0 | 6/1 |
| 2 | Wojtek 'Wujtrator'
| DWA | 4 | 10| 12 | 23 | 3-1-0 | 7/2 |
| 3 | Tomasz 'Zygi' Zejfert | DE | 4 | 8 | 16 | 29 | 2-2-0 | 6/2 |
| 4 | Marcin 'Magiczny Marcin' | WE | 4 | 7 | 9 | 22 | 2-1-1 | 5/2 |
| 5 | Paweł 'Tobiaco' Tobolewski | DWA | 4 | 6 | 14 | 27 | 2-0-2 | 5/5 |
| 6 | 'Broda' | ORC | 4 | 6 | 13 | 23 | 2-0-2 | 4/5 |
| 7 | 'Bartek' | CHA | 4 | 5 | 10 | 20 | 1-2-1 | 5/4 |
| 8 | Jakub 'Kubala' Janiak | CHA | 4 | 4 | 11 | 18 | 1-1-2 | 3/5 |
| 9 | Michał 'Tobol' Tobolewski | CHA | 4 | 3 | 13 | 21 | 1-0-3 | 3/6 |
| 10| 'Olaf' | ORC | 3 | 3 | 5 | 18 | 1-0-2 | 2/4 |
| 11| 'Yogi' | DE | 3 | 3 | 3 | 13 | 1-0-2 | 2/4 |
I szczegółowy wykaz rund:
Runda 1
| 1 | Wujtrator | 2 : 0 | Olaf |
| 2 | Kilaszit | 2 : 0 | Yogi |
| 3 | Kubala | 0 : 2 | Tobiaco |
| 4 | Zygi | 2 : 0 | Broda |
| 5 | Magiczny Marcin | 1 : 1 | Bartek |
| 6 | Tobol | BYE| |
Runda 2
| 1 | Zygi | 1 : 1 | Wujtrator |
| 2 | Tobiaco | 2 : 1 | Tobol |
| 3 | Magiczny Marcin | 0 : 1 | Kilaszit |
| 4 | Kubala | 1 : 1 | Bartek |
| 5 | Yogi | 0 : 2 | Olaf |
| 6 | Broda | BYE| |
Runda 3
| 1 | Tobiaco | 0 : 2 | Kilaszit |
| 2 | Zygi | 2 : 0 | Tobol |
| 3 | Wujtrator | 2 : 0 | Broda |
| 4 | Olaf | 0 : 2 | Bartek |
| 5 | Kubala | 0 : 2 | Magiczny Marcin |
| 6 | Yogi |BYE | |
Runda 4
| 1 | Zygi | 1 : 1 | Kilaszit |
| 2 | Wujtrator | 2 : 1 | Tobiaco |
| 3 | Broda | 2 : 1 | Bartek |
| 4 | Tobol | 0 : 2 | Magiczny Marcin |
| 5 | Kubala |BYE | |
środa, 11 września 2013
OMP 2013, czyli wszystko
No i po Mistrzostwach Polski. Gdybym miał je w skrócie opisać, podsumować jednym zdaniem czy senstencją, to chyba nie dałbym rady. Działo się naprawdę sporo, zarówno przed turniejem, jak i podczas niego, a także po jego zakończeniu (tj końcu części oficjalnej). Relacja, jak to relacja, zaczyna się trochę czasu wcześniej. Zatem cofnijmy się do lipca 2013 roku (czyli 2 miesiące wstecz).
Wojt, opisując swój występ w Bydgoszczy, powiedział, że czerwiec nie jest dobrym miesiącem do Inwazji. Zgadzam się z tym, ale dopowiem: wakacje są jeszcze gorszym. Uczniowie i studenci mają wakacje, zaś starsi zazwyczaj biorą urlopy. Zatem większość osób albo jest gdzieś na wyjeździe, albo ewentualnie w pracy (np sezonowej). Przez to naprawdę ciężko było nam, w Trójmieście, sklecić jakieś granie. Wiem, że po wyjściu Kataklizmu sceny odżyły, zaczerpnęły w płuca powietrza. Miło było patrzec na to, że we Wrocławiu czy Warszawie grają co tydzień, i to w dużą liczbę osób. A u nas, niestety, scena umiera.
No a Mistrzostwa coraz bliżej...
Jak to zwykle bywa, miałem dylemat odnośnie talii, którą zagram. W wakacje, prócz kilku gier Wurrzagiem, kiedy sobie w 4 osoby trochę pograliśmy w Polufce, grałem tylko Imperium. Myślałem, co może być dobre na to meta. Spodziewałem się dużo DE i End Timesów. Uznałem, że Verena radzi sobie z tym drugim. A jak z pierwszym? Mając w pamięci mecze z Wrocławia, gdy przegrałem z Metatronem i Radanerem, wiedziałem, że ta talia ma małe szanse. Wujtrator swoimi Dwarfami ostatecznie rozwiał moje płonne nadzieje. Cały niemal sierpień nie było mnie w Gdańsku, nie mogłem testować. Do ostatniej chwili nie byłem pewien, czym grać. W grę wchodziło kontrolne Imperium i Dwarfy, które mają teraz turbo ekonomię i świetnego trzeciego bohatera. W ostatni dzień, jeszcze przed wyjazdem, napisał do mnie Filku i powiedział, żebym wziąć swoje Imperium, żebym nie eksperymentował. To przeważyło szalę. Zresztą w Dwarfach musiałbym dużo kart pożyczać. Zatem, wsiadając do pociągu o 19:20, byłem zdecydowany na Imperium.
Do talii wrócę za chwilę, teraz podróż. Chociaż była długa (mieliśmy chyba najdalej, nie licząc Białegostoku). Z Gdańska jechałem ja i Tobol (Zygi był już na miejscu). Po wizycie w Macu wsiedliśmy do pociągu no i jedziemy! W przedziale, prócz nas, mieliśmy samą płeć piękną, a mianowicie grupę przyjaciółek, jadących do Zakopanego. Poczytaliśmy, zagraliśmy jedną grę, w której moje Imperium niemal rozjechało kontrolny Chaos Tobola. Co skłoniło jego samego do przemyślenia swojego decku (cały czas miał wątpliwości czym zagrać, kontrolą czy rushem na ET). W Iławie dosiedli się Wojt, Matatron i Barry. Powstało pytanie, gdy by usiąść, żeby w spokoju pogadać. Ich przedziały były zajęte. Gdy ten pierwszy usłyszał, kogo my mamy w przedziale, to od razu zaproponował, żeby iść do nas. Czyżby samotność mu doskwierała? Pozostawiam to do oceny jego bliższym znajomym. Ogólnie Wojt na tym wyjeździe ukazał swoją naturę podrywacza, ale o tym później. Usiedliśmy sobie w pustym przedziale w I klasie. Trochę pogadaliśmy, na tematy wszelakie. Dopiero po północy, kiedy przyszedł kontroler, grzecznie poszliśmy do pokojów. No i do spania, trzeba zaznać trochę snu przed turniejem. Po 7 wysiedliśmy w Krakowie i rozdzieliliśmy się. Metatron i Barry ruszyli zostawić rzeczy w swoim miejscu (oni nie nocowali w Retro). My zostaliśmy w centrum, Wojt spotkał znajomych z Iławy. Potem poszliśmy na pizzę w tunelu, bardzo smaczną i tanią. Najedzeni ruszyliśmy na Starówkę, gdyż było jeszcze za wcześnie, by jechać na miejsce turnieju. Siedzieliśmy pod pomnikiem Mickiewicza, rozmawiając o polskich filmach. Tobol w międzyczasie pomógł zwiedzającym, robiąc im wspólne zdjęcie pod pomnikiem. Po pewnym czasie ruszyliśmy w stronę przystanku tramwajowego i stamtąd na Komandosów. Stach i ekipa Galakty dopiero szykowali imprezę, więc ruszyliśmy do baru. Tak też spotkaliśmy pierwszych Inwazjowców (po raz kolejny powtórzę, są to dla mnie jedne z najlepszych momentów na takich wyjazdach). Spisaliśmy talie i o 10 poszliśmy z powrotem do budynku. Kolejne przywitania, zapisy, szybka gra testowa z Zygim (której przyglądało się kilkanaście osób, scoutowali mój deck, na pewno). No i znów jesteśmy przy talii...
http://deckbox.org/sets/469888
Jak widać, standardowa kontrola Imperium na Rodrikach + kilka techów: Zbrojny zwiad na przewijarki i ET, Wolna Kompania na wszystko, bardzo zaskakująca i potrafiąca wkurzyć, Dezercje na Klasztory (nie użyłem ani razu, niestety), no i 1 Verena, która, jak zawsze, wchodziła gładko. Jest to w sumie talia identyczna jak moja z Bydgoszczy, tylko że dodałem 2 Dezercje, a wyrzuciłem 1 Huntsmena. Nie będę się rozwodził nad działaniem, talia robi ekonomię, kontroluje, skacze i napiera. Standard.
Wszyscy się zapisali - 78 osób, dużo, jednak termin był trochę niefortunny. Zgodzę się, w innym terminie była możliwa setka. Ale co tam. Pary rozlosowane, czas zaczynać.
Runda 1
vs Zajcu, IMP 1:0
Pierwsza gra i od razu sukces - nie gram z kimś z Trójmiasta! Przedstawiciel licznej Włocławskiej ekipy grał podobnym Imperium do mojego, ale z ukochaną kartą Okonia, Grabieżcą. Rzadko wchodziła, zwykle w odpowiedzi szła Dyscyplina Gra była, jak to Imperium z Imperium, długa, każdy tworzył swoje "sim city", trochę się tylko kontrolując. Zajcu trochę nie ogarniał, zapominał używać pozostawionych sobie żetonów. Jak to zwykle bywa w mirrorach, zadecydowało ogranie, a mój przeciwnik, co sam przyznał, długo nie grał. Na drugą grę nie starczyło czasu. Ale dzięki za pojedynek w miłej atmosferze.
Runda 2
vs Arteusz, DWA 2:0
Wujtrator, z którym testuje decki, zawsze gra Krasnoludami, zatem coś tam rozumiałem. Przeciwnik grał chyba na Innowacji. W pierwszej grze miałem fatalny start, tylko z kościoła. Na moje szczęście nie rozstałem skontrolowany i potem zdołałem mocno przycisnąć i odciąć przeciwnika od kart. W drugiej zacząłem lepiej i mimo naporu dałem radę. Nie pamiętam, czy aby nie weszła w pewnym momencie jakaś Verena. W każdym razie w tym wypadku Rodriki z Wezwaniem robiły gry (takie było założenie)
Runda 3
vs Zyziu, HE 1:2
Deck Wysokich na Sally Forth. Pierwsza gra była tragiczna, nie miałem nic do zagrania po muliganie. Dopiero w trzeciej turze wystawiłem jednostkę, ale i tak dostałem Drewno. Miazga. Poddałem dosyć szybko.W drugiej udało mi się spalić naporowym Hemmlerem. W trzeciej zaś, mimo mojej walki, zostałem spalony. W kluczowym momencie Duel Loeca (Mag + Osąd) rozwiązali sprawę. Gratki za wejście do Topki.
Runda 4
vs Okoń, DWA 2:0
Kolejny z Włocławska, brat Zajca. Przed pojedynkiem postawił koło mnie figurkę Buddy, mówiąc, że on przynosi pecha. Szybko w duchu pomodliłem się o siłę do pokonania złych duchów. No i jedziemy. Okoń grał naporowymi Krasnoludami. Ja wychodzę z jednostki i supportu, on: devka, Dance to Loec, Dance to Loec, Wyburzenie, Pielgrzymka. Haha, dobre żarty. No ale zacząłem jeszcze raz, Okoń co prawda zaczynał palić, ale wyjście Hemmlera na Ukrytego Agenta załatwiło sprawę. W drugiej grze znowu Hemmler był kluczowy, robił ekonomię, palił i bronił. Po pojedynku Okoń uznał, że jego Budda przestał działa. Odetchnąłem. 3-0-1, nie tak źle.
W tym momencie przerwaliśmy grę i udaliśmy się do baru, żeby coś zjeść. Tyle osób na raz w tym lokalu zdarza się chyba tylko raz na rok, kiedy przychodzą tu Inwazjowcy. Ale jedzenie smaczne. Najedzeni, wróciliśmy. Zbliża się czas decydujących bitew...
Runda 5
vs Horsky Skritek (nie pamiętam ksywki, a tak jest na wynikach), DWA 1:2
Naporowe Dwarfy, znowu. No dobra... Pierwsza gra w plecy, zostałem szybko spalony, Serpent nie został skontrolowany. W drugiej ja zajechałem (chyba Verena właśnie tu pokazała niszczycielskie oblicze). No i trzecie gra, gdy po spaleniu pierwszej strefy zaczynałem zbierać karty. Nie ogarnąłem, myślałem, że to druga. Fail... No ale kolejna strefa padła chwilę potem. Porażka oznaczała, że musiałbym wygrać obie gry, żeby wejść do Topki...
Runda 6
vs Rodzyn, DE 1:2
Ciężkie gry o wszystko, DE na kontroli ręki, która przewija (Corsair Tower) i pali (Konwenty). Zazwyczaj to drugie. Pierwszą znacznie przegrałem, druga zdołałem szybko spalić. No i gra numer 3. Ja palę, ale jestem przewijany. Pod koniec gry mam dwa kasy, Hemmlera i Lincolna w polu bitwy, taxi z Panterą w queście. Zamiast zagrać kościół o pozbawić się kart na ręce (stały 3 Konwenty), ja skoczyłem do Pola Bitwy. Zabrakło mi jednej kasy, by spalić (potrzebowałem dwóch młotków, raz mogłem dopalić Pantery). W turze przeciwnika straciłem dwie karty i wisiałem na 2 obrażeniach. Dobieram jedną kartę i idzie akcja wiedźmy. Jeśli to taktyka, to zagram ją i wygram. Inaczej ją stracę i przegram. Kościół... Mogłem to wygrać, ale zagrałem źle. Ale cóż, szczęście sprzyja lepszym, no i to mój błąd. No i po Topce.
Runda 7
vs Kris, DE 2:0
Opuściłem gościnną "salę najlepszych". Mecz, już bez spiny, na głównej sali. Chociaż dostawałem Hate-y i Kulty, to udawało się jednak dwa razy spalić. Jakoś dużo mi się nie zachowało już w głowie z tych gier, a szkoda. No, ale zdarza się.
Co zawiodło w talii? Po pierwsze, ja, mogłem lepiej zagrać. No i chyba za dużo techów chciałem włożyć, w kluczowych momentach nie dochodziło to, co trzeba. Mniejsza o mnie.
Po rundzie zasadniczej prowadził Metatron, do Topki weszli też (wg kolejności): Boreas, Przemo, Keil, dex, Jaszczur, Alpharius, Stach, Virgo, Zyziu, Rodzyn, GilGalad, Sawar, Farba, Majesty i Borin. Chwilę później rozegrano pierwszą rundę (1/8), i na placu boju pozostali (pary ćwierćfinałowe):
Gilgalad - Keil
Metatron - Virgo
Boreas - Zyzio
Przemo - Jaszczur
Skoro już przy wynikach jesteśmy, chcę powiedzieć jedną rzecz, która mnie osobiście zdenerwowała. Otóż postawa naszego Mistrza Europy, który 3 lub 4 rundy, kończąc remisem, rzucał kością o wynik. Rozumiem, ostatnia czy przedostatnia runda. Ale w trzeciej, czwartej? Ludzie, po to są zasady, żeby ich przestrzegać. Radaner nie wszedł do Topki, i bardzo sprawiedliwie, bo nie zasłużył. Skoro grał wolno, to nie powinien na tym koszystać. Okej, to Mistrzostwa, ale takie spiny o wynik są żałosne.
No i tak kończymy pierwszy dzień turnieju. Przychodzi zatem pora na integrację...
Ruszyliśmy do New Retro, dostaliśmy klucze, sprawdziliśmy przy okazji Msze w pobliskim kościele. Gdy mieliśmy już iść na górę, Wojt spytał się recepcjonistki, cytuję: "A pani nie idzie z nami?" Wywołało to u nas salwę śmiechu. No, podryw był, jaki był, ale brawa za odwagę. Poszliśmy we trójkę na górę, zostawiliśmy nasze rzeczy, ogarnęliśmy się i, popędzani przez Włocławek, wyszliśmy. Germanus był zmęczony, zatem został w hostelu. Ja z Wojtem, Okoniem i resztą Włocławskiej ekipy ruszyliśmy. Trochę to trwało, zanim znaleźliśmy lokal. Najpierw zaszliśmy na kebaba, o którym Wojt powiedział, że jest "jak gruz" (inni byli podobnego zdania). Potem, prowadzeni przez Okonia, o mało co się nie zgubiliśmy. Ale w końcu dotarliśmy na miejsce ("Róg Brackiej i Reformackiej").
Na integracji, jak zwykle, była bardzo fajnie. Ja co prawda nie piłem (tylko Colę), ale nie przeszkadzało to w rozmowach na tematy wszelakie, od Inwazji, przez forum, po politykę. Wielki dzięki wszystkim za ten wieczór (i noc). Koło 2 chyba opuściliśmy bar w poszukiwaniu innego. Pierwszy napotkany zwał się bodaj "pod Jaszczurem", i Darker, który go wypatrzył, od razu pokazał go naszemu Jaszczurowi. Do środka jednak nie weszliśmy. Później chodziliśmy trochę po Krakowie aż znaleźliśmy jakiś inny bar. Tam jednak nie wpuścili mnie, Barrego i Alana. Mnie, oczywiście, z racji niepełnoletności, zaś Barry nie miał dowodu, a Alan był ubrany zbyt "na sportowo". Zatem większość osób wyszła z baru i rozeszliśmy się: część, w tym ja, wracała do hostelu, reszta została. Po drodze byliśmy w sklepie, gdzie zrobiliśmy zakupy (wiadomo, ja jedzenie i picie, reszta piwo). No i ruszyliśmy już do hostelu, a w czasie przechadzki Tobol, który był już wstawiony, wyśpiewywał pieśni na część Wojta, do refrenu "Ore, ore, szabadabada". Okoń stwierdził, że to hymn tych OMP-ków. Podpisuję się pod tym. Bo w sumie innych piosenek nie śpiewaliśmy. Ale wrócmy do drogi. Dotarliśmy do hostelu, nasza międzymiastowa ekipa została jeszcze chwilę na dworze, po czym wszyscy poszli spać.
Rano wstaliśmy i poszliśmy we trójkę (ja, Wojt i Germanus) na Mszę do Kościoła na Skałce, pod drugiej stronie Wisły. Świątynia bardzo mi się spodobała, no ale to nie jest blog o budowlach sakralnych, zatem powstrzymam się od opisów. Po Mszy wróciliśmy do hostelu, zabraliśmy rzeczy, oddaliśmy klucze i, obładowani bagażem, skierowaliśmy się z powrotem na miejsce rozgrywek. A tam toczyły się już ćwierćfinały. Prócz sporej grupy obserwatorów, 16 osób grało w Kataklizm (ostatecznie wygrał Alan, gratulacje dla ustępującego wicemistrza Polski). Pozostali albo pykali w jakieś planszówki w sali obok, albo w Inwazję na głównej sali. O, tak, bo mało im było.
Co do finiszu Mistrzostw, to liczyłem na Metatrona, ale sprawdziło się to, co powiedział Germanus: nikt, kto wygrał zasadniczą, nie wygrał potem całego turnieju. Tak było i tym razem. Metatron odpadł w 1/2 z GilGaladem, który z finale zagrał z Jaszczurem. Finał był nagrywany, zatem full professional. No i zwyciężył Jaszczur, ze swoim kombem, które szczegółowo zostało opisane na forum. Zatem MAMY NOWEGO MISTRZA POLSKI! Wielkie gratulacje! Rok temu większość obstawiała twoje zwycięstwo, tym razem może nie byłeś głównym faworytem, ale przełamałeś syndrom 2 miejsca.
Potem odbył się finał rankingu, który wygrało to samo kombo, różniące się jedną kartą. Zwycięzcą został Przemo. Wyniki końcowe obu topek poniżej:
OMP-ki (TOP 16):
1 Jakub "Jaszczur" Serafin
2 Hubert "GilGalad" Żabik
3 Paweł "Metatron" Leszuk
4 Paweł "Boreas" Żochowski
5 Przemysław "Przemo" Zub
6 Piotr "Keil" Pędzik
7 Wojciech "Virgo" Grochowski
8 Grzegorz "Zyziu" Kałczuga
9 Krzysztof "dex" Bober
10 Patryk "Alpharius" Peciak
11 Stanisław "Stach" Błaszkiewicz
12 Łukasz "Rodzyn" Biegun
13 Grzegorz "Sawar" Bieńkowski
14 Tomasz "Farba" Farbiszewski
15 Rafał "Majesty" Walczak
16 Jakub "Borin" Biegun
Finał rankingu (TOP 4)
1 Przemysław "Przemo" Zub
2 Stanisław "Stach" Błaszkiewicz
3 Tomasz "Selverin" Fedorczyk
4 Paweł "Metatron" Leszuk
Pociąg dopiero po 23 (bilety mieliśmy kupione, dzięki uprzejmości pani recepcjonistki z New Retro). Zatem chwilę pograliśmy (a w sumie zaczęliśmy tylko grać w Grę o Tron), i zagraliśmy dwie gry w Kataklizm. Potem przyszły pożegnania no i opuściliśmy miejsce zmagań.
Skierowaliśmy się do McDonalda w Galerii Krakowskiej w podaj piątkę: ja, Wojt, Metatron, Barry i Tobol. Potem ten ostatni nas opuścił, my zaś siedziliśmy tam dosyć długo, rozmawiając o wszystkim (wspomnienia, plany etc). Jedliśmy różnorakie jedzenie (Big Maci za 5 zł!), aż przyszła 21, kiedy zamykali galerię. Potem włóczyliśmy się po Krakowie w poszukiwaniu jakiegoś baru, aż w końcu wróciliśmy na peron i tam spędziliśmy ostatnie pół godziny oczekiwania. O 23:20 wsiedliśmy do pociągu i ruszyliśmy w drogę powrotną. My w Wojtem mieliśmy miejsca w innym wagonie niż olsztyńska dwójka, zatem pożegnaliśmy się już na peronie, przed wejściem. Oni wysiedli w Działdowie, a Wojt w Iławie, zatem ostatnie bodajże 2 godziny jechałem sam. Przedział też powoli się opróżniał, zatem było więcej luzu. Około 11 dotarłem do Gdańska. Wyjazd skończony...
No i parę słów podsumowania: gratulacje i podziękowania dla wszystkich, dla każdego z osobna, dla zwycięzców, dla pokonanych, dla Jaszczura, wygrał zasłużenie, dla GilGalada, gra przecież dopiero 2 miesiące, dla Metatrona za mega wysoki poziom, dla Boreasa za 4 miejsce zwyczajnym, kontrolnym Chaosem. Dla Przema, za wymyślenie komba i przekonanie Jaszczura do gry nim, dla Selverina, który był trzeci w finale rankingu, a ponadto wygrał Mistrzostwa w Netrunnera, dla całej ekipy, która była na integracji, dla Wojta za ogarnięcie wyjazdu, dla całej ekipy włocławskiej za wspólne wyjście na integrację i wspólny powrót, dla Germanusa za miłe towarzystwo, dla Tobola za śpiewy, dla Wojta, Metatrona i Barrego za towarzystwo przed większość czasu poza turniejowego (droga do Krakowa, niedzielny wieczór w Krakowie, powrotna droga). I dla was wszystkich. Do zobaczenia!
PS. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Wojt, opisując swój występ w Bydgoszczy, powiedział, że czerwiec nie jest dobrym miesiącem do Inwazji. Zgadzam się z tym, ale dopowiem: wakacje są jeszcze gorszym. Uczniowie i studenci mają wakacje, zaś starsi zazwyczaj biorą urlopy. Zatem większość osób albo jest gdzieś na wyjeździe, albo ewentualnie w pracy (np sezonowej). Przez to naprawdę ciężko było nam, w Trójmieście, sklecić jakieś granie. Wiem, że po wyjściu Kataklizmu sceny odżyły, zaczerpnęły w płuca powietrza. Miło było patrzec na to, że we Wrocławiu czy Warszawie grają co tydzień, i to w dużą liczbę osób. A u nas, niestety, scena umiera.
No a Mistrzostwa coraz bliżej...
Jak to zwykle bywa, miałem dylemat odnośnie talii, którą zagram. W wakacje, prócz kilku gier Wurrzagiem, kiedy sobie w 4 osoby trochę pograliśmy w Polufce, grałem tylko Imperium. Myślałem, co może być dobre na to meta. Spodziewałem się dużo DE i End Timesów. Uznałem, że Verena radzi sobie z tym drugim. A jak z pierwszym? Mając w pamięci mecze z Wrocławia, gdy przegrałem z Metatronem i Radanerem, wiedziałem, że ta talia ma małe szanse. Wujtrator swoimi Dwarfami ostatecznie rozwiał moje płonne nadzieje. Cały niemal sierpień nie było mnie w Gdańsku, nie mogłem testować. Do ostatniej chwili nie byłem pewien, czym grać. W grę wchodziło kontrolne Imperium i Dwarfy, które mają teraz turbo ekonomię i świetnego trzeciego bohatera. W ostatni dzień, jeszcze przed wyjazdem, napisał do mnie Filku i powiedział, żebym wziąć swoje Imperium, żebym nie eksperymentował. To przeważyło szalę. Zresztą w Dwarfach musiałbym dużo kart pożyczać. Zatem, wsiadając do pociągu o 19:20, byłem zdecydowany na Imperium.
Do talii wrócę za chwilę, teraz podróż. Chociaż była długa (mieliśmy chyba najdalej, nie licząc Białegostoku). Z Gdańska jechałem ja i Tobol (Zygi był już na miejscu). Po wizycie w Macu wsiedliśmy do pociągu no i jedziemy! W przedziale, prócz nas, mieliśmy samą płeć piękną, a mianowicie grupę przyjaciółek, jadących do Zakopanego. Poczytaliśmy, zagraliśmy jedną grę, w której moje Imperium niemal rozjechało kontrolny Chaos Tobola. Co skłoniło jego samego do przemyślenia swojego decku (cały czas miał wątpliwości czym zagrać, kontrolą czy rushem na ET). W Iławie dosiedli się Wojt, Matatron i Barry. Powstało pytanie, gdy by usiąść, żeby w spokoju pogadać. Ich przedziały były zajęte. Gdy ten pierwszy usłyszał, kogo my mamy w przedziale, to od razu zaproponował, żeby iść do nas. Czyżby samotność mu doskwierała? Pozostawiam to do oceny jego bliższym znajomym. Ogólnie Wojt na tym wyjeździe ukazał swoją naturę podrywacza, ale o tym później. Usiedliśmy sobie w pustym przedziale w I klasie. Trochę pogadaliśmy, na tematy wszelakie. Dopiero po północy, kiedy przyszedł kontroler, grzecznie poszliśmy do pokojów. No i do spania, trzeba zaznać trochę snu przed turniejem. Po 7 wysiedliśmy w Krakowie i rozdzieliliśmy się. Metatron i Barry ruszyli zostawić rzeczy w swoim miejscu (oni nie nocowali w Retro). My zostaliśmy w centrum, Wojt spotkał znajomych z Iławy. Potem poszliśmy na pizzę w tunelu, bardzo smaczną i tanią. Najedzeni ruszyliśmy na Starówkę, gdyż było jeszcze za wcześnie, by jechać na miejsce turnieju. Siedzieliśmy pod pomnikiem Mickiewicza, rozmawiając o polskich filmach. Tobol w międzyczasie pomógł zwiedzającym, robiąc im wspólne zdjęcie pod pomnikiem. Po pewnym czasie ruszyliśmy w stronę przystanku tramwajowego i stamtąd na Komandosów. Stach i ekipa Galakty dopiero szykowali imprezę, więc ruszyliśmy do baru. Tak też spotkaliśmy pierwszych Inwazjowców (po raz kolejny powtórzę, są to dla mnie jedne z najlepszych momentów na takich wyjazdach). Spisaliśmy talie i o 10 poszliśmy z powrotem do budynku. Kolejne przywitania, zapisy, szybka gra testowa z Zygim (której przyglądało się kilkanaście osób, scoutowali mój deck, na pewno). No i znów jesteśmy przy talii...
http://deckbox.org/sets/469888
Jak widać, standardowa kontrola Imperium na Rodrikach + kilka techów: Zbrojny zwiad na przewijarki i ET, Wolna Kompania na wszystko, bardzo zaskakująca i potrafiąca wkurzyć, Dezercje na Klasztory (nie użyłem ani razu, niestety), no i 1 Verena, która, jak zawsze, wchodziła gładko. Jest to w sumie talia identyczna jak moja z Bydgoszczy, tylko że dodałem 2 Dezercje, a wyrzuciłem 1 Huntsmena. Nie będę się rozwodził nad działaniem, talia robi ekonomię, kontroluje, skacze i napiera. Standard.
Wszyscy się zapisali - 78 osób, dużo, jednak termin był trochę niefortunny. Zgodzę się, w innym terminie była możliwa setka. Ale co tam. Pary rozlosowane, czas zaczynać.
Runda 1
vs Zajcu, IMP 1:0
Pierwsza gra i od razu sukces - nie gram z kimś z Trójmiasta! Przedstawiciel licznej Włocławskiej ekipy grał podobnym Imperium do mojego, ale z ukochaną kartą Okonia, Grabieżcą. Rzadko wchodziła, zwykle w odpowiedzi szła Dyscyplina Gra była, jak to Imperium z Imperium, długa, każdy tworzył swoje "sim city", trochę się tylko kontrolując. Zajcu trochę nie ogarniał, zapominał używać pozostawionych sobie żetonów. Jak to zwykle bywa w mirrorach, zadecydowało ogranie, a mój przeciwnik, co sam przyznał, długo nie grał. Na drugą grę nie starczyło czasu. Ale dzięki za pojedynek w miłej atmosferze.
Runda 2
vs Arteusz, DWA 2:0
Wujtrator, z którym testuje decki, zawsze gra Krasnoludami, zatem coś tam rozumiałem. Przeciwnik grał chyba na Innowacji. W pierwszej grze miałem fatalny start, tylko z kościoła. Na moje szczęście nie rozstałem skontrolowany i potem zdołałem mocno przycisnąć i odciąć przeciwnika od kart. W drugiej zacząłem lepiej i mimo naporu dałem radę. Nie pamiętam, czy aby nie weszła w pewnym momencie jakaś Verena. W każdym razie w tym wypadku Rodriki z Wezwaniem robiły gry (takie było założenie)
Runda 3
vs Zyziu, HE 1:2
Deck Wysokich na Sally Forth. Pierwsza gra była tragiczna, nie miałem nic do zagrania po muliganie. Dopiero w trzeciej turze wystawiłem jednostkę, ale i tak dostałem Drewno. Miazga. Poddałem dosyć szybko.W drugiej udało mi się spalić naporowym Hemmlerem. W trzeciej zaś, mimo mojej walki, zostałem spalony. W kluczowym momencie Duel Loeca (Mag + Osąd) rozwiązali sprawę. Gratki za wejście do Topki.
Runda 4
vs Okoń, DWA 2:0
Kolejny z Włocławska, brat Zajca. Przed pojedynkiem postawił koło mnie figurkę Buddy, mówiąc, że on przynosi pecha. Szybko w duchu pomodliłem się o siłę do pokonania złych duchów. No i jedziemy. Okoń grał naporowymi Krasnoludami. Ja wychodzę z jednostki i supportu, on: devka, Dance to Loec, Dance to Loec, Wyburzenie, Pielgrzymka. Haha, dobre żarty. No ale zacząłem jeszcze raz, Okoń co prawda zaczynał palić, ale wyjście Hemmlera na Ukrytego Agenta załatwiło sprawę. W drugiej grze znowu Hemmler był kluczowy, robił ekonomię, palił i bronił. Po pojedynku Okoń uznał, że jego Budda przestał działa. Odetchnąłem. 3-0-1, nie tak źle.
W tym momencie przerwaliśmy grę i udaliśmy się do baru, żeby coś zjeść. Tyle osób na raz w tym lokalu zdarza się chyba tylko raz na rok, kiedy przychodzą tu Inwazjowcy. Ale jedzenie smaczne. Najedzeni, wróciliśmy. Zbliża się czas decydujących bitew...
Runda 5
vs Horsky Skritek (nie pamiętam ksywki, a tak jest na wynikach), DWA 1:2
Naporowe Dwarfy, znowu. No dobra... Pierwsza gra w plecy, zostałem szybko spalony, Serpent nie został skontrolowany. W drugiej ja zajechałem (chyba Verena właśnie tu pokazała niszczycielskie oblicze). No i trzecie gra, gdy po spaleniu pierwszej strefy zaczynałem zbierać karty. Nie ogarnąłem, myślałem, że to druga. Fail... No ale kolejna strefa padła chwilę potem. Porażka oznaczała, że musiałbym wygrać obie gry, żeby wejść do Topki...
Runda 6
vs Rodzyn, DE 1:2
Ciężkie gry o wszystko, DE na kontroli ręki, która przewija (Corsair Tower) i pali (Konwenty). Zazwyczaj to drugie. Pierwszą znacznie przegrałem, druga zdołałem szybko spalić. No i gra numer 3. Ja palę, ale jestem przewijany. Pod koniec gry mam dwa kasy, Hemmlera i Lincolna w polu bitwy, taxi z Panterą w queście. Zamiast zagrać kościół o pozbawić się kart na ręce (stały 3 Konwenty), ja skoczyłem do Pola Bitwy. Zabrakło mi jednej kasy, by spalić (potrzebowałem dwóch młotków, raz mogłem dopalić Pantery). W turze przeciwnika straciłem dwie karty i wisiałem na 2 obrażeniach. Dobieram jedną kartę i idzie akcja wiedźmy. Jeśli to taktyka, to zagram ją i wygram. Inaczej ją stracę i przegram. Kościół... Mogłem to wygrać, ale zagrałem źle. Ale cóż, szczęście sprzyja lepszym, no i to mój błąd. No i po Topce.
Runda 7
vs Kris, DE 2:0
Opuściłem gościnną "salę najlepszych". Mecz, już bez spiny, na głównej sali. Chociaż dostawałem Hate-y i Kulty, to udawało się jednak dwa razy spalić. Jakoś dużo mi się nie zachowało już w głowie z tych gier, a szkoda. No, ale zdarza się.
Co zawiodło w talii? Po pierwsze, ja, mogłem lepiej zagrać. No i chyba za dużo techów chciałem włożyć, w kluczowych momentach nie dochodziło to, co trzeba. Mniejsza o mnie.
Po rundzie zasadniczej prowadził Metatron, do Topki weszli też (wg kolejności): Boreas, Przemo, Keil, dex, Jaszczur, Alpharius, Stach, Virgo, Zyziu, Rodzyn, GilGalad, Sawar, Farba, Majesty i Borin. Chwilę później rozegrano pierwszą rundę (1/8), i na placu boju pozostali (pary ćwierćfinałowe):
Gilgalad - Keil
Metatron - Virgo
Boreas - Zyzio
Przemo - Jaszczur
Skoro już przy wynikach jesteśmy, chcę powiedzieć jedną rzecz, która mnie osobiście zdenerwowała. Otóż postawa naszego Mistrza Europy, który 3 lub 4 rundy, kończąc remisem, rzucał kością o wynik. Rozumiem, ostatnia czy przedostatnia runda. Ale w trzeciej, czwartej? Ludzie, po to są zasady, żeby ich przestrzegać. Radaner nie wszedł do Topki, i bardzo sprawiedliwie, bo nie zasłużył. Skoro grał wolno, to nie powinien na tym koszystać. Okej, to Mistrzostwa, ale takie spiny o wynik są żałosne.
No i tak kończymy pierwszy dzień turnieju. Przychodzi zatem pora na integrację...
Ruszyliśmy do New Retro, dostaliśmy klucze, sprawdziliśmy przy okazji Msze w pobliskim kościele. Gdy mieliśmy już iść na górę, Wojt spytał się recepcjonistki, cytuję: "A pani nie idzie z nami?" Wywołało to u nas salwę śmiechu. No, podryw był, jaki był, ale brawa za odwagę. Poszliśmy we trójkę na górę, zostawiliśmy nasze rzeczy, ogarnęliśmy się i, popędzani przez Włocławek, wyszliśmy. Germanus był zmęczony, zatem został w hostelu. Ja z Wojtem, Okoniem i resztą Włocławskiej ekipy ruszyliśmy. Trochę to trwało, zanim znaleźliśmy lokal. Najpierw zaszliśmy na kebaba, o którym Wojt powiedział, że jest "jak gruz" (inni byli podobnego zdania). Potem, prowadzeni przez Okonia, o mało co się nie zgubiliśmy. Ale w końcu dotarliśmy na miejsce ("Róg Brackiej i Reformackiej").
Na integracji, jak zwykle, była bardzo fajnie. Ja co prawda nie piłem (tylko Colę), ale nie przeszkadzało to w rozmowach na tematy wszelakie, od Inwazji, przez forum, po politykę. Wielki dzięki wszystkim za ten wieczór (i noc). Koło 2 chyba opuściliśmy bar w poszukiwaniu innego. Pierwszy napotkany zwał się bodaj "pod Jaszczurem", i Darker, który go wypatrzył, od razu pokazał go naszemu Jaszczurowi. Do środka jednak nie weszliśmy. Później chodziliśmy trochę po Krakowie aż znaleźliśmy jakiś inny bar. Tam jednak nie wpuścili mnie, Barrego i Alana. Mnie, oczywiście, z racji niepełnoletności, zaś Barry nie miał dowodu, a Alan był ubrany zbyt "na sportowo". Zatem większość osób wyszła z baru i rozeszliśmy się: część, w tym ja, wracała do hostelu, reszta została. Po drodze byliśmy w sklepie, gdzie zrobiliśmy zakupy (wiadomo, ja jedzenie i picie, reszta piwo). No i ruszyliśmy już do hostelu, a w czasie przechadzki Tobol, który był już wstawiony, wyśpiewywał pieśni na część Wojta, do refrenu "Ore, ore, szabadabada". Okoń stwierdził, że to hymn tych OMP-ków. Podpisuję się pod tym. Bo w sumie innych piosenek nie śpiewaliśmy. Ale wrócmy do drogi. Dotarliśmy do hostelu, nasza międzymiastowa ekipa została jeszcze chwilę na dworze, po czym wszyscy poszli spać.
Rano wstaliśmy i poszliśmy we trójkę (ja, Wojt i Germanus) na Mszę do Kościoła na Skałce, pod drugiej stronie Wisły. Świątynia bardzo mi się spodobała, no ale to nie jest blog o budowlach sakralnych, zatem powstrzymam się od opisów. Po Mszy wróciliśmy do hostelu, zabraliśmy rzeczy, oddaliśmy klucze i, obładowani bagażem, skierowaliśmy się z powrotem na miejsce rozgrywek. A tam toczyły się już ćwierćfinały. Prócz sporej grupy obserwatorów, 16 osób grało w Kataklizm (ostatecznie wygrał Alan, gratulacje dla ustępującego wicemistrza Polski). Pozostali albo pykali w jakieś planszówki w sali obok, albo w Inwazję na głównej sali. O, tak, bo mało im było.
Co do finiszu Mistrzostw, to liczyłem na Metatrona, ale sprawdziło się to, co powiedział Germanus: nikt, kto wygrał zasadniczą, nie wygrał potem całego turnieju. Tak było i tym razem. Metatron odpadł w 1/2 z GilGaladem, który z finale zagrał z Jaszczurem. Finał był nagrywany, zatem full professional. No i zwyciężył Jaszczur, ze swoim kombem, które szczegółowo zostało opisane na forum. Zatem MAMY NOWEGO MISTRZA POLSKI! Wielkie gratulacje! Rok temu większość obstawiała twoje zwycięstwo, tym razem może nie byłeś głównym faworytem, ale przełamałeś syndrom 2 miejsca.
Potem odbył się finał rankingu, który wygrało to samo kombo, różniące się jedną kartą. Zwycięzcą został Przemo. Wyniki końcowe obu topek poniżej:
OMP-ki (TOP 16):
1 Jakub "Jaszczur" Serafin
2 Hubert "GilGalad" Żabik
3 Paweł "Metatron" Leszuk
4 Paweł "Boreas" Żochowski
5 Przemysław "Przemo" Zub
6 Piotr "Keil" Pędzik
7 Wojciech "Virgo" Grochowski
8 Grzegorz "Zyziu" Kałczuga
9 Krzysztof "dex" Bober
10 Patryk "Alpharius" Peciak
11 Stanisław "Stach" Błaszkiewicz
12 Łukasz "Rodzyn" Biegun
13 Grzegorz "Sawar" Bieńkowski
14 Tomasz "Farba" Farbiszewski
15 Rafał "Majesty" Walczak
16 Jakub "Borin" Biegun
Finał rankingu (TOP 4)
1 Przemysław "Przemo" Zub
2 Stanisław "Stach" Błaszkiewicz
3 Tomasz "Selverin" Fedorczyk
4 Paweł "Metatron" Leszuk
Pociąg dopiero po 23 (bilety mieliśmy kupione, dzięki uprzejmości pani recepcjonistki z New Retro). Zatem chwilę pograliśmy (a w sumie zaczęliśmy tylko grać w Grę o Tron), i zagraliśmy dwie gry w Kataklizm. Potem przyszły pożegnania no i opuściliśmy miejsce zmagań.
Skierowaliśmy się do McDonalda w Galerii Krakowskiej w podaj piątkę: ja, Wojt, Metatron, Barry i Tobol. Potem ten ostatni nas opuścił, my zaś siedziliśmy tam dosyć długo, rozmawiając o wszystkim (wspomnienia, plany etc). Jedliśmy różnorakie jedzenie (Big Maci za 5 zł!), aż przyszła 21, kiedy zamykali galerię. Potem włóczyliśmy się po Krakowie w poszukiwaniu jakiegoś baru, aż w końcu wróciliśmy na peron i tam spędziliśmy ostatnie pół godziny oczekiwania. O 23:20 wsiedliśmy do pociągu i ruszyliśmy w drogę powrotną. My w Wojtem mieliśmy miejsca w innym wagonie niż olsztyńska dwójka, zatem pożegnaliśmy się już na peronie, przed wejściem. Oni wysiedli w Działdowie, a Wojt w Iławie, zatem ostatnie bodajże 2 godziny jechałem sam. Przedział też powoli się opróżniał, zatem było więcej luzu. Około 11 dotarłem do Gdańska. Wyjazd skończony...
No i parę słów podsumowania: gratulacje i podziękowania dla wszystkich, dla każdego z osobna, dla zwycięzców, dla pokonanych, dla Jaszczura, wygrał zasłużenie, dla GilGalada, gra przecież dopiero 2 miesiące, dla Metatrona za mega wysoki poziom, dla Boreasa za 4 miejsce zwyczajnym, kontrolnym Chaosem. Dla Przema, za wymyślenie komba i przekonanie Jaszczura do gry nim, dla Selverina, który był trzeci w finale rankingu, a ponadto wygrał Mistrzostwa w Netrunnera, dla całej ekipy, która była na integracji, dla Wojta za ogarnięcie wyjazdu, dla całej ekipy włocławskiej za wspólne wyjście na integrację i wspólny powrót, dla Germanusa za miłe towarzystwo, dla Tobola za śpiewy, dla Wojta, Metatrona i Barrego za towarzystwo przed większość czasu poza turniejowego (droga do Krakowa, niedzielny wieczór w Krakowie, powrotna droga). I dla was wszystkich. Do zobaczenia!
PS. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
niedziela, 30 czerwca 2013
Całe życie na farcie :D
Sądzę, że ten tytuł idealnie pasuje do opisania mojego występu na tym turnieju. Ale po kolei, zacznijmy od początku.
A początek, jak to zwykle bywa, ma miejsce znacznie wcześniej. Kilka dni przed turniejem ciągle nie wiedziałem czym grać. Po nieudanym powrocie do Orków na Snotlingach najbardziej prawdopodobną opcją zdawał się Chaos. Ale na niego też nie miałem pomysłu. Próbowałem myśleć coś nad pierwszoturową Wolą Tzeencha, czy standardową kontrolką z opcją ripowania grubasów. Ale i to jakoś mnie nie syciło. Chyba w czwartek wpadł do mnie Wujtrator i ładnie wcisnął w ziemię mój chaos. Czym? Imperium na Knightach swojego pomysłu. Myślałem czy by nie wziąć takiego decku, lekko zmodyfikowanego. Poprosiłem Filka, by wziął mi karty potrzebne do tej talii. Przy okazji wymyśliłem jakieś 7 kartowe kombo na m.in Lore Seekerze, Gołębich Bombach, Świątyni Vereny czy Sztandarowym Lwa. O te karty również poprosiłem. Niepewny przyszłości poszedłem spać.
Rano, już przed 7, byłem na dworcu w Oliwie. Telefon do Wojta w jakim przedziale mają bilety, zdenerwowanie na długą kolejkę przy kasie... Standard. Chwilę później w czwórkę (Ja, Wojt, Meloman i Mamut) czekaliśmy na peronie. Mieliśmy pociąg 6:52. Nagle przy drugim peronie (SKM) przyjechał pociąg Intercity czy jakoś tak. Była 6:49. Szybko tam pobiegliśmy, w biegu pytając konduktora czy to pociąg do Bydgoszczy. Usłyszawszy twierdzącą odpowiedź weszliśmy do środka. Pociąg ruszył, a my zaczęliśmy szukać naszego wagonu (mieliśmy nr 4). Ale coś było nie tak. Numeracja wagonów inna, nie po kolei, jakoś to wnętrze nowe, zadbane... Wizyta u konduktora rozwiała nasze wątpliwości - to nie ten pociąg. To jakiś międzynarodowy do Berlina przed Bydgoszcz. Musieliśmy szybko wysiąść we Wrzeszczu i przejść na drugi peron. Na szczęście udało się, nasz pociąg był opóźniony (ten do Berlina też, dlatego wzięliśmy go za nasz). Choć i tak trochę problemów było, bo okazało się, że nie podstawili naszego wagonu. Zatem musieliśmy iść do innego i zająć sobie jakieś inne miejsca. Na szczęście znaleźliśmy przedział z 6 wolnymi miejscami. Kto wie, może ta przygoda była zapowiedzią szczęśliwego dnia dla mnie i dla Wojta. Chociaż wtedy tak o tym nie myśleliśmy.
W Gdańsku Głównym dosiadł się Filku, i już naszą pełną trójmiejsko-iławską ekipą ruszyliśmy w podróż. W pociągu trochę rozmawialiśmy czym by tu zagrać. W końcu zdecydowałem, że biorę standardową kontrolę Imperium. A co tam, nic lepszego nie wymyślę. Filku zdecydował się na Dwarfy. Wojt, Meloman i Mamut mieli gotowe decki. Odpowiednio Imperium i 2 razy Krasnoludy. Wojt dokonał jednak małych zmian (jedną za moją radą - włożenie trzeciego Lincolna). Większośc osób zrobiła już decklisty (Imperialiści nie). No i przed 10 dojechaliśmy
Z dworca w Bydgoszczy jakieś pół godziny szliśmy do hotelu. Tam szybko się zameldowaliśmy, przepakowaliśmy i ruszyliśmy na turniej. Jakieś 15-20 minut zajęło nam znalezienie miejsca. No i jesteśmy...
To jeden z tych momentów, które uwielbiam na takich wyjazdach. Spotkanie się z tymi wszystkimi znajomymi osobami. Właśnie po to się jeździ na te turnieje, dla tych ludzi
Szybki zapis, spisanie decklistu i możemy zaczynać.
Grałem takim deckiem:
http://deckbox.org/sets/417570
Zamysłem była kontrola Osterknachtami i Rodrikami (z Wezwaniem Rezerw) oraz Infiltracją i Wolną Kompanią (uwielbiam tą kartę, sprawdzała się znakomicie). Ekonomię zapewniały Pantery, Monety (kolejny świetny wybór, jakoś nie lubiłem tej karty, ale potrafiła robić gry) no i skakanie po strefach taksówkami. Świetny dociąg zapewnia Werbunek (wsparty dodatkowo przez Posag). Na rushe (i wszelkie ataki) Wybraniec, z Taki lub Agentem. Wyprawa na przewijarki - przydała mi się, o tym za chwilę. I techowa Verena - świetnie działała. Przemyślenia o talii po opisie gier.
Co do miejsca, to powiem, że było świetne. Klimatycznie, ładnie urządzone, wszystko na miejscu lub w pobliżu. Wielki szacun ALAN za załatwienie tego. No to jedziemy opisy gier:
Runda I
vs Angian, DE 2:0
Mecz ze znaną i szanowaną przeze mnie osobą - Angian z Łodzi grał DE przewijarką, nie wiem, czy identyczną do tej Radanera, czy inną. Ta talia ma to do siebie, że potrafi wyjść z praktycznie niczego, przetrzymać przeciwnika Kultami i wygrać w sumie przegraną grę (miałem przyjemność grać tym na drużynówce, o tym potem). W obu grach kluczowe były Wyprawy, które de facto gdy weszły i zostały wypełnione kończyły grę. Kulty dało się przeżyć, chociaż gdyby nie doszła misja, to byłoby krucho. Wielkie dzięki za grę.
Runda II
vs Wojt, IMP 0:2
Mój przeciwnik grał kolejną grę z kimś, z kim jechał pociągiem (w pierwszej rundzie pokonał Filka). Wiedziałem, że będę dostawał dużo Infiltracji. Gry były nawet wyrównane, ale ze wskazaniem na Wojta. Dochodziło mu po prostu lepiej, nie pozwalał mi na rozwój, a sam gromadził tyle kasy, że wystawiał Karola, co kończyło grę. Nie pamiętam wszystkiego, co się tam działo, ale raczej to dosyć oczywiste - Rodriki, Osterknachty i Infiltracje z obu stron. Z boku taki mecz wygląda chyba dosyć nudno, ale dużo kminienia jest.
Runda III
vs Selverin, DE 0:2
Chyba najbardziej jednostronna partia. Zostałem ograny jak leszcz. W pierwszej grze w drugiej turze dostałem kombem Lord of Change + Sacred Cauldron + Snaresy. Nie miałem nic do powiedzenia. W następnej grze próbowałem coś robić, musiałem rodrikować mu kotły, ale nie udało się. Deck świetnie zrobiony, masa opcji wystawienia Lorda. Oczywiście mało w tym decku kontroli, ale jednak działało.
Runda IV
vs Barry, DWA 2:0
Z bilansem 1-0-2 musiałbym wygrać wszystkie rundy, żeby przejść dalej. Z Barrym siadaliśmy już do trzeciej rundy, ale wtedy zmieniły się paringi. Teraz już musieliśmy zagrać. Gra standardową kontrolą Krasnoludów. On zaczyna: Wioska Rasowa w Kingdoma, Kanonka w Quest - Grobowce, Devka, Tunnel Fighter w Królestwo. No bez jaj... Ja zagrałem chyba Monety i Wioskę, coś w ten deseń. Barry wystawił chyba Duregana do pola bitwy i zaatakował. Moja tura, Verena. KABUM! Takie chwile się uwielbia. Później weszła moja standardowa kontrola i pierwsza gra dla mnie. W drugiej Barry grał bez questa, bazując na Tunelach w Kingdomie. Rodriki i Wolne Kompanie załatwiły sprawę. Choć byłem palony, to Wybraniec Imperatora w kluczowym momencie pozbył się Kazadora, a następny powtrzymali pozostałe jednostki. I udało się. Ale wielkie dzięki, mega przyjemnie się grało.
Runda V
vs Boreas, CHA 2:0
Widziałem już podczas pierwszej rundy, że Boreas gra jakimś kombem. Podczas którejś tam zrozumiałem o co chodzi. Nie bardzo widziałem jak z tym grać. Standardowo, zaczynam, coś w Kingdoma i w Questa. On wystawia Przymierze, Wioskę, Spawna. Grasz. Reakcja Boreasa na moje zagranie mówi wszystko: "O ku*wa, Verena. [...] Gramy następną." W drugiej grze popełniłem duży błąd: Boreas wyszedł z Drakenhoffa w Q i Spoilsów w K. Ja, zamiast wystawić Rodrika w Pole Bitwy, zagrałem go w Kingdoma. No i Boreas miał 5 kasy. W następnych turach już biliśmy się te spoilsy. kluczowe było to, że Boreas w trzeciej turze wystawił Zigwalda z Książką. Jedyną odpowiedzią na to był jak najszybszy Hemmler - na szczęście miałem go na ręcę, a moi dzielni słudzy wytworzyli 5 kasy - bez książki Boreasowi było ciężko, niby był Sorcerer, ale w sumie chyba nie bardzo wiedział jak mnie zabić. Poddał grę po jakimś czasie. Ale wielkie gratki za wymyślenie tego, działało fajnie, gdy już się rozkręciło.
Runda VI
vs Oreł 2:1
Ostatnia runda, no i niestety spina. Zwycięzca miał szanse na Topkę. Pierwsza gra to napór na wojownikach mojego przeciwnika. Muzycy stali na polu bitwy, a ja nie miałem ich jak zdjąć. Moje tury opierały się na wystawianiu jednostek do obrony.Nie mogło to jednak wiele dać. W kluczowym momencie mój opponent miał dyscyplinę na mojego Osterknachta - nie udało się cofnąć Dobosza i przegrałem. Na uwagę zasługuje fakt, że przez pierwsze tury obaj rzuciliśmy po dwie Infiltracje (były to dla nas pierwsze dwie karty na discardach). Wracając, 0:1. W drugiej zdecydowałem się na proste rozwiązanie. Druga tura, 5 kasy, Hemmler. To był strzał w dziesiątkę. Chroniony Dyscyplinami młócił mojego przeciwnika. Udało się. 1:1. W następnej bardzo się śpieszyliśmy, pytanie brzmiało jak szybko dojdzie Hemmler. Doszedł szybko, ja miałem questa spalonego i pełny battlefield, coś w Królestwie też miałem. Wybrańcy Imperatora niszczyli wszelki atak kontratakiem. A Fryderyk przebijał się. No i udało się. Potem okazało się, że nie musieliśmy grać tak szybko, mieliśmy na ostatnią grę 10 minut. Ale co tam.
Z bilansem 4-0-2 wszedłem do TOP 8 z szóstej pozycji. Z pierwszego miejsca wszedł Przemo, ze swoimi End Timesowymi "DE" (ale były tam Orki, Chaos, Neutrale...). Drugi był Wilk z Kontrolnym Chaosem na spaczaniu się. Trzeci Selverin, czwarty Czarny z kontrolą orkowo - wampirzą. Piąty po zasadniczej był Metatron z deckiem DE na End Timesie i Sztandarowych DE. Na siódmym miejscu wylądował Wojt, a ósenkę zamykał Angian. Na 9 miejscu był Meloman, któremu bardzo mało zabrakło do Topki. Dokładniej wyglądało to tak:
| 1 | Przemysław 'Przemo' Zub | DE | 6 | 15 | 50 | 71 | 5-0-1 | 10/3
| 2 | Sławomir 'Wilk' Sztejmiec | CHA | 6 | 15 | 37 | 55 | 5-0-1 | 11/5
| 3 | Tomasz 'Selverin' Fedorczyk | DE | 6 | 13 | 46 | 67 | 4-1-1 | 9/4
| 4 | Mateusz 'Czarny 71' Ziętkiewicz| ORC | 6 | 13 | 44 | 65 | 4-1-1 | 10/5
| 5 | Paweł 'Metatron' Leszuk | DE | 6 | 13 | 38 | 55 | 4-1-1 | 9/3
| 6 | Jakub 'Kubala' Janiak | EMP | 6 | 12 | 44 | 64 | 4-0-2 | 8/5
| 7 | Wojciech 'WOJT' Strychalski | EMP | 6 | 12 | 40 | 58 | 4-0-2 | 7/3
| 8 | Michał 'Angian' Borowski | DE | 6 | 12 | 37 | 55 | 4-0-2 | 8/7
Po sześciu rundach skoczyłem do Subwaya zjeść sobie coś ciepłego. Wiedziałem już, że zagram z Selverinem. Przyjąłem to ze spokojem - osiągnąłem swój cel, sukces osiągnięty. Byłem mentalnie gotowy na porażkę.
O 18:30 stawiliśmy się na górze (de facto parterze) kawiarni, by rozegrać topkę. Usiedliśmy w wygodnych obrotowych fotelach (gdzie indziej niż reszta) i zaczęliśmy.
TOP 8 (Ćwierćfinał)
vs Selverin, De 2:1
W pierwszej grze dosyć szybko weszło kombo, ale zatrzymało się na kilkunastu kartach. Próbowałem coś robić, ale Selverin nie dał sobie spalić dwóch stref, dziubał mnie Snaresami, a ja sam brałem po 4 karty. 0:1. W tym momencie byłem już lekko zmęczony, więc przestałem się bawić w kontrolę. W pierwszej turze Monety, w drugiej Hemmler. I napór! Szybko spalona strefa, i szaleńcze ataki w drugą. Selverin chyba miał kombo, ale na styk - jedne Snaresy nie odrzucą jednostki i koniec. Szczęście dało o sobie znać - nie odrzucił mi całego decku. Ja za to spaliłem. 1:1. Zacząłem się denerwować. Ale co tam. Znowu szybki Hemmler i napór. On odpalił kombo, a miał kasę i dwa kotły. Musiało być kilka razy bez jednostek. I udało się! Nie wiem jak ale udało się! Z 5 razy nie odrzuciłem jednostki, w tym pod koniec dwa razy pod rząd! Potem doszedł Rodrik, a miałem Wezwanie Rezerw. Oba kotły zmienione w devki Wszedł End Times*, wyszły dwa Lordy. Miazga. Ja Osterknachtem nie cofałem żadnego z nich, tylko theiffa z questa. Żeby nie dobrał trzeciego supportu... Potem zmusiłem do blokowania oboma Lordami. I w końcu udało się! Spaliłem! Nie wiem jak ja to zrobiłem! Ale udało się! Do teraz nie wierzę w to, co się stało... Dalej przeszedł tez Wójt, który pokonał Wilka. Przemo wygrał z Angianem, a Czarny z Metatronem.
TOP 4 (Półfinał)
vs Wojt, IMP 1:2
Kolejny rewanż za rundę zasadniczą. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale po wygranej z Selverinem wstąpiły we mnie nowe siły. Pierwszą grę zacząłem ja, wysypałem kilka kart, standardowo miały być chyba 4 kasy i 2 karty. Dostaje Rodrikiem w support w queście. No to Osterknacht w Rodrika, niech gra od zera. W następnej turze chyba poszedł Rodrik w Taxi. Rozwijaliśmy się, ale Wojt wygrywał ekonomicznie. Ma 6 kasy - BUM! Karl Franz. Wiedziałem, że albo go zabiję, albo koniec gry. Tylko, ze miał rozwinięcia we wszystkich strefach. I Hemmlera w polu bitwy. Mimo moich usilnych prób nie dałem rady. Hemmler padł, ale Karl żył. Zatem Wojt mógł mnie zniszczyć jak chciał. Broniłem się jeszcze, ale to nic nie dało. 0:1. W drugiej zacząłem, gra wyglądała podobnie, ja zacząłem napierać, wyszedł Karl. Hemmler razem z innymi dali radę, przebili się i Imperator padł. Udało się. Wojt nie wyciągnął już gry, chociaż próbował. 1:1. Na ostatnią grę zostało mało czasu, graliśmy szybko. U mnie wyskakiwał Imperator, u Wojta też. Pytanie było komu pierwszemu dojdzie Hemmler. Wojt go dostał. Palił mnie mocno. Miał spaloną jedną strefę, ja też. Było źle, musiałem się bronić, tak jak w pierwszej grze z szóstej rundzie. Fryderyk niiszczył obrońców, a kończył się czas. Zatem musiałem mieć więcej obrażeń. Mieliśmy po jednej spalonej strefie, Wojt napierał mi w drugą. Ja mogłem zaatakować go tylko za 2 czy 3, a potrzebowałem za jakieś 5-6. No trudno. Wojt zwyciężył, 2:1. Miał zagrać w finale z Przemem, a na mnie czekał finał pocieszenia z Czarnym. Ale wielkie dzięki za grę, chyba najbardziej wyrównana rudna podczas całego turnieju. Nie było nudno.
Mecz o 3 miejsce
vs Czarny, ORK 2:1
Gra, która zadecydowała, że taki a nie inny tytuł będzie miał ten post. Niby wiedziałem, że z Orkami jest ciężko, ale jakoś wolałem ten deck niż np End Times Przema. W pierwszej grze, mimo wejścia BDK, udało się Rodrikami i Osterknachtami skontrolować do zera. 1:0. W drugiej było podobnie, Czarny napiera, ja kontroluję. Ale w kluczowym momencie dostałem 2 Inwazje Snotlingów w Królestwo, potem jedną w pole bitwy. W następnej turze był chyba Rzyg, albo dwie tury po tym. Nie pamiętam dokładnie, w każdym razie zostałem brutalnie spalony, bardzo mało miałem do powiedzenia. Trzecia gra. Zaczynam naporować, ale grałem na dociagu 2 . Co prawda znów pozbyłem się wszystkich jednostek, potem Verena w Królestwo (Była tam tylko jedna wioska, ale zawsze). Ale Czarny zaczął się odbudowywać, miał spalony Battlefield, nadpalony Kingdom. Dostałem Pillagem we Wioskę w Misji. W następnej turze miałem co prawda 5 kasy, ale tylko 1 dociągu. I żadnych kart na ręce. Świetnie. Ktoś rzucił z tyłu "Może Hemmler". Jeden już spadł wcześniej, dwa jeszcze w decku były. Ale miałem tam z 25 kart. Dobieram kartę - HEMMLER!!!!! Wystawiam, atakuję i palę. Czarny się wkurzył, wszyscy się zdziwili, zaczęli śmiać. Takie szczęście w takim momencie... Ale wielkie dzięki za grę, deck świetnie złożony i ograny.
W finale Wojt pokonał Przema! Tak jest, Bydgoszcz zdobyta. Co prawda Wojt jest z Iławy, ale studiuje w Gdańsku, przychodzi do nas na turnieje. Zatem Północ zwyciężyła! W nagrodę dostałem Puchar (uwielbiam go) i 7 Cudów Świata (świetna gra, szczerze wszystkim polecam). Gratuluję zwycięzcy, jego talia była świetnie ograna i idealnie trafił w Meta. Ale i tak najlepszy deck miał Przemo. End Times, kontrola, przewijarka... Świetny deck, mega ogranie, ale zabrakło szczęścia w grze w Wojtem (Baty odrzuciły dwa End Times-y, jedne pod Heroiciem - Wojt skontrolował jednostkę, nie dał się podpuścić i wygrał. Ale wielki szacun. No i graty dla Czarnego, oraz wszystkiego najlepszego (miał w sobotę urodziny).
Po powrocie do hotelu ogarnęliśmy się i ruszyliśmy na Integrację. Miejscówka bardzo fajna, można było spokojnie pogadać, wypić (ja nie piłem), pożartować. Dzięki wielkie, mi się bardzo podobało. Kilka naprawdę świetnych tekstów, ripost, przemyśleń. No i Filku, który już podczas turnieju trochę sobie golnął. Potem było to już tylko spotęgowane. Wróciliśmy z Wojtem i Melomanem trochę szybciej, przed 2, potem wrócił Mamut, a Filku ostatni. Wykąpaliśmy się i spać. Rano Mamut pojechał, zatem zostało nas 4. Na 9:30 poszliśmy do kościoła (we trójkę, Filku został). Po Mszy skoczyliśmy do Żabki po jedzenie, potem do hotelu, zjeść śniadanie, spakować się i wymeldować się. Przed 12 ruszyliśmy na drużynówkę. Myśleliśmy, że będzie mało osób, ale ludzie dopisali. Była Bydgoszcz, my, Włocławek, Cosa, Szeryf, ogólnie grało 6 drużyn, czyli 12 osób.
Nie będę opisywał wszystkich naszych gier. Powiem w skrócie - nie szło za dobrze. Pierwsze dwie rundy to dwa razy 0:4. Potem zamieniliśmy się taliami (miałem już dość mojego Imperium). Filku wygrał obie gry, ja jedną (DE Radanera, niby z przegranej gry wychodzą Kulty i Crone, po czym jest ciężko, bo dwie tury ataku, potem czymś obronię Crone, a na koniec Snaresy. Dodatkowo przeciwnik sam się przewijał Czołgiem w Queście). W czwartej rundzie nie graliśmy, bo Michnik się już zwijał, a ty z nim mieliśmy grać. Przed wyjściem na posiłek ugadaliśmy się z Szeryfem, że wrócimy z nim samochodem. Zatem skoczyliśmy szukać jedzenia. Z 10 minut łaziliśmy po Bydgoszczy, szukając Pizzerii, aż w końcu poszliśmy do knajpy z jedzeniem orientalnym, która była prawie tuż koło miejsca rozgrywek. Czekaliśmy na jedzenie 20 minut, ale za 20 zł dostaliśmy syte porcje. Tak syte, że nie daliśmy rady dojeść do końca. Jakaś góra surówek, talerz frytek, sosy, mięsa, jednym słowem - dużo. Po powrocie pożegnaliśmy się z wszystkimi i ruszyliśmy do samochodu. Jechało się komfortowo, w miłej atmosferze. Najpierw pojechaliśmy do Torunia i odwieźliśmy Cosę, a potem autostradą do Gdańska. Podczas podróży dużo było rozmów o pracy (do Torunia) i o różnych zabawnych sprawach w pracy lub na studiach. Nie mając de facto o czym opowiadać skupiłem się na słuchaniu. Przed 19 dojechaliśmy do Gdańska. Gdy wysiadłem pod Alfą i szedłem do domu zaczęło padać. Ale nie przeszkadzało mi to, byłem szczęśliwy. Najbardziej owocny wyjazd na turniej zakończył się.
Ogólnie było super, bardzo mi się podobało, świetni ludzie, ekstra miejscówka. Talia dawała radę, owoce przyniosło granie Imperium przez masę czasu (grałem tym najwięcej, wiedziałem, co mniej więcej robić). Teraz garść podziękowań: dla mamy, ze zezwoliła na wyjazd, że pomogła mi w sprawach organizacyjnych i finansowych. Dla Filka, że pożyczył mi karty, ogarniał wyjazd, że jadał ze mną posiłki itd. Dla Szeryfa, że odwiózł mnie aż na Przymorze, ogólnie dzięki za całą jazdę. Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna, że byliście tam i stworzyliście tą świetną atmosferę. Gratuluję Wojtowi zwycięstwa, pokazał siłę i ogranie. Przemowi świetnego decku. Czarnemu TOP 4 z ogranym deckiem. Wilkowi piątego miejsca swoim chaosem, dopracowanym niemal do perfekcji. Metatronowi świetnego pomysłu i takiegoż wykonania. Selverinowi konsekwentnego komba, które było trudne do zatrzymania. Angianowi, że dał radę i wszedł do Topki. Opatrzność czuwała nade mną (fart, szczęście, nie ważne, jak to nazwę). I jeszcze kilka luźnych przemyśleń:
- Wilk, świetnie rapujesz
- Meloman, nie masz głowy Filka
- Wojt, nie stalowałeś tym razem
- Mamut, nie grałeś tyle czasu, a szło Ci dobrze, szkoda, że się nie udało
Jeszcze raz dzięki wszystkim za turniej, za integrację, za rozmowy, za wszystko. Do zobaczenia w Krakowie. A teraz spadam pod namiot, wrócę z sobotę.
piątek, 28 czerwca 2013
To już jutro! Bydgoszcz!
Tak jest! Jutro wyjeżdżam do Bydgoszczy na ostatnie Regionalsy przed OMP-kami. Jak zwykle nie mam decku, biletu na pociąg też jeszcze nie, ale co tam. Będzie świetnie, jak zawsze. Bo nie chodzi tylko o grę, chodzi o ludzi. O tą fenomenalną ekipę. :) Do zobaczenia, niech mój dziki fart powróci!
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Podsumowanie IV Ligi Trójmiasta
Stało się! Zakończyliśmy zmagania w czwartej Lidze Trójmiasta!
Tutaj tabela końcowa:
Gratulacje dla Tobola dla zwycięstwo, trzymał równy poziom przez całą Ligę i szlifował swój Chaos, najpierw kontrolny, a po FAQ naporowy. Wielkie podziękowania za ogarnięcie miejscówki, organizację i pozytywną atmosferę. Jesteś jakby Wilkiem sceny Trójmiejskiej, rozruszałeś ją, znalazłeś miejscówkę... Szacun, zasłużone zwycięstwo.
Drugie miejsce zajął Filku, veteran naszej Ligi. Podobnie jak poprzednie odsłony, tą też pomagał organizować. Zgłaszał turnieje, ogarniał ludzi, pożyczał karty btw ogarniał wyjazdy... Grywał DE, HE, nie pamiętam, czy czymś jeszcze.Jego tekst "Kur*a, ale zjeba*em!" na zawsze pozostanie w pamięci bywalców naszej sceny. Wielkie podziękowania i szacun, że jeszcze Ci się chce.
Trzecie miejsce dla Vera, który pod nieobecność Mamuta rozporządzał jego kartami, dzięki czemu pożyczanie było łatwiejsze. Prezentował równy, wysoki poziom, zarówno DE, jak i Orkami. Bardzo przyjemne gry, choć chyba właśnie Ver najbardziej nienawidzi mojego sposobu tasowania. Ale co tam. Dzięki za obecność, za karty, za wysoki poziom. Absolutnie zasłużone trzecie miejsce.
Po pierwsze, liczenie punktów jest fajne, w ew następnej Lidze też mogę się tego podjąć. Po drugie: mój występ nie wymaga długiego komentarza: najpierw dziki fart na Porno Snotlingach, a po FAQciułanie po 6 punktów na turniej, co dało mi ostatecznie tą pozycję. Na Lidze próbowałem grać chyba wszystkim prócz HE i DWA. Poszło chyba nie najgorzej. Całe życie na farcie, jak by to powiedział Zygi. A jak już przy nim jesteśmy...
Zygi aka Tarzan aka Zigwald to jedna z najbardziej rozpoznawalnych, charyzmatycznych i pozytywnych postaci naszej sceny. Serdeczne podziękowania i gratulacje. Za świetną atmosferę. Za ciekawe decki. Za wysoki poziom gry w nogę. Ogólnie, świetna osoba, kto nie zna, niech żałuje. Byłoby TOP 4, no ale nauka wzywa.
Szóstka dla Wujtratora, Króla Dwarfów. Gra przez niego inną rasą to wydarzenie zaskakujące jak brak farta u mnie. Ogólnie, ciekawe decki (zapewne wszelkie dywagacje Dwarfowe, na jakie wpadliście, Wojtek już testował). Dzięki za godziny testów, za miłą atmosferę i ogólnie, za frekwencje i wysoki (w miarę) poziom.
Siódmy był Broda. Był na 4 turniejach mniej niż Wujtrator, a miał tylko o 2 punkty mniej od niego. Pokazuje to jak dobrym graczem jest Broda. Fenomenalny poziom (Orcs!), miła atmosfera, ogólnie osoba, którą warto poznać. Dzięki
W TOP 8 również Król Cyganów (wygrał rywalizację z Zygim i Tobolem). WOJT. Przybył na końcówkę Ligi, wziął udział w dwóch turniejach i proszę - TOP 8. Kolejna osoba grająca ciekawymi deckami, dodatkowo grająca nimi bardzo dobrze. No i przyjemnie, prawie bez spiny.
9 miejsce miał Zombi. Wspominam go, gdyż to bardzo charyzmatyczna i przyjemna postać, którą większość osób zna. A jak nie znacie, to żałujcie. Podziękowania za poziom, za anegdoty, za żarty, za klimat... Za wszystko.
Poza tym dziękuję wszystkim, którzy przybywali na 1-2 turnieje. Niektórzy grali dobrze, inni dopiero się uczyli. Łącznie mieliśmy 19 osób, ale regularnie grało tylko 6. Szkoda, frekwencja, poza wyjątkami nie dopisywała. Ale co tam, w 6 osób dajemy radę, czasem przyjdzie ktoś jeszcze i jest już okej. Jeszcze raz dzięki wszystkim, graty dla zwycięzców. Na koniec tylko średnia punktów zdobywanych podczas turniejów (tylko soby które były na co najmniej dwóch turniejach:
1. Tobol 8,4 pkt
2. Broda 8,3 pkt
3. WOJT 7,5 pkt
4. Filku 6,7 pkt
5. Ver 6,4 pkt
6. Kubala 5 pkt
6. Zygi 5 pkt
8. Pollus 4,5 pkt
8. Markus 4,5 pkt
10. Zombi 4,3 pkt
11. Wujtrator 3,9 pkt
12. Mamut 2,5 pkt
Widzimy, że Tobol w pełni zasłużył na zwycięstwo. Grał najrówniej we wszystkich turniejach. Broda bywał rzadko, ale gdy już wpadał, zazwyczaj wygrywał większość. Podobnie WOJT. Za to ja, Zygi i Wujtrator nadrabialiśmy słabą grę frekwencją (i fartem). Zwłaszcza Wojtek, który punktował średnio (gdyż ostatnie turnieje grał 4fun).
To chyba tyle, czekam na opinie. Dzięki, do usłyszenia (w sumie do zobaczenia, w Bydgoszczy).
PS Jak są jakieś błędy, to piszcie. Wiem, że są w tabelce, mówię o opisie.
Tutaj tabela końcowa:
Gratulacje dla Tobola dla zwycięstwo, trzymał równy poziom przez całą Ligę i szlifował swój Chaos, najpierw kontrolny, a po FAQ naporowy. Wielkie podziękowania za ogarnięcie miejscówki, organizację i pozytywną atmosferę. Jesteś jakby Wilkiem sceny Trójmiejskiej, rozruszałeś ją, znalazłeś miejscówkę... Szacun, zasłużone zwycięstwo.
Drugie miejsce zajął Filku, veteran naszej Ligi. Podobnie jak poprzednie odsłony, tą też pomagał organizować. Zgłaszał turnieje, ogarniał ludzi, pożyczał karty btw ogarniał wyjazdy... Grywał DE, HE, nie pamiętam, czy czymś jeszcze.Jego tekst "Kur*a, ale zjeba*em!" na zawsze pozostanie w pamięci bywalców naszej sceny. Wielkie podziękowania i szacun, że jeszcze Ci się chce.
Trzecie miejsce dla Vera, który pod nieobecność Mamuta rozporządzał jego kartami, dzięki czemu pożyczanie było łatwiejsze. Prezentował równy, wysoki poziom, zarówno DE, jak i Orkami. Bardzo przyjemne gry, choć chyba właśnie Ver najbardziej nienawidzi mojego sposobu tasowania. Ale co tam. Dzięki za obecność, za karty, za wysoki poziom. Absolutnie zasłużone trzecie miejsce.
Po pierwsze, liczenie punktów jest fajne, w ew następnej Lidze też mogę się tego podjąć. Po drugie: mój występ nie wymaga długiego komentarza: najpierw dziki fart na Porno Snotlingach, a po FAQciułanie po 6 punktów na turniej, co dało mi ostatecznie tą pozycję. Na Lidze próbowałem grać chyba wszystkim prócz HE i DWA. Poszło chyba nie najgorzej. Całe życie na farcie, jak by to powiedział Zygi. A jak już przy nim jesteśmy...
Zygi aka Tarzan aka Zigwald to jedna z najbardziej rozpoznawalnych, charyzmatycznych i pozytywnych postaci naszej sceny. Serdeczne podziękowania i gratulacje. Za świetną atmosferę. Za ciekawe decki. Za wysoki poziom gry w nogę. Ogólnie, świetna osoba, kto nie zna, niech żałuje. Byłoby TOP 4, no ale nauka wzywa.
Szóstka dla Wujtratora, Króla Dwarfów. Gra przez niego inną rasą to wydarzenie zaskakujące jak brak farta u mnie. Ogólnie, ciekawe decki (zapewne wszelkie dywagacje Dwarfowe, na jakie wpadliście, Wojtek już testował). Dzięki za godziny testów, za miłą atmosferę i ogólnie, za frekwencje i wysoki (w miarę) poziom.
Siódmy był Broda. Był na 4 turniejach mniej niż Wujtrator, a miał tylko o 2 punkty mniej od niego. Pokazuje to jak dobrym graczem jest Broda. Fenomenalny poziom (Orcs!), miła atmosfera, ogólnie osoba, którą warto poznać. Dzięki
W TOP 8 również Król Cyganów (wygrał rywalizację z Zygim i Tobolem). WOJT. Przybył na końcówkę Ligi, wziął udział w dwóch turniejach i proszę - TOP 8. Kolejna osoba grająca ciekawymi deckami, dodatkowo grająca nimi bardzo dobrze. No i przyjemnie, prawie bez spiny.
9 miejsce miał Zombi. Wspominam go, gdyż to bardzo charyzmatyczna i przyjemna postać, którą większość osób zna. A jak nie znacie, to żałujcie. Podziękowania za poziom, za anegdoty, za żarty, za klimat... Za wszystko.
Poza tym dziękuję wszystkim, którzy przybywali na 1-2 turnieje. Niektórzy grali dobrze, inni dopiero się uczyli. Łącznie mieliśmy 19 osób, ale regularnie grało tylko 6. Szkoda, frekwencja, poza wyjątkami nie dopisywała. Ale co tam, w 6 osób dajemy radę, czasem przyjdzie ktoś jeszcze i jest już okej. Jeszcze raz dzięki wszystkim, graty dla zwycięzców. Na koniec tylko średnia punktów zdobywanych podczas turniejów (tylko soby które były na co najmniej dwóch turniejach:
1. Tobol 8,4 pkt
2. Broda 8,3 pkt
3. WOJT 7,5 pkt
4. Filku 6,7 pkt
5. Ver 6,4 pkt
6. Kubala 5 pkt
6. Zygi 5 pkt
8. Pollus 4,5 pkt
8. Markus 4,5 pkt
10. Zombi 4,3 pkt
11. Wujtrator 3,9 pkt
12. Mamut 2,5 pkt
Widzimy, że Tobol w pełni zasłużył na zwycięstwo. Grał najrówniej we wszystkich turniejach. Broda bywał rzadko, ale gdy już wpadał, zazwyczaj wygrywał większość. Podobnie WOJT. Za to ja, Zygi i Wujtrator nadrabialiśmy słabą grę frekwencją (i fartem). Zwłaszcza Wojtek, który punktował średnio (gdyż ostatnie turnieje grał 4fun).
To chyba tyle, czekam na opinie. Dzięki, do usłyszenia (w sumie do zobaczenia, w Bydgoszczy).
PS Jak są jakieś błędy, to piszcie. Wiem, że są w tabelce, mówię o opisie.
Cygańskie wesele!
Dobra, wreszcie przemogłem się. Nie mogłem się zabrać do pisania, ale skoro Bydgoszcz już w tym tygodniu, to trzeba coś napisać. Najpierw mała relacja z ostatniego turnieju IV Ligi Trójmiasta o wdzięcznej nazwie: Tobol tańczy z cyganami. Zabrakło niestety naszych Królów Cyganów, czyli Zygiego i Wojta. Ale co tam. W czwartek 13 czerwca zgromadziliśmy się (tłumnie) w 6 osób. Ja, Tobol, Ver, Filku, Wujtrator i... TADADADAM! Troll! Dokładnie tak! Po... ponad półrocznej przerwie znowu zagrał w Inwazję. Ale o tym trochę później. Teraz trochę o waszym ulubionym Trójmiejskim blogerze. :D
Razem z Wujtratorem zbieraliśmy podczas turnieju materiały do pracy magisterskiej pt. "Działanie zwycięskich talii sprzed FAQ 2.0 po wydaniu w/w FAQ". Wojtek grał Krasnoludzką Przewijarką, która wygrała kiedyś kilka turniejów podczas chyba II albo III Ligi. Ja natomiast wróciłem do uwielbianych przeze mnie Orków na Snotlingach, które kilka dni przed Toruniem (i FAQ) nie dawały nikomu szans.
http://deckbox.org/sets/402354
Tak wyglądał mój deck. Co się zmieniło w stosunku do tamtej wersji? Wyleciały 3 warpstony, 2 mustery, 3 elity, 1 Iron Boyz. Wskoczyły (x3): Śledzie, Wioski Rasowe i Gobbosy. Talia zyskała kontrolę, ale straciła ekonomię i napór. Ale o tym za chwilę. Od razu zaznaczę że nie pamiętam wszystkiego z naszych gier, więc sorry za błędy.
Runda 1
vs Ver, DE 0:2
Tutaj miałem bardzo mało do powiedzenia. Deck Vera zarówno przewijał, jak i kontrolował (zwłaszcza Shade'ami). Arka + Kulty i gg. Deck bardzo wkurzający, różny od Metatrona, choć niektóre rzeczy podobne (tyle że tego nie da się uniknąć). Wielki szacun.
Runda 2
vs Filku, DE 1:2
Tutaj udało się urwać jedną grę. Tym razem trochę więcej kontroli ręki (Hag Queny). A poza tym starndard: Crone, Kulty, Snaresy. Szanse były nikłe, te Orki mają bardzo małe szanse z wszelakimi DE.
Runda 3
vs Wujtrator, DWA 2:1
Wspomniana już przeze mnie talia. Ogólnie powiem, że opierała się na synergii rzędu Dark Abyss + Dismay + Infiltrate!. W pierwszej po dwóch Dismayach poddałem. Następne gry to szybka kontrola, pillage, gobbosy, rzygi. Wojtek dośc szybko poddawał. Jednak, mimo iż deck był only for fun, to potrafił wkurzać (takie było jego zadanie).
Runda 4
vs Troll, ORC 1:2
Te gry pamiętam chyba najlepiej, może dlatego, że były najciekawsze. Troll grał Wurrzagiem Fortepa z Assaulta. Pierwsza gra to mój niezły start, ale wstrzymałem się ze Snotlingami, by nie dawać przeciwnikowi Lojalek. W kluczowym momencie Troll wystawił obronnego Grimgora w questa, by uchornić się przed moimi Wolf Gobbosami. I wtedy odkryłem synergię. :D Rzuciłem Śledzie! TAK JEST! Śledzie + Gobbos! Zabiłem Grimgora i Troll miał czysty stół - 1:0. Następne dwie gry to już mocna kontrola, obronne Śledzie i nie dałem rady. Ciekawe, że na 3 gry Julian wyszedł tylko raz. Pokazuje to, że Orki na nim mogą wygrać nawet bez niego, co pokazuje ich siłę. Graty dla Trolla, że po długiej przerwie ogarniał.
Wygrał Ver, drugi był Tobol a trzeci Troll.Ja z bilansem 1-0-3 uplasowałem się na 5 pozycji, tylko przed Wujtratorem. Graty dla zwycięzców, którzy pokazali klasę.
Jakie refleksje odnośnie talii? Może powinienem ją lepiej przygotowac pod meta. Ale na razie nie mam na to pomysłu. W tej chwili temat Orków na Snotlingach czasowo zamykam. Szkoda, bo lubiłem ten deck, pasował do tytułu mojego bloga. Podsumowanie całej Ligi w następnym poście.
Razem z Wujtratorem zbieraliśmy podczas turnieju materiały do pracy magisterskiej pt. "Działanie zwycięskich talii sprzed FAQ 2.0 po wydaniu w/w FAQ". Wojtek grał Krasnoludzką Przewijarką, która wygrała kiedyś kilka turniejów podczas chyba II albo III Ligi. Ja natomiast wróciłem do uwielbianych przeze mnie Orków na Snotlingach, które kilka dni przed Toruniem (i FAQ) nie dawały nikomu szans.
http://deckbox.org/sets/402354
Tak wyglądał mój deck. Co się zmieniło w stosunku do tamtej wersji? Wyleciały 3 warpstony, 2 mustery, 3 elity, 1 Iron Boyz. Wskoczyły (x3): Śledzie, Wioski Rasowe i Gobbosy. Talia zyskała kontrolę, ale straciła ekonomię i napór. Ale o tym za chwilę. Od razu zaznaczę że nie pamiętam wszystkiego z naszych gier, więc sorry za błędy.
Runda 1
vs Ver, DE 0:2
Tutaj miałem bardzo mało do powiedzenia. Deck Vera zarówno przewijał, jak i kontrolował (zwłaszcza Shade'ami). Arka + Kulty i gg. Deck bardzo wkurzający, różny od Metatrona, choć niektóre rzeczy podobne (tyle że tego nie da się uniknąć). Wielki szacun.
Runda 2
vs Filku, DE 1:2
Tutaj udało się urwać jedną grę. Tym razem trochę więcej kontroli ręki (Hag Queny). A poza tym starndard: Crone, Kulty, Snaresy. Szanse były nikłe, te Orki mają bardzo małe szanse z wszelakimi DE.
Runda 3
vs Wujtrator, DWA 2:1
Wspomniana już przeze mnie talia. Ogólnie powiem, że opierała się na synergii rzędu Dark Abyss + Dismay + Infiltrate!. W pierwszej po dwóch Dismayach poddałem. Następne gry to szybka kontrola, pillage, gobbosy, rzygi. Wojtek dośc szybko poddawał. Jednak, mimo iż deck był only for fun, to potrafił wkurzać (takie było jego zadanie).
Runda 4
vs Troll, ORC 1:2
Te gry pamiętam chyba najlepiej, może dlatego, że były najciekawsze. Troll grał Wurrzagiem Fortepa z Assaulta. Pierwsza gra to mój niezły start, ale wstrzymałem się ze Snotlingami, by nie dawać przeciwnikowi Lojalek. W kluczowym momencie Troll wystawił obronnego Grimgora w questa, by uchornić się przed moimi Wolf Gobbosami. I wtedy odkryłem synergię. :D Rzuciłem Śledzie! TAK JEST! Śledzie + Gobbos! Zabiłem Grimgora i Troll miał czysty stół - 1:0. Następne dwie gry to już mocna kontrola, obronne Śledzie i nie dałem rady. Ciekawe, że na 3 gry Julian wyszedł tylko raz. Pokazuje to, że Orki na nim mogą wygrać nawet bez niego, co pokazuje ich siłę. Graty dla Trolla, że po długiej przerwie ogarniał.
Wygrał Ver, drugi był Tobol a trzeci Troll.Ja z bilansem 1-0-3 uplasowałem się na 5 pozycji, tylko przed Wujtratorem. Graty dla zwycięzców, którzy pokazali klasę.
Jakie refleksje odnośnie talii? Może powinienem ją lepiej przygotowac pod meta. Ale na razie nie mam na to pomysłu. W tej chwili temat Orków na Snotlingach czasowo zamykam. Szkoda, bo lubiłem ten deck, pasował do tytułu mojego bloga. Podsumowanie całej Ligi w następnym poście.
czwartek, 6 czerwca 2013
Postanowiłem założyć bloga. Ten pomysł zrodził się we mnie już dawno, ale jakoś nigdy nie było czasu, żeby go zrealizować. Aż w końcu. Ten blog będzie o Inwazji. Postanowiłem, ze nie będę pisał o wszystkim na jednym blogu, bo raczej fanów WH:I mało obchodzą moje sprawy. :D Zatem Inwazja ma swój oddzielny blog, co jeszcze bardziej podkreśla, jak bardzo lubię i szanuje te grę.
No i skoro Wrocław i Warszawa ma swoje blogi, ba, swój ma nawet Iława, to czemu Trójmiasto (ponad 1000-letni Gdańsk) miałoby go nie mieć? Mamy przecież poprzedniego wicemistrza Europy, 4 gracza ubiegłorocznych Mistrzostw Polski (no, bliżej mu do nas, niż do kogokolwiek innego ;) ), zwycięzcę ubiegłorocznego turnieju regionalnego w Toruniu i II gracza tych zawodów. Zatem na tym blogu będę opisywał nasze zmagania oraz moje własne przemyślenia na tematy naszej ukochanej gry, która ma teraz świetny balans (nie mocy, chociaż może być, tu bana nie dostanę za gadanie o Star Warsach :D które, notabene, uwielbiam). Jeśli ktoś będzie miał ochotę do czytania, to zapraszam.
PS. Dlaczego taki adres? Bo najczęściej gram Imperium, a to chyba najbardziej charakterystyczna postać z tej rasy, i, jak to ktoś mądry powiedział, "jedyna grywalna legenda Imperium". :D I jedna z moich ulubionych jednostek ogólnie. A nazwa? Bo to mój sposób na zwycięstwo. Zapewne moi zacni koledzy z Trójmiasta to potwierdzą. No, ale jak się dostaje BYE w pierwszej rundzie w Toruniu na pięćdziesiąt kilka osób, a już w drugiej rundzie liczba graczy jest parzysta... To trzeba farcić. :D
No i skoro Wrocław i Warszawa ma swoje blogi, ba, swój ma nawet Iława, to czemu Trójmiasto (ponad 1000-letni Gdańsk) miałoby go nie mieć? Mamy przecież poprzedniego wicemistrza Europy, 4 gracza ubiegłorocznych Mistrzostw Polski (no, bliżej mu do nas, niż do kogokolwiek innego ;) ), zwycięzcę ubiegłorocznego turnieju regionalnego w Toruniu i II gracza tych zawodów. Zatem na tym blogu będę opisywał nasze zmagania oraz moje własne przemyślenia na tematy naszej ukochanej gry, która ma teraz świetny balans (nie mocy, chociaż może być, tu bana nie dostanę za gadanie o Star Warsach :D które, notabene, uwielbiam). Jeśli ktoś będzie miał ochotę do czytania, to zapraszam.
PS. Dlaczego taki adres? Bo najczęściej gram Imperium, a to chyba najbardziej charakterystyczna postać z tej rasy, i, jak to ktoś mądry powiedział, "jedyna grywalna legenda Imperium". :D I jedna z moich ulubionych jednostek ogólnie. A nazwa? Bo to mój sposób na zwycięstwo. Zapewne moi zacni koledzy z Trójmiasta to potwierdzą. No, ale jak się dostaje BYE w pierwszej rundzie w Toruniu na pięćdziesiąt kilka osób, a już w drugiej rundzie liczba graczy jest parzysta... To trzeba farcić. :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)